Władysław Kosiniak-Kamysz. Niektórzy mówią: Za kulturalny, za szczery na polityka
Ludowcy stali przed trudnym wyborem: koalicji tworzonej pod auspicjami PO i pewnej reprezentacji w parlamencie albo samodzielnego startu w wyborach. Wybrali drugie wyjście: mogą oczywiście przegrać, ale bronią swojej tożsamości. Odpowiedzialność, jak zawsze, spadnie na lidera
Przez kilka ostatnich tygodni wszystkie oczy skierowane były na niego. Władysław Kosiniak-Kamysz, a właściwie wszyscy ludowcy, decydowali, czy do wyborów pójdą sami, czy może w jakiejś koalicji. Mogli, jak w wyborach europejskich zbratać się z Platformą i lewicą, tyle że towarzystwo Sojuszu przestało im odpowiadać. Stworzyli Koalicję Polską, do której zaprosili wszystkich, którym bliskie są chadeckie wartości, między innymi posła Marka Biernackiego, Jacka Tomczaka i Radosława Lubczyka.
- Kiedy patrzę na polską scenę polityczną, to tylko w potencjalnej Koalicji Polskiej widzę możliwość dalszego uczestniczenia w życiu publicznym. Polskie Stronnictwo Ludowe, w oparciu o które buduje się nową koalicję, prezentuje poglądy centrowo-chadeckie. Uważam, że wspólnie mamy szansę przywrócić do polskiego życia politycznego dialog, który zakopałby wewnętrzne podziały, pomógł w integracji naszego społeczeństwa, bo póki co współistnieją w nim dwa wrogie plemiona - mówił nam Biernacki. O liderze ludowców miał jak najlepsze zdanie. - Władysław Kosiniak-Kamysz jest politykiem, który ma przed sobą przyszłość, mogłem go poznać podczas prac rządowych i uważam, że jeszcze wiele dobrego zrobi w polityce - choćby nawet z tego powodu warto wspierać jego działania - stwierdził.
Właśnie, ciężko znaleźć przy Wiejskiej kogoś, kto powiedziałby o Kosiniaku-Kamyszu coś złego.
- Inteligentny, wykształcony, ma prezencję i charakter: jest koncyliacyjny, ale kiedy przychodzi czas, nie boi się podejmować decyzji - zachwala poseł Eugeniusz Kłopotek z PSL-u, ale politycy innych partii politycznych też Kosiniaka-Kamy-sza chwalą.
- Bardzo dobrze mi się z nim pracowało, kulturalny, wykształcony człowiek - mówi Małgorzata Kidawa-Błońska, Katarzyna Lubnauer z Nowoczesnej dodaje, że szef ludowców nie ma skłonności, żeby komuś ubliżyć, znieważyć, tylko decyzje mógłby podejmować szybciej.
- Uprawia politykę tak, jak powinno się ją uprawiać - zauważa Marek Migalski, kiedyś polityk Prawa i Sprawiedliwości, dzisiaj wykładowca uniwersytecki. - Tak sobie można wyobrażać lidera partii chłopskiej, podoba mi się jego język, sposób prezentacji - dodaje.
No i to człowiek z rodzinnymi tradycjami, bo Kosi-niakowie-Kamyszowie to rodzina naznaczona politycznymi sukcesami. To, że Władysław wszedł do polityki, został nawet ministrem, nikogo w rodzinie nie dziwiło, bo po raz szósty ktoś z tym nazwiskiem wchodził do rządu. A był i taki gabinet, w którym posady wiceministrów miało równocześnie dwóch Kosiniaków-Kamyszów. To rodzina katolicka, zasobna, rozległa, naznaczona zawodowymi i politycznymi sukcesami. Gdy 30-letni Władysław stanął przed propozycją objęcia stanowiska w rządzie Donalda Tuska, miał mu kto doradzać. Jego ojciec Andrzej zdążył być głównym inspektorem sanitarnym w rządzie Mieczysława Rakowskiego, wiceministrem, a w latach 1989-1991 minister zdrowia i opieki społecznej w rządzie Tadeusza Mazowieckiego. Władysław Kosiniak--Kamysz ma jednak jeszcze dwóch stryjów, braci ojca. Jeden z nich - profesor Kazimierz Kosiniak-Kamysz, najstarszy z tego rodzeństwa, lekarz weterynarii, przez dwie kadencje był rektorem krakowskiej Akademii Rolniczej.
Drugi - najmłodszy z tego pokolenia rodziny, Zenon, był ambasadorem RP w Singapurze, a wcześniej podsekretarz stanu w Ministerstwie Obrony Narodowej.
Władysław Kosiniak-Ka-mysz imię ma po dziadku. Ten w Bieniaszowicach, małej wsi na Powiślu Dąbrowskim, zaraz po wojnie postawił duży dom z modrzewiowych bierwion. Kosiniakowie przy ujściu Dunajca do Wisły mieszkali od pokoleń. Dzisiaj na sporej, dwudziestoarowej działce stoi dom letni należący do rodziny.
Prapradziadek dzisiejszego ministra miał 14 dzieci z dwóch małżeństw. Dzieciństwo przeżyła tylko połowa, ale następne pokolenia dołożyły też wiele dzieci. Dlatego do Bieniaszowic na rodzinne spotkania zjeżdża nawet 300-400 osób z całego świata.
Niewiele brakowało, by także Władysław Kosiniak-Kamysz urodził się i wychował w USA.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień