To odkrycie cieszy przede wszystkim potomków Żydów będzińskich. Jeden z nich postanowił do tego miejsca przekazać wykonaną własnoręcznie mezuzę
W Będzinie przed II wojną światową, Żydzi stanowili około połowy mieszkańców miasta, w przybliżeniu jakieś 25 tysięcy osób. Nie powinien zatem dziwić fakt, że w mieście, oprócz głównej Wielkiej Synagogi na Wzgórzu Zamkowym, mogącej pomieścić ograniczoną liczbę wiernych, istniały liczne prywatne domy modlitwy. Były one ulokowane w kamienicach, piwniczkach oraz oficynach . W przedwojennym Będzinie miało ich istnieć blisko 80. Wiemy o lokalizacji czterech. Dlatego każde kolejne odkrycie, uchyla rąbka tajemnicy o życiu w wielokulturowym niegdyś mieście.
Kamienica na ulicy Modrzejowskiej w Będzinie, w której niedawno odkryto pozostałości po prywatnym domu modlitwy, nie różni się niczym od innych kamienic w mieście. Elewację budynku odnowiono kilka lat temu, jednak klatka schodowa i piwnice wciąż pozostały nietknięte.
- Na wielu framugach zachowały się cienie po mezuzach. Z odsłoniętych przestrzeni, szczególnie na suficie można odczytać symbole miesięcy. Część przedstawia instrumenty muzyczne - mówi Adam Szydłowski, lokalny badacz historii Żydów. To on odkrył to miejsce. Do piwnicy prowadzą drewniane drzwi zamykane na kłódkę. W środku czuć wilgoć, w niektórych miejscach ściany są pokryte grzybem. W pierwszej części znajduje się miejsce, w którym rytualnie myto ręce. Ciekawostką jest fakt, iż odkryty dom modlitwy składa się z dwóch poziomów, co wyraźnie wskazuje na oddzielenie Babińca od części, w której modlili się mężczyźni. Dawny Dom Modlitwy został podzielony w części górnej na cztery pomieszczenia. Taki sam los spotkał pomieszczenia na poziomie obecnych piwnic.
- Żadne to odkrycie - mówi mężczyzna wychylający się z okna na parterze kamienicy. - Tutaj przecież obok była kamienica pełna takich malowideł, ale została wyburzona. A od frontu w piwnicy był sklep żydowski - wspomina.
Mezuza wykonana przez potomka Żydów Będzińskich
Gdy tylko Adam Szydłowski poinformował urzędników o odkryciu w piwnicy, na Modrzejowskiej zebrała się komisja, by przeprowadzić wizję lokalną. Jedną z osób uczestniczących w tym spotkaniu był wojewódzki konserwator zabytków. - Czekamy na jego opinię, wtedy będziemy mogli coś więcej powiedzieć odnośnie samych procedur - tłumaczy Kinga Wesołowska, rzeczniczka Urzędu Miejskiego w Będzinie.
Mieszkańcy, w których piwnicach znaleziono malowidła, będą musieli je opróżnić. Wszystkie rzeczy zostaną przeniesione do mieszczącej się w podwórzu drewutni. Choć jeszcze emocje nie opadły po tym odkryciu, Beny Herszkowic, potomek Żydów będzińskich postanowił spontanicznie przekazać wykonaną własnoręcznie mezuzę do nowo odkrytego domu modlitwy.
Dlaczego odkrywanie żydowskiej historii miasta jest takie trudne, a spośród kilkudziesięciu dawnych domów modlitwy znamy raptem kilka? Odpowiedź przynoszą realia powojennej historii, kiedy ślady po żydowskich mieszkańcach miasta starano się zacierać.
Dawne domy modlitwy były adaptowane na piwnice (jak dom modlitwy Mizrachi przy ul. Potockiego), na mieszkania (dom modlitwy Cukiermanów), zmieniano ich funkcję, zapominając o dawnym przeznaczeniu. Malowidła naścienne zamalowywano, często bezpowrotnie niszcząc. Dziś, ponad 70 lat od zakończenia wojny, szanse na natrafienie na pozostałości takich miejsc są nikłe.