W Gorzowie po 23.00 nie ma gdzie wyjść. Ale to się powoli zmienia
Gorzowianie narzekają na lokale, a ich właściciele na gorzowian. Są i tacy, którzy wychodzą klientom naprzeciw.
- Strasznie irytuje mnie to, że nie mam gdzie wyjść gdzieś wieczorem i posiedzieć ze znajomymi. W tygodniu w naszym mieście to praktycznie niemożliwe, ale od biedy mogę to zrozumieć. Problem w tym, że w weekend też nie jest łatwo o takie miejsce, a to już mnie dziwi i to mocno. Właściciele gorzowskich lokali narzekają na brak ruchu, ale potrafią zamykać je już o 19.00. Albo mają zamknięte w poniedziałki. Absurd! - mówi nasz Czytelnik Paweł. Podobnie jak on myśli wielu gorzowian - często o tym mówią w telefonach do naszej gorzowskiej redakcji albo wpisują na forum Gazety Lubuskie.
Nawet jednak pan Paweł przyznaje, że są u nas dobre przykłady - on wskazuje Dream Burger w centrum. - Długo otwarty, miło spędza się tam czas i jest chyba na każdą kieszeń - mówi. - To prawda, że pracujemy do późna, ale - to może być zaskakujące - wcale nie było łatwo. Początkowo też byliśmy w pracy do 23.00, pod koniec jednak nie było już ruchu - mówi menedżer Dream Burgera Marcin Strzesak. - Postanowiliśmy to jednak przeczekac i cierpliwość popłaciła. Teraz planujemy mieć otwarte jeszcze dłużej. Na razie w tygodniu czynne jest do 23.00, a w weekend do 4.00.
Jego zdaniem liczy się też wygląd lokalu i klimat
- Staraliśmy się stworzyć przyjazne miejse o fajnym standardzie. Nastawiamy się na młodych klientów. I oni nas odwiedzają. Plusem jest nawet wi-fi, z którego często korzystają studenci - mówi menadżer. Aby przyciągnąć klientów, burgerow¬nia podaje nawet tanią pizzę.
Z podobnych założeń wyszli założyciele Czart Pubu na Górczynie
- Chcieliśmy być innowacyjni, zrobić coś, czego nie ma w Gorzowie - mówi menedżerka Edyta Tracz. Specjalność tego pubu to kolorowe drinki (nawet podpalane), ale też szarlotka i kawa. -Lokal jest czynny do ostatniego klienta. - Nie można zamykać o 23.00, jeśli są klienci. To po prostu błąd i to straszny - mówi Edyta Tracz.
Kamila i Aśka, studentki z Gorzowa wskazują nam jeszcze inne miejsca, które można odwiedzieć o 23.00. - Szkoda, że tylko w weekend jest taka możliwość, ale jestem ogromną fanką Barki na Warcie. To miejsce ma swój klimat. No i cały bulwar. Weekendami nie ma tam nudy - mówią dziewczyny. Z kolei ich kolega Antek „jest zakochany” w letnim ogródku przy pubie Łubu Dubu.
- Knajpy są szybko zamykane i w wielu jest za drogo - mówią „GL” mieszkańcy. - W mieście ruch jest słaby, a rabaty się nie opłacają - twierdzą właściciele.
Zbliża się lato, jest już coraz cieplej i o tej porze ludzie naprawdę wychodzą z domów.
- Ostatnio w Gorzowie otworzyła się nowa knajpka. Postanowiłem więc ją sprawdzić. Pierwsze wrażenie? Świetne. Zjadłem smacznie, nie najtaniej, ale porcja była konkretna. Postanowiłem więc wrócić. I straszne było moje rozczarowanie, bo dostałem w tej samej cenie połowę tego, co poprzednio - opowiada gorzowianin Marcin Kajec. Później wrócił tam jeszcze raz, ale w jego oczach lokal stracił też „drugą szansę”. - Poczułem się oszukany. Za drugim i trzecim razem dostałem zupę w półmisku z wysokim dnem. Talerz był duży, ale mało „treściwy” - mówi pan Marcin. Zauważa, że takie sytuacje zdarzają się w wielu gorzowskich lokalach. - Ceny są często zabójcze, nie ma szans, by odwiedzać te miejsca często. Do tego niemal wszystkie lokale są szybko zamykane. Można jeść i pić piwo, ale tylko do 18.00, góra do 20.00 - mówi.
Podobnego zdania jest 25-letnia Martyna: - W takich sytuacjach na ratunek przychodzą McDonald’s, Tesco i stacje benzynowe. Może brzmi to zabawnie, ale gdy jest się z kimś w centrum wieczorową porą w środku tygodnia, to nie ma w naszym mieście gdzie usiąść - opowiada Martyna.
- Gorzowskim lokalom brakuje innowacyjności, choć oczywiście nie wszystkim. Trzeba iść za potrzebami klienta. Jeśli są chętni na wieczorne wyjścia, należy zrobić ukłon w ich stronę. Proste - mówi Marcin Strzesak z Dream Burgera. Podobnie uważa Edyta Tracz z Czart Pubu (o obu lokalach piszemy na str. 1): - Liczy się otwartość na klienta. Dlatego nie wypraszamy ludzi, a czekamy z zamknięciem się do ostatniego klienta.
Dlaczego inni zamykają „o 18.00, najpóźniej o 20.00”?
- Nie ma ruchu, więc nie ma sensu płacić za coś, co nie jest używane. Trzeba płacić personelowi, za energię... - mówi jeden z właścicieli lokali (zastrzega dane do naszej wiadomości). Jego zdaniem wieczorami nikt nie wychodzi na miasto, bo nie ma u nas takiej kultury. Inny właściciel pubu tłumaczy z kolei wysokość cen: - Promocje mają zły skutek. Kiedy widzę, że coś jest na promocji, to od razu mam wrażenie, że jest za np. nieświeże albo podrobione - twierdzi. Ale z naszych obserwacji wynika, że jego lokal świeci pustkami...
- Oczywiście, że w Gorzowie niewiele osób wychodzi z domów wieczorami w tygodniu. Ale jak mają wychodzić, skoro nie mają gdzie? Młodzi ludzie nauczeni są już żyć nieco inaczej i oczekują tego, że w środę nawet o 22.00 mają chociaż gdzie zjeść pizzę. Poza tym zbliża się lato, jest już coraz cieplej i o tej porze ludzie naprawdę wychodzą z domów. Może więc drodzy przedsiębiorcy wezmą to do serca? - zastanawia się Ania Kowal. O otwieraniu się na potrzeby klientów mówi właściciel Cafe Costa Tomasz Michalski: - Od kiedy ożywił się bulwar, latem klienci „odpływali” właśnie w tamtą stronę miasta. Stworzyliśmy więc 4 lata temu ogródek w Parku Róż i cieszy się on powodzeniem. Mamy już nawet stałych klientów, którzy wpadają rano na omlet czy jajecznicę na świeżym powietrzu.