Uczniowie I LO i „Lotnika” wiedzą, jak pomagać innym. Falą dobroci zarazili całą Zieloną Górę
Tak wspaniałej pomocowej mobilizacji w naszym mieście nie było już dawno. I oby ten „wirus” pomagania zaraził jak najwięcej z nas.
Kiedy niecały miesiąc temu ruszała akcja pomocy dla Kamili Machnickiej, większość osób z przerażeniem patrzyła na kwotę, jaka jest potrzebna na leczenie dziewczyny. 240 tys. złotych wydawało się celem nie do osiągnięcia. Tym bardziej w tak krótkim czasie. Licealiści z „jedynki” odłożyli jednak na bok wszelkie wątpliwości i postawili na działanie. Bo liczył się czas i walka o życie Kamili.
- Cała akcja rozpoczęła się z inicjatywy młodzieży, koleżanek Kamili, samorządu uczniowskiego. Dopiero potem temat podjęli nauczyciele i rodzice. Pomysłów było bardzo dużo. Tyle, że ten zapał momentami musieliśmy stopować - opowiada Ewa Habich, dyrektor LO nr 1.
Lista imprez organizowanych dla Kamili zaczęła się wydłużać
Oprócz kiermaszów ciast, były to koncerty, licytacje, a nawet bieg. Na baczność postawiono wszystkie media, które na bieżąco informowały o zbliżających się wydarzeniach. - Na apel odpowiedzieli również wszyscy nasi absolwenci, Tomasz Lis, Bartek Jędrzejak, Michał Malitowski, Dorian Zarzycki, którzy między innymi przekazywali różne rzeczy na organizowane aukcje - dodaje dyrektorka i przyznaje, że była zdziwiona tylko tym, że potrzebne pieniądze udało się zebrać w tak krótkim czasie. Bo o wielkie serca i chęć do pomocy swoich uczniów była spokojna.
- Co tu dużo mówić, to są po prostu dobrzy ludzie, którym nie jest obojętny los drugiego człowieka - stwierdziła.
Niemal w tym samym czasie wielki „pomocowy zryw” rozpoczął się też w Zespole Szkół Akademickich, czyli popularnym „Lotniku”. Uczniowie tej szkoły również udowodnili, jak wielkie mają serca. Wielkiej pomocy potrzebował ich kolega, zorganizowali się więc, żeby go wesprzeć.
- W naszej szkole również odbyło się mnóstwo akcji pomocowych, których w tej chwili nawet nie jestem w stanie zliczyć. Z tą jednak różnicą, że z apelem o pomoc nie wychodziliśmy na zewnątrz. Wszystko odbyło się w murach naszej szkoły. Uczniowie przychodzili i pytali o możliwość organizacji kiermaszu, nocy filmowej, na których zbierane były pieniądze - mówi wicedyrektor Agnieszka Makarska. I zwróciła uwagę na to, że zarówno uczniowie jej szkoły, jak i Liceum nr 1, zapoczątkowali niezwykłą falę dobroczynności, która otworzyła serca zielonogórzan.
- W tej chwili możemy już mówić o jakiejś niesamowitej spirali pomocy, którą trudno jest zatrzymać. Ta pomoc przechodzi z rąk do rąk i przypomina efekt domina - dodaje pani Agnieszka.
Skoro udało się już zebrać potrzebne na leczenie Kamili pieniądze, wielka mobilizacja również powinna ucichnąć. Cel został osiągnięty. Tak się jednak nie stało...
- Dla mnie najważniejsze w tej akcji jest to, że uczniowie zapowiedzieli chęć pomocy także innym potrzebującym, których wokół jest wielu. To oni zwrócili uwagę na swojego kolegę z „Lotnika” i włączyli się do pomocy. Naprawdę, jestem zdumiona, że ten zapał w ich sercach nie gaśnie - mówi Ewa Habich. Dodaje też, że „sprawa Kamili” nie została jeszcze zamknięta. Wszyscy w szkole trzymają rękę na pulsie. - Jeśli okaże się, że dziewczyna będzie potrzebowała kolejnych pieniędzy, jesteśmy w gotowości. Wystarczy sygnał i działamy dalej.