Zbigniew Bartuś

Urodzeni mordercy i zakładnicy mniejszości, czyli dlaczego co tydzień grzebiemy Zielonki, choć za granicą każdy z nas karnie nosi maseczkę

Urodzeni mordercy i zakładnicy mniejszości, czyli dlaczego co tydzień grzebiemy Zielonki, choć za granicą każdy z nas karnie nosi maseczkę
Zbigniew Bartuś

W nieprzesadnie długiej kolejce po trzecią dawkę szczepionki słyszę od współstaczy, że „Polacy to urodzeni mordercy, którzy z umiłowania źle pojętej wolności lub wiary w jakieś bzdury gotowi są poświęcić życie stu tysięcy rodaków”. Przez okno widzę karetki dowożące do szpitala kolejnych antyszczepionkowców z saturacją poniżej 70 oraz zdołowanych pacjentów, którzy właśnie się dowiedzieli, że z powodu powiększenia liczby łóżek covidowych znikły łóżka kardiologiczne i nowotworowe, a operacje się nie odbędą. I odruchowo zgadzam się z tezą o „urodzonych mordercach”. Ale zaraz się nie zgadzam.

Na początku pandemii różne kraje próbowały przyjmować odmienne strategie w walce z nią – większość wybrała brutalne lockdowny, zamykanie granic i nieba, totalną izolację; w Europie w zasadzie tylko Szwecja poszła inną drogą. Można było debatować na temat obranych taktyk, bo to była totalna nowość i w samym środowisku naukowym – także epidemiologów i wirusologów – nie było pewności, co należy robić. Ale ten spór już się skończył. Wszyscy poważni naukowcy mówią to samo. Jeśli ktoś ich nie słucha, to znaczy, że nie chce. Lub z jakichś powodów nie może.

W rok po pojawieniu się szczepionek można z całą pewnością powiedzieć jedno: im wyższy poziom wyszczepienia społeczeństwa, tym mniej ciężkich przypadków i zgonów. Przed zachorowalnością szczepionki nie chronią, bo ich skuteczność nie jest przecież stuprocentowa i z upływem czasu spada; więc – owszem – zaszczepieni też mogą zarażać. Ale jeśli nawet zachorują, to w 99 proc. wypadków posiedzą tydzień z objawami grypopodobnymi i tyle; wiek zaszczepionych zmarłych na covid w krakowskich szpitalach w ostatnich tygodniach przekracza 80 lat – i chodzi tu o osoby chore na inne choroby. W przypadku niezaszczepionych przebieg covidu jest morderczo gwałtowny nawet u zdrowych wcześniej jak rydz 20-30-latków.

Z tym nie da się nijak polemizować. W Izraelu średnia liczba zgonów z ostatnich tygodni wynosi… 3 osoby dziennie, w Portugalii - 13, w Danii – 11, w równie ludnej jak Polska Hiszpanii – 25, w o połowę ludniejszych od Polski Włoszech – 75. To są najlepiej wyszczepione kraje Europy: przed tragicznymi skutkami covidu zabezpieczyło się tam ponad 75 procent obywateli. W Polsce ów odsetek wynosi 55 proc., co daje nam piąte miejsce od końca. I zarazem pierwsze w statystyce zgonów. Średnia za ostatni tydzień to 382 – i stale rośnie. Jest to dokładnie 357 osób więcej niż w Hiszpanii. Podaję precyzyjnie, bo jedna osoba w tę lub tamtą oznacza czyjąś mamę, babcię, żonę, córkę, siostrę albo czyjegoś męża, ojca, syna, brata… A my mamy na tle Hiszpanii 357 osób więcej w TAMTĄ – każdego dnia. Od połowy listopada pogrzebaliśmy Zielonki lub Zabierzów – choć mogliśmy tego uniknąć. Dlaczego doświadczamy tej tragedii?

Tu wracamy do teorii „urodzonych morderców” (choć lepsza byłaby nazwa „sprawcy rozszerzonego samobójstwa”). Otóż słyszymy od władzy, że ona nie może do niczego obywateli zmuszać (choć przecież notorycznie to robi – w imię innych ważkich celów; weźmy ochronę granicy), że tacy po prostu jesteśmy i już. Tylko że ja mam wrażenie, że Grecy, Hiszpanie, Włosi, Portugalczycy, Francuzi są „tacy” bardziej, a mimo to ich rządy wprowadziły rozwiązania służące zmotywowaniu ludzi do szczepień. Zupełnie inaczej podchodzą też do egzekwowania istniejących zaleceń, m.in. noszenia maseczek.

Prosty przykład: byłem przez tydzień w Hiszpanii. Część współuczestników mojego lotu to byli ewidentnie antymaseczkowcy i antyszczepionkowcy. Ale na krakowskim lotnisku musieli przestrzegać wszystkich zaleceń, bo władze Kraków Airport mocno dbają, by nikt bezkarnie nie kontestował nakazów i zakazów. Podobnie w samolocie - i na terenie Hiszpanii: wszelkie próby kontestacji spotykały się momentalnie z reakcją – policji, strażników, personelu sklepów, banków, restauracji itd. I Polak za granicą okazywał się obywatelem odpowiedzialnym, a przynajmniej – karnym i praworządnym. Nie żadnym tam „urodzonym mordercą”.

Proste pytanie: dlaczego inaczej zachowuje się w Polsce? Czy dlatego, że wszyscy staliśmy się zakładnikami niedouczonej, niekompetentnej i/lub zmanipulowanej mniejszości?

Zbigniew Bartuś

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.