Wiceminister Zieliński wezwany na świadka. W sprawie akcji działaczy KOD
Chodzi o proces w sprawie zakłócenia otwarcia wystawy o gen. Andersie w Suwałkach. Jarosław Zieliński musi odpowiedzieć na kilka pytań.
Sąd będzie chciał ustalić m.in. dlaczego otwarcie ekspozycji „Armia skazańców” odbyło się w przeddzień ciszy wyborczej i z udziałem Anny Marii Anders, kandydatki PiS na senatora. Posiedzenie zaplanowane jest na 22 grudnia. Decyzja o tym zapadła w suwalskim sądzie w piątek.
Zresztą takiego procesu tam jeszcze nie było. Policjanci grzebali w torbach osób wchodzących do budynku, sala pełna była dziennikarzy, a na ławie obwinionych siedziało pięcioro przedstawicieli Komitetu Obrony Demokracji. To oni w marcu tego roku przyjechali do Suwałk na wystawę poświęconą armii generała Andersa. Odbyła się w Archiwum Państwowym. Dziś już wiadomo, że z inicjatywy wiceministra Zielińskiego.
- Otrzymałem telefon z propozycją, by taką ekspozycję zorganizować - zeznał Tadeusz Radziwonowicz, dyrektor archiwum. - Miałem ją otrzymać od Straży Granicznej. A że w tym roku obchodzimy 75. rocznicę powołania armii, zgodziłem się.
Wiceminister miał ustalać listę gości. Znalazła się na niej m.in. Anna Maria Anders, córka generała i kandydatka w wyborach uzupełniających do Senatu. Obwinieni przerwali wystąpienie gości.
- Owszem, zabrałem głos, ale nie krzyczałem - zapewniał przed sądem Marcin Skubiszewski z Warszawy. - Musiałem zareagować, ponieważ było ewidentnie łamane prawo. Minister Błaszczak wyrażał nadzieję, że pani Andres wygra wybory. A kandydatka przekonywała, że jest to jej okręg wyborczy. Zapytałem więc, z czyich pieniędzy robiona jest ta kampania: partyjnych czy państwowych.
Obwinionym grozi do 5 tys. zł grzywny, miesiąc aresztu albo miesiąc prac społecznych. Wyrok, jeśli nie będzie innych wniosków, może zapaść na grudniowym posiedzeniu.