W kleszczach. Obóz władzy i reportaż o neonazistach
Reportaż o neonazistach postawił rząd, a dokładnie obóz władzy, wobec może najpoważniejszej decyzji od dwóch lat. Opcja pierwsza: odciąć się zdecydowanie od ONR i innych narodowych organizacji, podziękować dziennikarzom za powstanie materiału, potępić skrajności.
Słowem, wdrożyć w życie zachowania związane z nowym planem premiera Morawieckiego, czyli wielki marsz do centrum i po centrum. Grozi to jednak zerwaniem połączeń z prawicą narodową, która po wypowiedziach ministra Patryka Jakiego zapowiadającego delegalizację ONR o mało co nie ogłosiła wojny z PiS.
Możliwość druga, przed jaką stoi prawica rządząca: podjąć próbę rozmycia tematu, pokrzyczeć na dziennikarzy i najważniejsze: „wytłumaczyć” opinii publicznej w Polsce, że wszystkie wydarzenia związane z filmem miały na celu „oczernienie Polski”.
W tym wypadku raczej obóz władzy utrzyma więzi z prawym skrzydłem narodowym polskiej polityki, trudno sobie jednak wyobrazić marsz do centrum, słabą reakcję na nazistowskie wybryki i przekonywanie Zachodu, że w Polsce nic strasznego się nie dzieje. Tertium non datur - jak mówi stare łacińskie przysłowie. Raczej trzeciego wyjścia nie ma.
Problemem jest strach - czyli kwestia bezpieczeństwa - która odgrywa rolę w politycznych decyzjach wielu obywateli. Ludzie boją się nawet małych grup, ich działań, które choćby tylko teoretycznie stanowią zagrożenie. Przyjęcie werbalnie pobłażliwej postawy przez władze zaszkodzi rządowi nawet przy bardzo radykalnych działaniach przeciw neonazistom - obywatele się o nich nie dowiedzą. I tu dochodzimy do sedna sprawy.
To nie obietnice telewizorów kolorowych w każdym domu rządzą światem - jak przed laty pisał jeden z najwybitniejszych polskich publicystów XX wieku Juliusz Mieroszewski, to nie one zmieniają wyniki wyborów. To nie pięćsetki ani ciepła woda kształtują ludzkie myślenie, ale idee. Tą ideą dającą komfort obozowi władzy w ostatnich latach był pluszowy nacjonalizm prawie połowy świadomych Polaków.
Nie, nie chodzi mi o działaczy partii narodowych, ale tych, którzy jak pelikany łapali w locie hasła typu „wszystko co polskie jest lepsze”. Teraz pierwszy raz mają okazję przekonać się, że z tymi hasłami, gdzieś daleko na zapleczu może być powiązana pewna skrajność.
W rękach rządu leży decyzja, czy wrażenie tych związków przeciąć czy zostawić. Jeśli obywatele, szczególnie ci o centrowych poglądach nie będą pewni, że nie ma jakichś uśmieszków rządzącej prawicy do skrajnych środowisk, może zwyciężyć strach przed nieznanym.