Wielki Brat patrzy, ale... nie wszędzie. Co rejestruje miejski monitoring?
Miejski monitoring składa się ze 116 kamer. Niestety nawet na Starym Mieście są miejsca, których nie obejmuje wzrok wrocławskiego Wielkiego Brata.
W 2001 r. codziennie kilka milionów Polaków z wypiekami na twarzy ekscytowało się życiem śmiałków zamkniętych w naszpikowanym kamerami i zamkniętym na jakiekolwiek sygnały ze świata domu. Śledził ich i nadzorował Wielki Brat. Dziś, choć często nie zdajemy sobie z tego sprawy, sami jesteśmy w podobnej sytuacji. Gdzie nie spojrzymy, każdy nasz krok śledzą tysiące kamer - tych miejskich, przemysłowych, ale i prywatnych montowanych na posesjach czy w samochodach. Tuż po II wojnie światowej taką wizję świata w książce „1984” kreował George Orwell. Dziś to nasza codzienność.
Wrocław monitorowany jest przez 116 kamer miejskiego monitoringu. Jak wyjaśnia Bartłomiej Bajak, kierownik wrocławskiego Centrum Zarządzania Kryzysowego, które nimi zarządza, kamery obejmują przede wszystkim obszary działań komisariatów policji Stare Miasto i Ołbin, a więc przede wszystkim starówkę ze szczególnym uwzględnieniem rynku.
Wkrótce w mieście pojawi się 19 kolejnych kamer. Docelowo w najbliższych latach monitoring ma się pojawić w 50 niestrzeżonych w tej chwili miejscach, m.in. na Kozanowie, Hubach, Różance i pl. Grunwaldzkim.
- Musimy przeanalizować, czy są warunki techniczne, aby te kamery tam zamontować - mówi Bartłomiej Bajak. - Głównym problemem możliwości instalacji kamer jest transmisja danych. Kamery nagrywają w wysokiej jakości, więc możemy je zakładać w zasięgu punktów radiowych - wyjaśnia.
Większość to kamery obrotowe. Jedynie 8 z nich ma stałą pozycję obserwacji. Te obrotowe mają zaprogramowaną ścieżkę, którą obserwują, w czasie, gdy strażnicy miejscy są zajęci obserwowaniem innych miejsc. Zapis jest przechowywany przez 30 dni. Zmagazynowaniu całego zapisanego w ciągu miesiąca materiału służą dyski o pojemności aż 300 terabajtów. To aż 64 tysięcy płyt DVD.
Na nic jednak sam zapis, jeśli nikt nie czuwałby nad obrazę z kamer na bieżąco. 24 godziny na dobę robią to przede wszystkim miejscy strażnicy. Jednym z nich jest starszy inspektor Jarosław Wiatr, który kamery obsługuje od samego początku.
- Jednorazowo obserwuję na monitorze sześć kamer. Razem ze mną na zmianie pracuje jeden lub dwóch kolegów. Ciąży na nas wielka odpowiedzialność, bo niektóre interwencje wiążą się z ratowaniem zdrowia, a nawet życia, jeśli na przykład zobaczymy, że ktoś leży na chodniku - mówi Wiatr.
Najczęściej, zwłaszcza wieczorami i w weekendy pilnujący porządku w mieście wybierają kamery w rynku, bo jak twierdzą, rynek nie umiera nigdy.
- Imprezowicze kończą wizyty w lokalach o 6 rano, a pozostali o tej porze idą do pracy i zdarzają się między nimi kolizje. Na ekranach mamy wtedy wesoły i smutny obraz miasta jednocześnie - twierdzi Jarosław Wiatr. - Często przeglądam co dzieje się także przy dworcu. Problem najczęściej dotyczy śpiących bezdomnych, zwłaszcza na przystankach przy ul. Peronowej, co jest zachowaniem nieobyczajnym. Nigdy też nie wiemy, czy taka osoba nie rozbiła sobie na przykład głowy, więc wysyłamy patrole - dodaje.
Co ciekawe, miejskie kamery na niektóre miejsca „przymykają oko”. Choć pod ostrzałem znajdują się grupki spożywające alkohol na Ostrowie Tumskim, to inaczej sprawa ma się z Wyspą Słodową.
- Ona również objęta jest monitoringiem, ale przyjęło się, że jest to enklawa studencka i sami z siebie, gdy młodzież jedynie robi grilla i nie awanturuje się, nie interweniujemy, bo to też mogłoby zaognić sytuację. Mimo to jakiś czas temu musieliśmy, bo młody człowiek wsypał żar z grilla do pnia drzewa - wspomina Wiatr.
W swojej karierze pan Jarosław nie odnotował co prawda żadnej strzelaniny, ale było kilka wydarzeń, które zapadły w pamięć. - Dość często odnotowujemy kąpiele w miejskich fontannach. Choćby w niedzielę w nocy zauważyłem mężczyznę, który kąpie się w fontannie na pl. Gołębim. Jak się okazało był to Szkot, który szukał ochłody - wspomina Jarosław Wiatr. - W pamięci zostały mi też kradzieże szpady szermierza na pl. Uniwersyteckim. Pomnik przeżył II wojnę światową, a nie udaje się go obronić przed młodzieżą, która co jakiś czas wchodzi na misę fontanny i wyrywa szpadę - dodaje.
Jak ostrzegają operatorzy miejskich kamer, to, że idąc przez miasto ich nie widzimy, nie znaczy, że one nie obserwują nas.
- Kamery przybliżają na odległość nawet 500 metrów. Dla przykładu kamerą zainstalowaną w rynku jesteśmy w stanie zidentyfikować sprawcę przestępstwa przy Renomie, oczywiście bez drobnych szczegółów. Także sama budowa kamery sprawia, że nie widać, w którą stronę patrzy operator - tłumaczy Wiatr.
System monitoringu nie jest jednak w stu procentach szczelny. Na samym Starym Mieście jest kilka dziur.
- Gdzie mamy takie niefortunne miejsca oczywiście nie mogę powiedzieć, żeby nie ułatwiać zadania tym, którzy mają coś na sumieniu - zauważa Jarosław Wiatr. - Zdarza się, że obserwujemy jakieś zdarzenie i sprawca w pewnym momencie nam znika. Wtedy dużo zależy już od sprawnego działania patrolu - dodaje.
Dzieje się tak, gdy sprawca wsiądzie np. do tramwaju. Nawet tam nie jest jednak wolny od szklanych oczu kamer. We wrocławskich tramwajach i autobusach działa ponad 3,5 tysiąca kamer.
- Obecnie tylko 5 autobusów z całej naszej floty nie posiada monitoringu. To najstarsze, wysłużone pojazdy planowane wkrótce do wyłączenia z ruchu - informuje Tomasz Śpiewak z biura ds. komunikacji społecznej i promocji MPK.
W autobusach, w zależności od typu (przegubowe lub pojedyncze) umieszczone jest od 5 do 9 kamer.
- W starszych typach tramwajów mamy od 8 do 10 kamer - dwuwagonowe Konstale mają po 5 kamer w wagonie, Skody 10-13 kamer, a Moderusy i Pesy - po 11. Trzeba pamiętać, że kamery zamontowane są nie tylko wewnątrz w przedziale pasażerskim, ale też na zewnątrz i w kabinie motorniczego - wylicza Śpiewak. Obraz z każdej z kamer na biężąco może śledzić kierowca lub motorniczy.
Wrocław obserwują także 1393 kamery systemu ITS. Znajdują się na 143 skrzyżowaniach.
Jego działanie opiera się na obserwowaniu kolumn pojazdów systemem kamer i czujników, a na podstawie tego system komputerowy wyciąga wnioski. Potrafi na przykład ocenić długość kolumny pojazdów, czy prędkość, a znając te parametry może ustalić pierwszeństwo przejazdu.
Kamery działają także na przejazdach kolejowych i siedmiu dworcach kolejowych: Głównym, Brochów, Kuźniki, Leśnica, Mikołajów, Pracze i Psie Pole.
Nasze zachowanie rejestrują również kamery montowane na prywatnych posesjach i w samochodach. Jak informuje Paweł Petrykowski, oficer prasowy dolnośląskiej policji, do policyjnego zespołu „Stop agresji na drodze” od kierowców posiadających wideorejestratory wpływa średnio 80 nagrań w miesiącu. Służą później jako materiał dowodowy.
Problematyczna staje się za to kwestia kamer montowanych na prywatnych posesjach, ponieważ zarejestrowany obraz może zawierać dane osobowe. W takim przypadku art. 37 ustawy o ochronie danych osobowych wymaga, by dostęp do tego typu nagrań miały wyłącznie osoby, którym wydano upoważnienie do przetwarzania danych, a nagranie z kamer powinno się przechowywać nie dłużej niż 30-60 dni.