Uderzał co najmniej 42 razy w ciało żony. Ponownie zbadają oskarżonego
Już trzeci zespół będzie obserwował Piotra L., oskarżonego o zabójstwo żony.
Ponieważ psychologiczno-psychiatryczna opinia, którą przedstawili biegli na podstawie obserwacji oskarżonego w oddziale więziennym w Szczecinie, nikogo nie satysfakcjonowała, w listopadzie sędzia Małgorzata Ziółkowska , przewodnicząca składu orzekającego, powołała kolejnych biegłych.
W piątek, podczas kolejnej rozprawy jej uczestnicy usłyszeli, że biegli na podstawie rozmowy z oskarżonym i dostępnych im dokumentów z poprzednich obserwacji nie są w stanie określić, jaki był stan psychiczny Piotra L., gdy w czerwcu 2015 roku mordował żonę w ich mieszkaniu w Jezierzycach, gm. Słupsk.
Z tego względu biegli wnioskowali, aby przeprowadzić kolejną obserwację oskarżonego. Zgodzili się na to wszyscy: prokurator Artur Kido, obrońca - mecenas Ewa Rożnowska-Iwanicka, adwokaci reprezentujący rodzinę, a nawet sam oskarżony, który swoją zgodę wyraził z lekkim uśmiechem na ustach. Pewne wątpliwości mieli tylko członkowie rodziny Agnieszki L., żony oskarżonego. - Zdajemy sobie sprawę, że procedura dopuszcza możliwość powołania kolejnych biegłych, ale te działania wyglądają na rozmywanie sprawy, co może doprowadzić do tego, że Piotr L. zostanie potraktowany łagodnie - komentowali w sądowych kuluarach krewni ofiary, którzy już od wielu miesięcy nie uważają go za członka rodziny.
Uderzał co najmniej 42 razy w ciało żony
Ostatecznie sędzia Małgorzata Ziółkowska zdecydowała, że Piotr L. trafi na czterotygodniową obserwację do Starogardu Gdańskiego. Z opinią, która zostanie opracowana na jej podstawie, uczestnicy procesu zapoznają się 7 lutego. Nie jest wykluczone, że wtedy też zapadnie wyrok. - Dlaczego zależało pani na kolejnej obserwacji? - zapytaliśmy obrończynię Piotra L.
- Bo jeśli ktoś ma być skazany na 25 lat więzienia, to muszą być wyjaśnione wszystkie wątpliwości - usłyszeliśmy od mecenas Ewy Rożnowskiej-Iwanickiej.
- Zwykle bowiem, jeśli ktoś zabija, to uderza raz, a w tym wypadku mamy ponad 40 ciosów zadanych w różne części ciała. To nie jest normalne zachowanie. O tym, że ciosów było ponad 40, podczas piątkowej rozprawy mówiła także dr Dorota Pieśniak, biegła, która reprezentowała Gdański Uniwersytet Medyczny, gdzie przeprowadzano sekcję zwłok zamordowanej.
Według opinii posekcyjnej z tej placówki Piotr L. uderzał nożem swoją żonę w różnych pozycjach - na stoją- co, gdy się broniła, i gdy już upadła. Zadanych ran było tak dużo i zadano je w takie miejsca w jej ciele, że nawet gdyby - jak stwierdziła biegła - natychmiast rozpoczęto akcję ratunkową, to i tak nie byłoby żadnych szans na uratowanie Agnieszki L. Rodzina zamordowanej po tych słowach siedziała na sali rozpraw ze łzami w oczach. Podczas rozprawy poinformowała również sąd, że doprowadziła do zmiany nazwiska có- rek Piotra i Agnieszki L.
- Teraz noszą nazwisko panieńskie mamy, bo ojciec nie zasługuje, aby miały jego nazwisko - wyjaśniła nam rodzina. Ponadto usłyszeliśmy, że Sąd Rodzinny w Słupsku zdecydował, że opiekunem dziewczynek będzie ich babcia, z którą mieszkają w innej miejscowości, bo władze gminy zgodziły się na przyznanie rodzinie innego mieszkania, aby dziewczynki nie musiały mieszkać tam, gdzie ich ojciec zabił mamę.
Adwokaci rodziny dołączyli także do akt sprawy zaświadczenie o tym, że po 2000 roku Piotr L. uzyskał pozwolenie na posiadanie broni. Aby mógł ją otrzymać, musiał przejść badania psychologiczne.
-To zezwolenie jest już nieważne, bo co kilka lat trzeba je odnawiać. W 2003 albo 2004 roku tego nie zrobiłem - wyjaśnił oskarżony, a po chwili dodał, że nie przeszedł ponownego sprawdzianu.
Nie wiadomo jednak, czy tak rzeczywiście było. Choć rodzina zamordowanej uważa, że proces trwa już zbyt długo, to na sądowym korytarzu usłyszeliśmy, jak adwokat przekonywał ich, że przebiega on bardzo szybko, a sę- dzia Ziółkowska prowadzi proces bardzo dobrze i zgodnie z procedurą