W walce o pół stopnia Celsjusza nie wspomoże nas ani rząd, ani samorząd. Musimy zrobić to sami
Ogrody, które ich właściciele z dumą prezentują w konkursie „Ogród w kwiatach i zieleni”, nie istniałyby, gdyby nie codzienne, wielogodzinne podlewanie. Rzeczywiście, hydrofory w okolicy, w której mieszkam, regularnie dudnią, kiedy wyjeżdżam do pracy i kiedy z pracy powracam. Cierpliwie płyną woda i prąd…
Odkręcając zawór od strony ogrodu, zacząłem jednak odczuwać emocje hazardzisty. Poleci, czy nie poleci? Bydgoszczanie są tego lata ustawicznie uspokajani, że nie muszą się obawiać braku wody w kranach. Miejskie wodociągi zostały zmodernizowane, więc tym, do których dociera woda z ujęcia na Brdzie lub z głębin Lasu Gdańskiego, suche krany na pewno nie grożą. Mam nadzieję, że to szczera prawda, a nie jedynie firmowy, wodociągowy piar.
Wodnej propagandy sukcesu na pewno natomiast nie słychać w gminach bydgoskiego obwarzanka. Byłem ostatnio na mszy w Przyłękach (gmina Białe Błota). Jednym z tematów westchnień proboszcza do Boga była właśnie woda.
Patrząc na świat z niebiańskiej perspektywy, naprawdę powodów do zadowolenia nie ma. Właśnie dowiedzieliśmy się, że od następnego poniedziałku będziemy żyć na ekologiczny kredyt. Do 29 lipca bowiem wykorzystamy roczne, światowe zasoby naturalne.
Przeczytaj dalszą część artykułu.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień