W Łodzi jest mniej zatruć dopalaczami
W Łodzi nadal spada liczba zatruć dopalaczami. W tym miesiącu hospitalizowane było tylko czterech pacjentów. W ubiegłym - 27 mężczyzn i 3 kobiety.
- Wiele osób wyjechało na wakacje i pacjentów jest mniej - dzieli się swoimi spostrzeżeniami prof. Anna Krakowiak, toksykolog. - Poza tym od kilku miesięcy, dzięki działaniom podejmowanym przez Urząd Miasta wobec osób wynajmujących pomieszczenia na sklepy sprzedające tego rodzaju środki, liczba zatruć się zmniejsza.
Z tej dobrej zmiany lekarze cieszą się już od kilku miesięcy. W kwietniu liczba zatruć tzw. nowymi narkotykami wyraźnie spadła po raz pierwszy - było ich 35, podczas gdy rok temu o tej samej porze aż 84. W maju odpowiednio 40 (106), a w czerwcu 30 (97).
W ubiegłym roku, rekordowym jeśli chodzi o liczbę zatruć dopalaczami, do kliniki ostrych zatruć trafiło aż 897 pacjentów. W tym roku od 1 stycznia do wczoraj z powodu tego rodzaju zatrucia hospitalizowanych było 295 osób.
Lekarze toksykolodzy odetchnęli z ulga, bo jeszcze kilka miesięcy temu zdarzało się, że w ciągu doby do kliniki trafiało od 8 do 10 pacjentów. Zatrutych przywoziło najczęściej pogotowie z domu, bo rodziny przerażone agresją męża czy syna, który sięgnął po dopalacze, dzwoniły po karetkę. Tacy pacjenci niejednokrotnie demolowali pomieszczenia kliniki, atakowali pielęgniarki i lekarzy. Wśród zażywających dopalacze była grupa tak zwanych stałych bywalców, którzy do kliniki przywożeni byli kilka razy w tygodniu.
Zdarzało się również, że pacjent wypisany po hospitalizacji jeszcze tego samego dnia wracał na oddział z tego samego powodu.
Większość hospitalizowanych w Klinice Ostrych Zatruć to mężczyźni. Najmłodsi pacjenci, którzy tu trafiają, mają 18 lat, najstarsi ok. 40. Często są to osoby, które wcześniej zażywały narkotyki.