Wieże fabryk jak baszty zamków
Efektowne i monumentalne wieże wodne od dawna są ozdobą zabytkowych murów fabrycznych. Stąd pomysł, aby stały się - zamiast kominów - symbolem Łodzi i objęto je szlakiem turystycznym
Przemysłowa Łódź od dawna była miastem kominów. Nie dziwi więc, że Julian Tuwim nazywał ją „kominogrodem”. To już przeszłość, bowiem po upadku PRL i przemianach ekonomicznych kominy zaczęły masowo znikać z pejzażu miasta.
Dlatego tym bardziej widoczne stały się baszty przy fabrykach, które z daleka wyglądają jak warownie średniowieczne. A to dlatego, że budowano je w końcu XIX wieku, kiedy w architekturze dominowały style historyczne, w tym nawiązujące do gotyku. Ponadto fabrykanci budujący wówczas fabryki jak potężne warownie chcieli w ten sposób podkreślić rangę firmy i rozmach produkcji.
To właśnie wtedy powstały w Łodzi liczne czerwone fabryki (chodzi o kolor cegieł) z potężnymi, efektownymi wieżami, w których były klatki schodowe, zbiorniki na wodę lub instalacja służąca do wentylacji i usuwania pyłu i kurzu z hal produkcyjnych.
Baszty fabryczne z blankami i machikułami
Pod tym względem Łódź jest dziś ewenementem na skalę Polski, a nawet Europy, bowiem nigdzie nie przetrwało tyle zabytkowych wież fabrycznych w centrum miasta. Dlatego architekci i pracownicy Zakładu Wodociągów i Kanalizacji w Łodzi sugerują, aby to właśnie stylowe wieże fabryczne, a nie kominy, stały się symbolem czy też znakiem rozpoznawczym Łodzi. Ponadto można by opracować ciekawy szlak turystyczny biegnący od baszty do baszty, których w Łodzi mamy około stu.
Wieże fabryczne są rzadkiej urody i mają swój klimat. Wzrok przyciąga ich obronny charakter, który oczywiście miał wymiar dekoracyjny, a nie praktyczny. Niektóre z nich są wręcz kopią wież warownych zamków średniowiecznych. Stąd na basztach mamy blanki, zza których łucznicy razili wrogów strzałami, a także machikuły, czyli wysunięte ganki czy też wykusze mające dziurę w podłodze, przez którą wylewano na oblegających nieprzyjaciół gorącą wodę lub smołę. Uzupełnieniem takich wież są otwory lub wieżyczki strzelnicze.
- Na ostatniej kondygnacji wieży umieszczano zbiorniki na wodę, które zapewniały ciśnienie w fabrycznych instalacjach oraz ciągłą dostawę wody niezbędną do produkcji przędzy czy tkanin. Stanowiły też rezerwuar wody na wypadek pożaru. Przy fabrykach istniały także wieże kurzowe, które służyły do wentylacji hal produkcyjnych z wełnianego lub bawełnianego pyłu i kurzu. Niestety, do dzisiaj przetrwało ich niewiele - przyznaje Miłosz Wika, rzecznik ZWiK w Łodzi.
Wieże Scheiblera, Ossera, Kindermanna i Wulfsohna
Zwiedzanie wież wodnych, zwanych też wieżami ciśnień, zacznijmy od placu Zwycięstwa czyli dawnego Wodnego Rynku, przy którym swoją pierwszą fabrykę - dlatego była nazywana „centralą” - zbudował król łódzkiej bawełny - Karol Scheibler. Zaczął od postawienia przędzalni w 1855 roku, po czym w pobliżu pojawiły się z czasem nowoczesna tkalnia i wykończalnia. W ten sposób narodził się potężny kompleks przemysłowy, który jego właściciela czynił największym potentatem w Łodzi.
Stylowa wieża jest ozdobą fabryki Adama Ossera z początku XX wieku przy skrzyżowaniu ul. Kilińskiego i Przybyszewskiego. Inwestor był kupcem warszawskim, który przyjechał do Łodzi i ze swoim szwagrem Albertem Jarocińskim postawił potężną przędzalnię bawełny. Podczas ostatniej wojny niemieccy okupanci zdemontowali maszyny włókiennicze i uruchomili produkcję części do samolotów i samochodów. W PRL profil ten został utrzymany. Dlatego łodzianie do dziś pamiętają fabrykę „Polmo” produkującą silniki i części motoryzacyjne.
Kolejna interesująca baszta zdobi powstałą na przełomie XIX i XX stulecia fabrykę Franciszka Kindermanna przy ul. Andrzeja Struga 61. Upadła podczas dwudziestolecia międzywojennego, zaś w trakcie drugiej wojny światowej odrodziła się jako filia niemieckiego koncernu Telefunken. Po wojnie kompleks przemysłowy podzielono na dwie części: z drukarnią i zakładem cukierniczym „Optima”.
Wśród dawnych inwestorów byli też obcokrajowcy. Spośród nich wyróżniał się Paul Desurmont z Francji, który przy ul. Wólczańskiej 219 w końcu XIX stulecia zbudował okazałą fabrykę. W PRL przejęło ją państwo i przekształciło w Zakłady Przemysłu Wełnianego im. Karola Świerczewskiego. Tak było do epoki Edwarda Gierka, kiedy budynki fabryczne przekazano Politechnice Łódzkiej i dzisiaj jest tam Instytut Fizyki PŁ.
Pamiętajmy też o niedawno odnowionej wieży fabryki Hugona Wulfsohna przy ul. Milionowej 25/27.