Wizje prokuratorskie po tragedii w Suszku
Prokuratura Okręgowa w Słupsku przeprowadzi kolejny eksperyment śledczy, by wyjaśnić okoliczności śmierci harcerek.
Kilka dni po tragedii Prokuratura Okręgowa w Słupsku przejęła od chojnickiej śledztwo w sprawie nieumyślnego spowodowania w nocy z 11 na 12 sierpnia śmierci dwóch uczestniczek obozu harcerskiego w Suszku. Wszystko wskazuje na to, że postępowanie szybko się nie zakończy.
- Dlatego że sprawa jest wielowątkowa i należy przesłuchać bardzo dużą liczbę pokrzywdzonych. Przesłuchania przeprowadza policja w ramach pomocy prawnej w różnych częściach kraju - mówi Jacek Korycki, rzecznik słupskiej Prokuratury Okręgowej. - Sprawdzamy także, czy i jak zadziałał system ostrzegania: od centralnego po gminny. Trzecim elementem postępowania jest ustalanie obrażeń osób, które wtedy trafiły do szpitala. Biegli lekarze sądowi muszą określić uszkodzenia ciała, jakich doznali hospitalizowani uczestnicy obozu harcerskiego w Suszku. Wyniki sekcji dwóch harcerek już mamy. Niestety, przyczyną śmierci dziewczynek było uduszenie na skutek przywalenia drzewem.
Czy wiedzieli, jak uciec?
Prokurator informuje też, że w sprawie został przeprowadzony eksperyment śledczy, który dotyczył prawidłowości wyznaczenia dróg ewakuacyjnych oraz działania systemu ostrzegania.
- Jednak prokurator prowadząca sprawę uznała, że eksperyment nie wystarcza, by wyjaśnić te okoliczności, i zdecydowała o przeprowadzeniu następnego - mówi Jacek Korycki. - Odbędzie się on najpóźniej w następnym tygodniu w godzinach nocnych.
Kto naraził harcerzy?
Śledztwo jest prowadzone w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci dwóch harcerek, czyli o czyn z artykułu 155 Kodeksu karnego, w sprawie uszkodzenia ciała kilkudziesięciu uczestników tego obozu, czyli o czyn z artykułu 157§1, oraz narażenia ich na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, czyli o czyn z artykułu 160.
Nawałnica, która szalała nad Suszkiem w powiecie chojnickm, zmiotła z powierzchni ziemi obóz harcerski. Drzewa upadały na namioty. Dwie dziewczynki, 13-letnia Asia i 14-letnia Olga, zostały śmiertelnie przygniecione.
Strażacy dotarli do obozu dopiero po sześciu godzinach, bo drogę odcinały im powalone drzewa. Do szpitala trafiło 37 osób. Większość szczęśliwie wróciła do domów.
Tymczasem Lasy Państwowe uznały sierpniową nawałnicę za największą klęskę w dziejach polskiego leśnictwa. Zniszczone zostały 44 tysiące hektary lasu. Oszacowano, że wichura powaliła osiem milionów metrów sześciennych drzew, a straty wyniosły ponad miliard złotych.