Wieczerza wigilijna to nie jest świąteczna kolacja. To misterium
Wystarczy spojrzeć na wigilijny stół, aby powiedzieć, skąd wywodzili się przodkowie domowników. Bowiem przeszłość zostawia ślady i na sposobie nakrycia stołu, i na potrawach...
Wigilijny stół ugina się nie tylko od potraw. Tutaj, na białym obrusie, a nawet pod nim, znajdziemy również opowieści. Jak powiedzieliby fachowcy, kod kulturowy.
– Stół to... żłóbek, na którym ma się narodzić miłość – dodaje Elżbieta Sokołowska z zielonogórskigo muzeum etnograficznego. – Czyli najpierw siano i słoma, które mają nas przenieść do stajenki. Do tego lniany obrus, który był zawsze atrybutem Matki Bożej. To symboliczne, gdyż Matka Boska zdejmuje lniane nakrycie głowy i przykrywa żłóbek. To także przypomnienie naszej szatki chrzścielnej. Mamy też dwanaście potraw, które miały pochodzić z czterech stron świata. Tego lokalnego świata, czyli z pola, ogrodu-sadu, lasu i wreszcie z wody. Tutaj oczywiście mamy ryby. Jako symbol Chrystusa posiadają dwojakie odniesienie: po pierwsze – łączy się z chrztem, po drugie do Eucharystii, która jest świętym pokarmem chrześcijan. I jeszcze opłatek. Chlebek opłatkowy, znak największej wspólnoty, przełamywanie urazów, wybaczanie...
Główną potrawą wigilijną polskiej kuchni jest ryba. Zjedzenie ryby podczas wieczerzy wigilijnej było gwarancją zdrowia i dostatku, a karpia – obfitości i siły.
– Zresztą każde z dań miało swoje ukryte znaczenie – dodaje etnograf Barbara Rybińska. – Ziarna zbóż były symbolem życiodajnej mocy, nieśmiertelności i dostatku, zaś mak płodności. Magią smakowała nawet banalna kapusta. Według starych wierzeń, miała chronić od złego, a także zapewniać siłę i witalność. Kapusta z grochem chroniła przed chorobami. Z kolei grzyby umożliwiać miały nawiązywanie kontaktów ze światem zmarłych. Podczas wieczerzy wigilijnej potrawy z grzybami miały zapewnić szczęście oraz dostatek.
I wreszcie miód i bakalie. Od najdawniejszych czasów miód uchodził za substancję magiczną, w której tkwią nadprzyrodzone moce. Wierzono, że chroni przed złem, zapewnia radość i dostatek. Spożywany w Wigilię miał zapewnić przychylność sił nadprzyrodzonych, a także pomyślność i długie życie...
Potrawy z grzybami miały zapewnić szczęście oraz dostatek. A miód chronił przed złem, zapewniał miłość i dostatek...
Inne zasady rządzące wigilijnym stołem? W niektórych regionach obowiązywał surowy zakaz spożywania potraw doprawionych pieprzem. Uważano, że jeśli taką potrawę się spożyje, cały rok będzie fatalny, piekący, nie będzie szczęśliwy.
Jaka potrawa łączy nasze wigilijne stoły? Barszcz z uszkami. Ale już w niektórych regionach podawany jest zamiennie lub obok zupy rybnej (Pomorze, Kaszuby), grzybowej (Śląsk, Mazowsze, Wielkopolska, Podkarpacie), żurku (Małopolska) czy owocowej (Warmia i Mazury). Obok pierogi z kapustą i grzybami, ryby, kapusta z grzybami... Słodkim akcentem na wszystkich stołach jest mak z dodatkami.
Jak wspominają lwowiacy, na stole, oprócz przygotowanych potraw, stały jeden lub dwa świeczniki, symbol życia. Na stole wigilijnym najważniejsza była ryba, opłatek oraz talerzyk z miodem. Ryba była smażona lub gotowana. Pojawiały się śledzie marynowane w oleju. Śledź serwowany był także w śmietanie, z ziemniakami na ciepło. I ryba po żydowsku. Oczywiście nie mogło zabraknąć pierogów z kapustą oraz ruskich, barszczu ukraińskiego zabielanego śmietaną, zupy grzybowej, drożdżowych bułeczek z bakaliami, piernika, a przede wszystkim kutii w symbolicznych proporcjach. Przygotowywano ją z obtłuszczonej, ugotowanej pszenicy, roztartego maku i rodzynek.
Odrobinkę dalej, w Wilnie, klasycznie, czyli na białym obrusie świeczka z obrazkiem. Pod obrusem siano.
Na Polesiu mamy przede wszystkim kisiel. Do tego kasza jaglana na mleku. Kutia to była ugotowana w wodzie jęczmienna kasza, wymieszana ze skwarkami, ułożona w glinianym garnku i zapiekana w chlebowym piecu. Zupa to żur. Można było spróbować także toukienii, czyli ugotowanych i utłuczonych na ciasto ziemniaków, które mieszano z zarumienioną na smalcu cebulką z drobnymi skwarkami, po czym w glinianej misce zapiekano w piecu na złocisty kolor.
Odrobinkę dalej, w Wilnie, klasycznie, czyli na białym obrusie świeczka z obrazkiem. Pod obrusem siano. Na stole wigilijnym zawsze musiał być barszcz z uszkami, pierogi z grzybami i kapustą, ryba na gorąco, ryba w galarecie, śledzie w oliwie i w cieście, ołatki, czyli racuszki na drożdżach smażone w oleju lnianym posypane cukrem, kisiel z owsa barwiony żurawinami, gołąbki, których farsz składał się z drobno pokrojonych grzybów oraz cebuli.
Nie przestrzegano tutaj zwyczajowej liczby potraw. Na stole wigilijnym musiała być smażona ryba słodkowodna – leszcz albo płotka.
Egzotyką tchnie Bukowina, a raczej jej tradycyjne potrawy. Na wigilijnym stole w jednej z głównych ról występowała gotowana pszenica wymieszana z makiem, orzechami i pokruszoną chałwą. Oprócz tego jedzono zupę grochową i fasolową, pierogi z kapustą i grzybami, pierogi z marmoladą, płacinty. Zamiast chleba jadło się knyszę. Przygotowywano także bób gotowany na sucho z czosnkiem, barszcz czerwony z uszkami. Nie mogło zabraknąć smażonych na oleju ryb, gołąbków z kaszą kukurydzianą. Na stole był miód, opłatek, pleciony chleb, czosnek, cebula. Dzielono się opłatkiem, brano kawałek czosnku i odłupywano częściowo skórkę mówiąc:„Nie łupim cię do żywego, ale strzeż mnie od wszystkiego złego”.
Wreszcie bliska nam Wielkopolska. Nie przestrzegano tutaj zwyczajowej liczby potraw. Na stole wigilijnym musiała być smażona ryba słodkowodna – leszcz albo płotka. Do tego zupa rybna, śledzie z cebulką duszone w oleju lnianym, do tego ziemniaki w mundurkach i obrane, sos grzybowy, kompot z suszonych owoców, ugotowana kiszona kapusta z grzybami i skwarkami. Przygotowywano także struclę z makaronem lub bułką. Dopełnieniem były pierniczki, piernik, kruche ciasteczka, makowiec i ciasto drożdżowe...
Dzieląc się opłatkiem, jedząc barszcz czy karpia pomyślmy, że tutaj spotykamy naszych dziadków i pradziadków. Bo to dostaliśmy od nich w spadku. Tradycję...