W poszukiwaniu śniegu, czyli jak przywitała nas Słowacja
Z czym kojarzyliśmy Słowację? Z Tatrami, nartami, śniegiem i Tatralandią. Z czym jeszcze? Bratysławą, Koszycami na wschodzie i... Markiem Hamsikiem, pomocnikiem Napoli. Później w głowie jest czarna dziura.
Brak głębszej wiedzy na temat kraju naszych sąsiadów jest co najmniej zastanawiający. W porównaniu z wiedzą Polaków o Czechach - nawet zawstydzający. Wynika to chyba z tego, że Słowacja jest trochę za daleko od Opolszczyzny, by poświęcać jej weekendowy wypad (nie licząc oczywiście skoku do Tatralandii, czyli bardzo popularnego kompleksu basenów blisko granicy z Polską), a trochę za blisko i swojsko, by poświęcać jej na przykład wyjazd wakacyjny.
- Właściciel naszego apartamentu nie krył zdziwienia, że w ciągu naszego kilkudniowego pobytu w Bańskiej Szczawnicy zamierzamy odwiedzić jeszcze inne miejsca. - Po co? Przecież tu jest zwiedzania na dobry tydzień - kręcił głową i wyciągał kolejne foldery. Dobę później zrozumieliśmy, że zaoferował nam przepiękne stare miasto, wpisane na listę UNESCO, właściwie na wyłączność...
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień