W szkole lub obok niej biło się pewnie w młodości wielu czytających te słowa. Młodość musi się wyszumieć... Tak, byle nie za bardzo
"Nie zazna życia ten, który nigdy nie dostał po mordzie" - tak usłyszałem kiedyś od pewnego nobliwego pana. Coś w tym jest, byle nie stało się tak, że przyszkolne "ustawki" zmienią się później w te kibolskie - z maczetami, czy siekierami...
Pamiętam do dziś ten dzień w podstawówce. Ja, „piątkowy”, spokojny uczeń, zostałem wyzwany na pojedynek przez kolegę z klasy. Wysoki, silny... Postrach szkoły.
Przyjąłem wyzwanie, choć wiedziałem, że nie mam z nim szans. Dlaczego?
Do dziś nie mam pojęcia. Może otumaniły mnie młodzieńcze hormony. W każdym razie finał był taki, że tuż za szaletem przy szkole dostałem „bęcki”, ale... odtąd miałem „szacun” - jak to się teraz mówi.
Czy takie „ustawki” uczniów są normalne? Z pewnością się zdarzają, tak jak choćby ostatnio w pobliżu szkoły w Bełchatowie, a dokładnie za sklepem spożywczym. Na szczęście nikomu nic się nie stało.
Policjanci przesłuchali uczniów i ich rodziców, a dyrekcja zakazała wychodzić poza szkołę podczas przerw i w czasie lekcji.
Czy to załatwi sprawę? A to już trudna kwestia „ustawki głów”...