Warta Poznań ma za sobą najlepszy rok od lat. "Swojska banda jedzie dalej". Czy 2020 rok może być historyczny dla Zielonych?
Warta Poznań dokonała czegoś całkowicie irracjonalnego. Po 20 meczach jest liderem Fortuna 1. Ligi. Klub jeszcze nie tak dawno walczył o przetrwanie, a teraz z góry patrzy na rywali na zapleczu ekstraklasy. Jak do tego doszło i co czeka podopiecznych Piotra Tworka w 2020 roku?
Warta Poznań po 20 meczach Fortuna 1. Ligi ma na swoim koncie 40 punktów (w całym zeszłym sezonie Zieloni zdobyli ich 39 i skończyli rozgrywki na 13. miejscu) i wraz ze Stalą Mielec ma najlepszą defensywę w lidze (obie drużyny straciły po 18 bramek).
Dodatkowo podopieczni Piotra Tworka nie mają sobie równych na wyjazdach, bo w 11 meczach udało im się zdobyć 21 punktów. Dobra postawa w delegacjach może być pokłosiem grania w Grodzisku Wielkopolski, w którym Zieloni muszą rozgrywać domowe mecze. Dlatego trener Tworek przed sezonem mówił, że jego podopieczni „grają same wyjazdy”.
Jak to się zaczęło?
Wróćmy zatem do tego, w jaki sposób doszło do transformacji Warty z drużyny broniącej się przed spadkiem do lidera Fortuna 1. Ligi. Rewolucja w Warcie rozpoczęła się we wrześniu 2018 roku od oficjalnego przejęcia sekcji piłkarskiej przez Bartłomieja Farjaszewskiego. Podstawą do dalszego rozwoju było utrzymanie klubu w Fortuna 1. Lidze. Kiedy to się udało, ciąg pozytywnych zmian zaczął się od… zwolnienia 30 maja 2019 ówczesnego pierwszego trenera Petra Nemeca. 62-letni Czech w dwa ostatnie sezony awansował z Zielonymi do Fortuna 1. Ligi oraz utrzymał ekipę z Drogi Dębińskiej na zapleczu ekstraklasy. Kiedy ogłoszono odejście trenera Nemeca, wielu kibiców uważało to za błędną decyzję.
Czerwiec był miesiącem kluczowych zmian na Wildzie, ale „sprzątanie w klubie” trwało do początku roku. Jedną z kluczowych decyzji było zatrudnienie nowego dyrektora sportowego Roberta Grafa. Ten wyciągnął nieco „z kapelusza” Piotra Tworka, który nigdy nie pracował wcześniej samodzielnie na zapleczu ekstraklasy. Ostatecznie okazało się to bardzo dobrym wyborem.
Przyszedł młody trener z ambicjami, ale także pracujący wcześniej w Poznaniu i znający realia Warty (był asystentem za czasów Bogusława Baniaka).
"Zielona rewolucja"
Od tego momentu ruszyła „Zielona rewolucja” przy Drodze Dębińskiej. Warta pożegnała się z kilkoma piłkarzami, a na ich miejsce ściągnęła 11 zawodników, z czego niektórzy jak Gracjan Jaroch, Mateusz Kupczak czy Łukasz Trałka z miejsca stali się najważniejszymi postaciami zespołu.
Ten pierwszy ma na koncie siedem goli i interesują się nim kluby z PKO BP Ekstraklasy, a duet w środku pola Kupczak-Trałka jest najbardziej doświadczonym środkiem pomocy w całej Fortuna 1. Lidze (113 meczów Kupczak, 371 Trałka). Do tego doszedł Wiktor Długosz (mistrz Polski Centralnej Ligi Juniorów U-18 i najlepszy jej zawodnik) czy Mariusz Rybicki znany z gry w ekstraklasie.
Dobrą formę zaprezentował Aleks Ławniczak - środkowy obrońca i wychowanek Warty, który także dzierży rolę młodzieżowca w wyjściowym składzie Zielonych i w trakcie rundy dostał powołanie do reprezentacji Polski do lat 20. Nie można przecież zapominać o Robercie Janickim czy Michale Jakóbowskim, którzy odpowiadają za ofensywę.
Warta już w sparingach radziła sobie nieźle. Trener Tworek zapowiadał, że jego drużyna chce grać atrakcyjną piłkę, ale kibice i dziennikarze łapali się wtedy za głowy. Przecież do ligi weszli mocni beniaminkowie i raczej spodziewano się jeszcze trudniejszej walki o byt. Za Nemeca Zieloni grali słabo , ale... realizowali cele sportowe. Niemniej jeszcze wtedy mało kto dostrzegał, jak na plus zmieniła się kadra Warty Poznań.
To była "kluczowa" porażka
Początek sezonu zaczął się od porażki z głównym faworytem do awansu Stalą Mielec i był to najgorszy mecz Zielonych ze wszystkich rozegranych za kadencji Tworka. W rozmowie po ostatniej ligowej rywalizacji w tym roku szkoleniowiec przyznał, że było to kluczowe spotkanie dla losów jego zespołu.
- Mecz w Mielcu był przełomowy. Ogromnie mnie to zaskoczyło i od tego momentu powiedzieliśmy sobie, że mimo porażki, trzeba pracować jeszcze więcej, jeszcze mocniej i jeszcze szybciej. Trzeba było więcej czasu poświęcić na niedociągnięcia, niedoskonałości i na tej porażce zbudowaliśmy siłę zespołu
- mówił Piotr Tworek.
Następnie Warta w pięciu meczach zanotowała cztery zwycięstwa i jeden remis, a gra prezentowana przez Zielonych mogła się podobać. Dopiero w 7. kolejce podopiecznych Tworka zatrzymała Olimpia Grudziądz, ale kolejne pięć spotkań Warta znowu przeszła suchą stopą - 3 wygrane i 2 remisy (po drodze odpadła po dogrywce w Totolotek Pucharze Polski z GKS Katowice). Zieloni rozsiedli się w fotelu lidera, a do tego byli niepokonani przed własną publicznością. Ekipę Tworka w Grodzisku Wielkopolskim zatrzymało dopiero Zagłębie Sosnowiec w 14. kolejce, ale Zieloni szybko się podnieśli.
W ostatnich pięciu meczach przed przerwą zimową Warta zdobyła 10 „oczek” na 15 możliwych i zakończyła jesienne zmagania z 40 punktami na koncie.
"Swojska banda"
Niektórym obserwatorom może być ciężko wytłumaczyć fenomen Warty, ale kapitan zespołu Bartosz Kieliba, który w klubie jest już prawie cztery lata i przeszedł bardzo dużo, potrafi rozgryźć tę sytuację.
- Można to racjonalnie wytłumaczyć. Przed sezonem było wiele wątpliwości i niepokoju. Do samego końca kształtowała się ta drużyna, ale jak czas pokazał, były to dobre ruchy. Stworzyliśmy bardzo dobry zespół, mocny na każdej pozycji. Jest też duża rywalizacja. To nas nakręca, a do tego jest odpowiedni wynik, który zbudował świetną atmosferę - mówił Kieliba po ostatnim meczu w 2019 roku.
Wyniki miały duży wkład w stworzenie jednej z kluczowych rzeczy w szatni, czyli atmosfery. W „Przeglądzie Sportowym” mówił o tym Łukasz Trałka.
- Trochę się bałem, ale nie warunków, a wyników. Zasada jest prosta: kiedy patrzysz, jak ten klub wygląda i czujesz, że ci to nie pasuje, że nie zaakceptujesz, że kapie z dachu, to po prostu tam nie idź. Bo miesiąc-dwa się przemęczysz, ale potem mocno będzie ci to uwierało. Ja od razu dobrze się tu poczułem. Swojski klimat. Banda normalnych, szczerych ludzi. Każdy z nas patrzył, jak na taką Warcinkę, nie traktowali nas poważnie, przecież nawet nie mamy swojego stadionu, rozgrywamy mecze w Grodzisku. A jednak przez całą rundę graliśmy w piłkę, mieliśmy styl. Wyniki pozwoliły nam zacząć wierzyć, że możemy ugrać coś więcej. Teraz to do nas dotarło. Nie boimy się mówić głośno, że walczymy o awans. To byłby czwarty w mojej karierze. Nie wiem, czy wtedy nie skończyłbym kariery
- mówił Łukasz Trałka.
Awans... i powrót do Poznania
Co ciekawe statystyka awansów nie jest korzystna dla Warty. W ciągu ostatnich trzech sezonów tylko jedna z sześciu drużyn, które zimą zajmowały pierwsze lub drugie miejsce w tabeli I ligi, zdołała awansować do ekstraklasy. Był to Raków Częstochowa. Jednak zanim Warta powalczy o awans, musi stoczyć boje na innym polu. Chodzi o poprawę infrastruktury i jakości całego obiektu przy Drodze Dębińskiej, by mógł on spełniać wymogi Fortuna 1. Ligi i PKO Ekstraklasy. Sporą cegiełkę do tego dołożyły władze miasta Poznania, które dwukrotnie w kończącym się roku pomogły finansowo Warcie (obiekty przy Drodze Dębińskiej należą do miasta), dając pieniądze na kocioł gazowy (niezbędny do uruchomienia istniejącego podgrzewania murawy), postawienie sztucznego oświetlenia, budowę hali z nowymi pomieszczeniami klubowy oraz system kontenerowy, gdzie przeniesione zostaną klubowe gabinety w trakcie budowy.
- To jest najlepszy dowód na to, że miasto faktycznie wspiera klub, a nie tylko o tym mówi. Bardzo się z tego cieszymy i bardzo dziękujemy za zrozumienie potrzeb Warty. Zresztą osobiście rozmawialiśmy z kierownictwem Urzędu Miasta i przedstawiliśmy wyzwania. Spotkaliśmy się z życzliwym przyjęciem i przede wszystkim rozmawiamy po partnersku
- mówi Marcin Janicki, szef rady nadzorczej Warty Poznań.
- Priorytetem jest kwestia spełnienia wymogów licencyjnych na pierwszą ligę. W tym sezonie jest to temat oświetlenia. Przetarg został rozpisany do końca maja i wierzymy, że w trakcie rundy uda się wrócić na stadion przy Drodze Dębińskiej. To zamknęłoby temat wymogów infrastrukturalnych na ten sezon - kontynuuje Marcin Janicki.
Czy 2020 rok może być historyczny dla Warty?
- Wychodzimy z założenia, że runda wiosenna to totalnie nowe rozdanie. Może ułożyć się bardzo różnie. Każdy w klubie liczy na to, że wiosną uda się potwierdzić dobrą dyspozycję, ale trzeba pamiętać, że to jest sport. Na wynik finalny składa się bardzo wiele czynników. Z drugiej strony, nie można działać tylko i wyłącznie tu i teraz, bez żadnego planowania. Dlatego rozważamy każdy scenariusz, ale bez żadnego „podpalania się” - mówi Janicki.
- Sport tworzy się dla kibiców i mieszkańców. Warta zawsze była bardzo mocno zżyta z Poznaniem i stąd się wywodzi, tu funkcjonuje. Chcemy znów grać w naszym domu, a tym domem jest Ogródek przy Drodze Dębińskiej. Dlatego byłoby miło jak najszybciej znów cieszyć oko poznańskich kibiców.