Wielkanoc na froncie. To były pozory normalnego życia
Głodno i chłodno, a dookoła czaiła się śmierć. Tak wyglądały święta obchodzone 100 lat temu przez żołnierzy w okopach. Jednak w tym czasie zdarzały się krótkie chwile człowieczeństwa
W jaki sposób święta obchodzili żołnierze podczas pierwszej wojny światowej? Okazuje się, że w tym bezlitosnym czasie były próby odnalezienia normalności, a przynajmniej jej pozorów.
Jest kwiecień 1915 roku, zajrzyjmy do jednego z pamiętników wojennych, których autorem był Władysław Kijowski, inspektor policji miejskiej w Gorlicach. Policjant opisuje świąteczne zawieszenie broni. Zachowaliśmy oryginalną pisownię: „Święta Wielkanocne dnia 4 kwietnia 1915 r. były dość spokojne (...) Austryacy i moskale poustawiali w okopach białe flagi i przez cały dzień nie strzelali. Moskale i Austryacy odwiedzali się nawzajem w okopach, widziałem jak gromadnie jedni do drugich przechodzili. Manafiej był także w gościnie u Austryaków chwalił się, że pił tam dobre wino, że oficerowie autr. elegancko wyglądają, są bardzo grzeczni i inteligentni.”
Zmieńmy front. Fascynujące spojrzenie na życie armii francuskiej może dostarczyć jedna z wielu gazet okopowych - Le Pépère - Dziennik 359. Pułku Piechoty. Pierwszy numer pochodzi z 21 kwietnia 1916 roku, dwa dni przed Wielkanocą. Na pierwszej stronie jest artykuł „Les Oeufs de Pàques” (jaja wielkanocne), w którym wymieniono oficerów pułku i prezenty, które chcieliby otrzymać w postaci jajek-niespodzianek, tyle, że w postaci jubilerskich cacek, a nie słodyczy z zabawką w środku.
Wyszli z jedzeniem i alkoholem
I znowu powróćmy na front wschodni. Poznajmy świadectwo kogoś, kto w 1916 roku był świadkiem wielkanocnego rozejmu na froncie wschodnim. Friedrich Kohn służył jako oficer medyczny w węgierskim pułku w Galicji. Kohn wspomina wydarzenia Wielkanocy 1916:
„Zima 1915-16 roku była bardzo ciężka, a kiedy dołączyłem do mojego pułku pod koniec lutego, kraj pokryty był śniegiem. Żadne działania wojskowe nie były możliwe [...] Rozlała się odwilż i nie było nawet pojedynków artyleryjskich między armiami. Potem nagle w Niedzielę Wielkanocną, około godziny 5 rano, około 20 Rosjan wyszło z okopów, machając białymi flagami, nie mając broni, ale kosze i butelki. Jeden z nich przyszedł dość blisko i jeden z naszych żołnierzy wyszedł na spotkanie, zapytał, czego chce. Odpowiedział, czy nie zgodzilibyśmy się zatrzymać wojny na dzień lub dwa, a biorąc pod uwagę Wielkanoc, spotkajmy się i zjedzmy posiłek. Powiedziano mu, że najpierw musimy zapytać dowództwo, czy takie spotkanie będzie możliwe. Dowódca dywizji odmówił zgody. Niemniej jednak o godzinie 12, Rosjanie wyszli z okopów i przyszli z wojskową orkiestrą, przynieśli kosze z jedzeniem, wina i wódki, a my wyszliśmy i zjedliśmy posiłek z nimi . Mieliśmy również jedzenie i wino. Podczas spotkania obie strony zdawały się być zawstydzone, ale wszyscy byli uprzejmi wobec siebie. Po kilku godzinach wszyscy poszliśmy spokojnie z powrotem do naszych okopów. Rozmawiałem z pułkownikiem, który mówił doskonale po niemiecku i powiedział mi, że kilka lat mieszkał w Wiedniu. Kiedy zapytałem, dlaczego zawsze strzelał do punktu pierwszej pomocy, powiedział mi, że wiedział dokładnie, gdzie to jest i obiecał zostawić mnie w spokoju. Powiedział, że wystrzeli rakietę, jeśli będzie musiał odejść. Przez następnych czternaście dni był spokój. Potem wysłał mi rakietę, przekazując sygnał, że jego jednostka wyjeżdża.”
Dodajmy, że Kohn miał szczęście. Przeżył ofensywę Brusiłowa w czerwcu tego roku. Przeżył wojnę światową, a później przeżył pobyt w więzieniu w czasie II wojny światowej.
Jedzenie wyjątkowo podłe
Co mogło się znaleźć i w jakich ilościach na świątecznym stole? Armia brytyjska starała się dostarczyć do okopów jedzenie zawierające 3,5 tysiąca kalorii. Podstawą był gulasz z pokrojonej rzepy, marchwi i ziemniaków, a także z niewielkiej ilości mięsa, nazywany był „maconochie” od firmy Aberdeen Maconochie, w której był produkowany. Wielu żołnierzy nienawidziło gulaszu, mawiano, że „podgrzany w puszce, Maconochie był jadalny, zimny zabijał”. Inni skarżyli się, że ziemniaki w puszcze były czarne.
A jak było w cesarskiej i królewskiej armii Austro - Węgier? Racja pełna, teoretycznie nie była zła, były to 2 konserwy kawowe po 92 g, mięso - 400 g, jarzyny - 140 g, przyprawy (tłuszcz, sól, cebula itp.) - 58 i 1/2 g, pól litra wina i 36 g tytoniu. Razem z sucharami około 2 kg. Racja rezerwowa składała się z dwóch konserw kawowych, konserwy mięsnej 200 g, sucharów - 200 g, tytoniu i soli. Każdy żołnierz nosił w plecaku całą rację rezerwową (ewent. drugą w chlebaku), jako tzw. rację żelazną, której nie wolno mu bez rozkazu naruszyć. Na kompanijnym wozie prowiantowym znajdowała się cała racja rezerwowa dla 250 ludzi, reszta racji normalnej dla 250 ludzi (mięso, jarzyny, przyprawy) oraz zapas, uzupełniający rację normalną do pełnej (wino, reszta jarzyn itd.) wreszcie furaż dla koni kompanijnych, prowiant oficerski itp. W kuchni polowej znajdowała się racja normalna lub pełna (bez tytoniu jednak i kawy) oraz dodatki, takie jak herbata i cukier. W praktyce, zwłaszcza pod koniec wojny, te racje wobec kryzysu były nieosiągalne. Głód powodował, że żołnierze dezerterowali.
Dla porównania w armii niemieckiej, kiedy wojna dobiegała końca, racje wyglądały tak: 250 g herbatników, 200 g konserwy mięsnej lub 170 g boczku, 150 g warzyw w puszkach, 25 g kawy i 25 g soli.
W dzień ruch zamierał
Jedzenie docierało na pierwszą linię już zimne, bo obowiązywał zakaz rozpalania ognisk. Życie w okopach nie rozpieszczało. W czasie dnia ruch zamierał, było to spowodowane ogniem artylerii, ostrzałem snajperów i działalnością obserwatorów lotniczych czy balonowych. Większość obowiązków wykonywano w nocy, bo ciemność umożliwiała ruchy oddziałów i zaopatrzenia, rozbudowę okopów i zapór z drutu kolczastego. Żołnierze cierpieli na „stopę okopową”. To zespół objawów dotyczących puchnięcia oraz odmrożenia stóp, spowodowanych długotrwałym uciskiem stóp przez buty oraz długotrwały pobyt na mrozie , bądź w wypełnionych wodą okopach.
Żołnierzy dręczyły insekty i szczury. Wszy próbowano usuwać ręcznie, ale najlepiej działała na nie wizyta w łaźni. Szczury w okopach były na tyle zuchwałe, że podkradały żołnierzom jedzenie. Żywiły się trupami. Urządzano polowania na gryzonie, zabijając je czym popadnie - saperskimi łopatami, a nawet deskami. Intensywność walk na frontach I wojny światowej powodowała, że średnio 10 procent walczących żołnierzy ginęło, w porównaniu np. do 5 procent w czasie wojny burskiej i do 4,5 procenta zabitych w czasie II wojny światowej.
Straty w wielkiej wojnie
W wyniku działań wojennych zginęło, zostało rannych bądź zaginęło około 5,5 miliona żołnierzy Ententy i 9,5 miliona żołnierzy Państw Centralnych. Dodatkowo do tych strat należy dodać około 50 milionów ofiar szalejącej w roku 1918 pandemii grypy, zwanej „hiszpanką”. Zdecydowana większość strat po stronie Ententy przypada na armię rosyjską, a po stronie Państw Centralnych - niemiecką. W czasie wojny cały przemysł walczących stron został zaangażowany w produkcję uzbrojenia dla walczących armii. Ogółem wyprodukowano około 27,6 mln karabinów, 850 000 karabinów maszynowych, 152 000 dział, 18 000 moździerzy, 182 000 samolotów, 9200 czołgów, 340 000 samochodów, 1 051 mln sztuk pocisków artyleryjskich. Przemysł często musiał korzystać z udziału niewykwalifikowanych robotników, w tym kobiet.