W polityce rok podwójnych wyborów i reorganizacji
W maju wybory do Parlamentu Europejskiego, a jesienią do Sejmu i Senatu. Ważniejsze są te drugie, jednak wygrać eurowybory to zapewnić sobie pole position przed elekcją krajową. A to będzie walka o wszystko.
Jeśli zaufać zapewnieniom ministra Jacka Sasina, PiS nie ma zamiaru elekcji parlamentarnej przenosić na wiosnę 2019 r., co sprawia, że to eurowybory będą testem mocy Zjednoczonej Prawicy oraz opozycji, pytanie tylko, czy też zjednoczonej. Ten, kto zwycięży w eurowyborach, będzie miał przewagę psychologiczną przed wyborami najważniejszymi: do Sejmu i Senatu. PiS chce wygrać, by przedłużyć serię zwycięstw i przyjąć strategiczną pozycję przed wyborami krajowymi. Opozycja zaś rozmawia o możliwie najszerszej liście złożonej z polityków PO, Nowoczesnej, SLD i PSL, bo chce przełamać wyborczą passę PiS, które w elekcji samorządowej przegrało co prawda duże i średnie miasta, jednak odbiło niemal połowę sejmików, także ten łódzki.
Jasne na razie jest tylko jedno: eurowybory w Łódzkiem będą inne niż dotąd, bo i obraz list się zmieni. Na liście PO, albo też wspólnej liście opozycji, bo decyzji jeszcze nie ma, nie zobaczymy w Łódzkiem Jacka Saryusza-Wolskiego. To twarz integracji Polski z UE. W trzech kolejnych wyborach zdobywał mandaty z pierwszego miejsca listy PO, póki nie został kandydatem rządu Beaty Szydło na szefa Rady Europejskiej. Poniósł dotkliwą porażkę (27:1), ale może być nr 1 listy PiS w woj. łódzkim. O ile wystartuje, bo kuluarowe wieści mówiły, że łodzianin chce iść na emeryturę. Z drugiej strony jedyne, co mogłoby go odwieść od tej decyzji, to posada unijnego komisarza w nowym rozdaniu. Kandydatem PiS na pewno nie będzie także Janusz Wojciechowski, bo został audytorem w Europejskim Trybunale Obrachunkowym, co wyklucza jego start.
Słychać co prawda, że nr 1 PiS w Łódzkiem, by znów zadziałała magia nazwiska, mógł-by zostać jego brat, wicemarszałek Grzegorz Wojciechowski, ale na razie nikt nie traktuje tej myśli poważnie, bo bardziej prawdopodobne byłoby przeszczepienie do okręgu łódzkiego jakiegoś dużego nazwiska z zewnątrz. PiS już to ćwiczyło z powodzeniem, jednak tylko w wyborach krajowych.
W listopadzie mówiło się, że wysokie miejsce może otrzymać Marek Matuszewski, poseł ze Zgierza. Mocno podpadł jednak prezesowi PiS, upychając członków rodziny na wysokich miejscach list samorządowych, o czym głośno było w całym kraju. Prezes Matuszewskiego zawiesił, ale zgierski poseł ma lojalność kilku radnych sejmiku. Gdyby odeszli, PiS w łódzkim sejmiku mogłoby zapomnieć o władzy. Konflikt niby jest załagodzony, bo jego radni głosują razem z klubem, ale już w grudniu poseł stracił funkcję wiceszefa komisji sportu, więc lokalne PiS jest zdezorientowane. Na głosownia w sejmiku, jak dotychczas, się to jednak nie przełożyło. Niewielu wierzy też w jego ewentualne wysokie miejsce w wyborach do PE, mówi się raczej o gwarancji startu do Sejmu mimo kłopotów wizerunkowych.
Kto zaś otworzy listę PO? Jest dwójka chętnych: były marszałek Witold Stępień oraz była europoseł Joanna Skrzydlewska. Tyle że jest też opcja (na razie nie przesądzona) wspólnej listy PO, Nowoczesnej, SLD i PSL. Nie jest wykluczone, że w takiej konfiguracji „jedynką” mógłby zostać np. były minister rolnictwa Wojciech Olejniczak (SLD). Takie plotki krążyły, ale te najnowsze mówią, że liderem takiej łódzkiej listy miałby być Marek Belka, były premier i szef NBP.
Wybory parlamentarne w Łódzkiem to materia jeszcze bardziej skomplikowana, bo w obecnej sytuacji politycznej w zasadzie nieprzewidywalna. W 2015 r. na 31 mandatów poselskich w trzech okręgach woj. łódzkiego, aż 17 zdobyło PiS. Po jednym przypadło Nowoczesnej i PSL, trzy wygrał Kukiz’15, a dziewięć PO. W zasadzie tylko o posłach Pawła Kukiza można powiedzieć, że będą raczej liderami list w swoich okręgach.
Dwóch posłów PiS - Grzegorz Schreiber i Grzegorz Wojciechowski - weszło do zarządu woj. łódzkiego, ale to wcale nie oznacza, że PiS zrezygnuje z nich w wyborach do Sejmu. W lokalnym PiS jeszcze nie rozgryziono zagadki Schreibera: czy jest marszałkiem do wyborów sejmowych, czy też na pięć lat.
Liderem listy sieradzkiej był Witold Waszczykowski, ale jego przyszłość w PiS to zagadka. Były szef MSZ jest odstawiany przez Nowogrodzką na bocznicę. Pewnym można być raczej Antoniego Macierewicza na czole listy piotrkowskiej, za to w Łodzi o „jedynkę” będą konkurować wicepremier Piotr Gliński i minister Joanna Kopcińska.
Na opozycji sytuacja może być jednak jeszcze bardziej skomplikowana ze względu na ewentualność sformowania wspólnych list, co może wygenerować masę konfliktów ambicjonalnych. W Łodzi na wysokich miejscach musieliby się znaleźć choćby Katarzyna Lubnauer (Nowoczesna) i Tomasz Trela (SLD), to zaś oznacza, że ktoś z obecnych czworga posłów PO dostałby miejsca niebiorące lub został zesłany do wyborów do Senatu. Jedna z teorii mówi o potencjalnym starcie prezydent Hanny Zdanowskiej jako liderki wspólnej listy opozycji, a to ze względu na 70 proc. głosów, które zdobyła w wyborach samorządowych. Miałaby zmobilizować wyborców opozycji i centrum, wykręcić po raz kolejny gigantyczny wynik, po czym zrezygnować z mandatu. To na razie teoria, ale gdyby miała się ziścić, to jest pytanie, czy po serii podwyżek zaserwowanych łodzianom, rzeczywiście mogłaby liczyć na podobny poziom poparcia.
Na razie Zdanowska porządkuje swoje otoczenie. Ma nowego wiceprezydenta, którym został jej kolega z partii Adam Wieczorek i nowego szefa gabinetu, bo jej prawa ręka, czyli Tomasz Piotrowski, dostał posadę prezesa Łódzkiej Spółki Infrastrukturalnej.
W tzw. środowisku politycznym mówią, że przeprowadzka to efekt konfliktu Piotrowskiego z wiceprezydentem Wojciechem Rosickim, ale z otoczenia prezydent słychać tylko śmiech: „ludzie mają myśleć, że obaj panowie się pokłócili”.
Urząd miasta czeka w tym roku większa reorganizacja, a zmiany personalne nastąpią w co najmniej dwóch zarządach spółek.
Powoli personalny krajobraz zmienia też nowy marszałek. Nikogo jeszcze nie zwolnił. Poprzedni korpus dyrektorski rezygnuje po kolei z własnej woli, a w ich miejsca trafiają ludzie z aparatu PiS, najczęściej z Łowicza i Zduńskiej Woli. Podobno wymiana ma przyspieszyć po 29 stycznia, czyli dniu przegłosowania budżetu. Gdy będzie uchwalony, także i w urzędzie marszałkowskim ma dojść do sporej reorganizacji, a łączenie departamentów oznacza, że polecą głowy, także w instytucjach i spółkach podległych marszałkowi.
Opozycja zaś liczy, że sąd ogłosi powtórkę wyborów w okręgu tomaszowsko-skierniewickim po proteście PSL. To miałaby być szansa na odwrócenie większości w sejmiku na stronę KO-PSL, która przegrała z PiS tylko jednym mandatem. Tyle tylko, że nawet gdyby tak się stało, nie oznacza to jeszcze odwołania marszałka i zarządu PiS. By marszałka powołać, wystarczy 17 głosów. By odwołać - aż 19.