W Anglii zyski. Tutaj plajta
Mają kapitał, bo zarobili za granicą. Na Kujawach i Pomorzu otwierają firmy i... tracą oszczędności. Budowlańcy toną w długach. Z małych remontów długo nie wyżyją, a duże zlecenia to często mina.
- Często tym, którzy po 10 latach wracają z gotówką z Anglii, gdzie pracowali przy remontach mieszkań, wydaje się, że są wielkimi fachowcami - uważa pan Mariusz (nazwisko znane redakcji), budowlaniec z okolic Bydgoszczy. - Zakładają w Polsce firmy i co dalej? Zimny prysznic! Klienci w kraju czepiają się wszystkiego. Chcą płacić jak najmniej, za jak najlepsze usługi i wykonane w astronomicznym tempie. Ci rzekomi specjaliści nie dają rady i psują rynek, bo ich umiejętności pozostawiają wiele do życzenia. W końcu plajtują. Znam chłopaka, który po dwóch latach pracy w Polsce wrócił na Wyspy. Tak wyszedł na biznesie w Polsce, że stracił wszystkie oszczędności.
- Przez 10 lat w Polsce wiele się zmieniło - komentuje Józef Gramza, prezes Pomorsko-Kujawskiej Izby Budownictwa. - Na początku, owszem, można robić remonty u znajomych i dalej u ich znajomych, ale to nie zadziała na dłuższą metę. Gdy w grę wchodzi poważniejsza budowlanka, zaczynają się schody. To bardzo trudny rynek, duża konkurencja i nierzadko robota na granicy opłacalności.
Gramza ma na myśli m.in. firmy, które uczestniczą w państwowych przetargach, gdzie wciąż, mimo zapowiedzi zmiany prawa, liczy się najniższa cena. - Przedsiębiorcy pracują często ledwo na koszty, a gdy nagle coś wyskoczy, choćby jakaś usterka, wtedy muszą dokładać do interesu. Inny problem, który paraliżuje branżę: jeden drugiemu nie zapłaci w terminie, bo również ma kłopoty, więc pojawiają się zaległości. Trzeba iść po pomoc do kancelarii prawnej, ale to również nie jest za darmo. Tak firmy wpadają w tarapaty. W sektorze jest bardzo źle i jeśli nic się nie zmieni, będzie jeszcze gorzej.
Słowa prezesa PKIB potwierdzają liczby. Kujawsko-pomorskie firmy budowlane są winne swoim dostawcom prawie 14 mln zł, każda przeciętnie ponad 10 tys. zł (dotyczy wpisanych do Rejestru Dłużników BIG InfoMonitor). Na czarnej liście jest ich już 1337.
Niezależnie od tego takich działalności w regionie przybywa. Rok temu w maju było ich 22 495, w maju tego roku - 23 113.
Skąd tendencja wzrostowa?
- Jak już było tutaj powiedziane, do kraju wracają niektórzy polscy emigranci i przywożą oszczędności. Nie ma dla nich pracy na etacie, więc zakładają firmy, i bardzo często właśnie budowlane - mówi Gramza.
Taki biznes trzeba jednak przemyśleć. W Rejestrze Dłużników BIG InfoMonitor wpisanych jest obecnie 22,2 tys. polskich przedsiębiorstw budowlanych, z łącznym długiem przekraczającym 221 mln zł. Najwyższa suma zaległości wynosi ponad 9,26 mln zł. Średnio jednemu wierzycielowi przedsiębiorca jest winien 9962 zł. Niemal 17 proc. należności opóźnionych jest ponad 60 dni.
Branża budowlana w regionie
Najwięcej przeterminowanych należności
W porównaniu z innymi branżami to właśnie w budownictwie mamy do czynienia z najwyższym udziałem przeterminowanych należności - wynika z najnowszego badania Millward Brown na zlecenie BIG InfoMonitor wśród mikro, małych i średnich firm skarżących się na problemy z płatnościami.
Z opóźnieniem albo wcale
Mariusz Hildebrand, wiceprezes BIG InfoMonitor: - Na każde wystawione na fakturze 1000 złotych 169 złotych trafia do kasy z ponad 60-dniowym opóźnieniem lub nie wpływa wcale. Co gorsza, deklarowane przez firmy budowlane średnie sumy zaległości od jesieni zeszłego roku poszły w górę - z 67,4 tys. zł do 71,6 tys. zł. W innych sektorach w tym czasie doszło do spadków tych kwot z około 40 tys. zł do 23-28 tys. zł.