Organizacja zrzeszająca prezesów prywatnych szpitali, pozostających poza siecią twierdzą, że w trzecim kwartale 2018 roku może zabraknąć pieniędzy na hospitalizację pacjentów.
W połowie 2018 roku kończą się kontrakty szpitali prywatnych, podpisane na wykonywanie niektórych usług. Dla większości tych jednostek, pozostających poza siecią szpitali, aż 60 procent przychodów to pieniądze otrzymywane właśnie od NFZ. Dodajmy, że NFZ wcale nie finansuje chirurgii plastycznej.
Poważne zagrożenie
Co się stanie, jeśli umowy na świadczenie usług medycznych nie zostaną przedłużone?
- Brak tych pieniędzy dla szpitali to zabójstwo. Większe szpitale, które mają także laboratoria, sprzęt do badań, na przykład tomograf komputerowy lub rentgen, przeżyją, ale szpitale monospecjalistyczne zginą - mówi Andrzej Sokołowski, prezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Szpitali Prywatnych z siedzibą w Gdyni.
Andrzej Sokołowski podkreśla, że w rozwiniętych państwach zachodniej Europy sektor prywatny rozwija się i współpracuje z sektorem publicznym. We Włoszech, Francji i w Hiszpanii szpitale prywatne stanowią połowę wszystkich jednostek. W Polsce niestety tak nie jest.
Wady systemy
Pieniędzy na szpitalnictwo jest ciągle zbyt mało, ponieważ te znajdujące się w systemie, zdaniem prezesa OSSP, „rozpływają się”. Nikt dziś nie kontroluje tego, na co przeznaczają je szpitale publiczne.
- Nikt nie bada wydatków, nikt nie porównuje, ile dni pacjent przebywa w szpitalu publicznym, a ile w prywatnym - twierdzi Andrzej Sokołowski.
Jakie są zagrożenia i czy mogą uderzyć w pacjenta? Przeczytasz w dalszej części artykułu.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień