Unia nie jest ani taka idealna, ani taka zła [rozmowa]
Rozmowa z dr. hab. AGNIESZKĄ LEGUCKĄ, politolog, ekspertką do spraw bezpieczeństwa, o przyszłości Polski w Unii.
Czy Unia może dążyć do tego, żeby wykluczyć państwa takie jak Węgry, Czechy, a teraz i nas z Unii, bo odżegnujemy się od wartości Wspólnoty?
Raczej nie przewiduję scenariusza wykluczenia państw Grupy Wyszehradzkiej z UE. Odwrotnie, to kraje Europy Środkowej starają się szantażować Europę kolejnymi „Exitami”, a argumenty o wartościach sprowadzają do schematu, że skoro wszyscy łamią zasady, to i nikt nie ma prawa narzucać nam swoich rozwiązań. Zastanawiam się jak to się stało, że wartości europejskie tak szybko stały się dla polskiego rządu obce? Przekonanie, że Bruksela nam coś narzuca jest nieprawdziwy. Zapomina się, że Polska powinna bronić swoich interesów w instytucjach europejskich: Radzie Europejskiej, Parlamencie Europejskim, gdzie także zasiadają polscy przedstawiciele. Może po prostu dyplomacja w tym zakresie mogłaby być lepsza. Tymczasem niedostatki negocjacyjne rekompensujemy przekonaniem o „złej Brukseli”.
Dużo mówi się o tym, że Unia potrzebuje przedefiniowania, nowego pomysłu w obliczu zagrożeń terroryzmem czy kryzysu imigracyjnego. Ale nikt tego pomysłu nie ma.
Zanim weszliśmy do UE, mówiło i pisało się o niej tylko dobrze. Natomiast obecnie weszliśmy w fazę, że o Unii mówi się albo źle, albo wcale. Prawda jest taka, że Unia Europejska nie jest ani tak idealna, ani nie jest tak zła, jak ją się przedstawia. Może mieliśmy przez wiele lat wyidealizowany obraz UE i uważaliśmy, że wszystkie problemy, także nasze wewnętrzne „załatwi” Bruksela. Ale jest to organizacja, którą współtworzymy, więc ma dokładnie tyle „siły oddziaływania”, aby reagować na kryzysy, ile państwa członkowskie są gotowe jej oddać.
Dr Agnieszka Legucka: - Dziś o Uni mówimy albo źle, lub wcale.
I tutaj pojawia się problem.
Kiedy zaczęły się kolejne kryzysy: ekonomiczny, finansowy, migracyjny, to nagle okazało się, że państwa zamiast stawiać na ściślejszą integrację, zaczęły koncentrować się na własnych problemach i narodowych interesach. To wykształciło Unię kilku prędkości, z centrum - Niemcami i Francją - oraz peryferiami, w które uderzył kryzys finansowy i migracyjny, a jednocześnie, to nie one podejmowały kluczowe decyzje. Ale warto pamiętać, że mimo tych egoizmów narodowych kryzys finansowy udało się przetrwać dzięki rozwiązaniom wspólnotowym. A obecną falę migracyjną zahamował nie mur budowany przez Węgry, ale porozumienie UE z Turcją. Pod koniec 2015 roku dziennie przybywało na Bałkany 6000 osób, w czerwcu 2016 r. już tylko 50 osób.
To jednak nie znaczy, że kryzys został zażegnany.
Ale jego rozwiązanie nie jest możliwe przez jedno państwo. Po Brexicie i wzroście nastrojów nacjonalistycznych, na nowo uwierzyć w projekt europejski nie jest łatwo, ale tylko w ten sposób możemy sobie poradzić z wyzwaniami zewnętrznymi dla Europy.
Czy jest jakieś remedium na to, co się teraz z nami dzieje?
W Polsce obserwujemy rosnące podziały społeczne, które budują się wokół politycznych sporów. Politycy wydają się korzystać na tej sytuacji, bo ludzie koncentrują uwagę na wzajemnym oskarżaniu się o brak racji, tymczasem następuje zagarnięcie instytucji państwowych, niespotykana wymiana elit i najszybciej rosnący dług publiczny po 1989 r. Na polsko-polskiej wojnie korzysta tylko i wyłącznie władza, która od czasu do czasu „jedynie wrzuca” kolejne powody do kłótni o Smoleńsk, Trybunał Konstytucyjny, aborcję, żołnierzy wyklętych i wiele innych. Gra się na naszych najgorszych cechach narodowych, takich jak egoizm, wieczne narzekanie i obwinianie wszystkich. Do tego głęboko w polskiej świadomości tkwi element spisku i gry politycznej ponad naszymi głowami. Tymczasem Polacy mają też cechy wspaniałe: solidarność, odwagę i przedsiębiorczość. Trzeba będzie czasu, aby poradzić sobie ze wzajemną niechęcią, przełamać podziały w rodzinach i wśród znajomych.