
Sto lat temu krążył po stolicy dowcip, w którym padało pytanie: jakie państwo jest największym na świecie? Należało odpowiedzieć, że oczywiście Polska, ponieważ jest państwem bez granic.
Takie „smaczki” wyciągał i w swoje opowieści historyczne wplatał Olgierd Terlecki, autor m.in. „Pułkownika Becka” i „Z dziejów drugiej Rzeczypospolitej”. To, co dziś wywołuje uśmiech, sto lat temu wcale nie było zabawne, a przede wszystkim oczywiste.
„Rysował się właśnie kształt owych granic na północnym zachodzie, gdzie decyzją Rady Najwyższej Polska miała objąć Pomorze z mizerniutkim skrawkiem wybrzeża (...) i z jednym tylko miasteczkiem rybackim Puckiem. Utworzony został Front Pomorski w sile około czterech dywizji, z gen. Józefem Hallerem jako dowódcą”- pisze Terlecki.
Śmiało można powiedzieć, że o tej porze, sto lat temu, Polacy żyli w dwóch różnych rzeczywistościach - ci w Galicji i byłym Królestwie Polskim od roku cieszyli się wolnością, zaś polscy mieszkańcy ziem zagarniętych przez Prusaków - „jutrzenki wolności” ciągle wypatrywali.
Nawet dzisiejsze Kujawsko-Pomorskie „wolnościowo” było zróżnicowane.
Czytaj więcej w pelnej wersji artykułu.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień