Ubezpieczenia w szkołach. Jak to wygląda w Bydgoszczy?
Złamana ręka, rozbita głowa, wybity ząb - m.in. takich kontuzji doznają uczniowie w szkołach. W tym roku w Toruniu wielu z nich może nie mieć ubezpieczenia. Sprawdziliśmy, jak będzie w naszym mieście.
Na stronach internetowych niektórych toruńskich placówek oświatowych już w sierpniu pojawiły się informacje, że w tym roku szkolnym nie będzie grupowego ubezpieczenia uczniów od następstw nieszczęśliwych wypadków. Zapytani przez nas dyrektorzy tłumaczą, że to MEN wydało takie zalecenia, kuratorium je powtórzyło, a władze miasta zrobiły z nich użytek. Nieoficjalnie mówiło się o okólniku, który miał trafić do szkół.
- Prezydent Torunia nie wydawał takiego okólnika. To, że dyrektor nie jest uprawniony do zawierania zbiorowych polis w szkołach, wynika ze stanowiska ministerstwa otrzymanego na nasz wniosek w 2016 r. I to stanowisko rozesłaliśmy w 2016 r. do dyrektorów szkół - mówi Anna Kulbicka-Tondel, rzeczniczka prezydenta Torunia.
Niezdrowe emocje
- Tłumaczono nam, że zawieranie umów z ubezpieczycielami, nawet gdy wybierała ich rada rodziców, było nie do końca etyczne - mówi Adam Orgacki, dyrektor SP nr 31 w Toruniu. - Krążyły opowieści, że szkoły i nauczyciele dostają prezenty od agentów za podpisanie umów. To nieprawda, ale budziło niezdrowe emocje. Od tego roku wycofujemy się ze zbiorowych polis dla uczniów.
- Ten krok jest wymierzony przeciwko dzieciom i ich rodzicom - mówi pani Roma z Torunia, jedna z mam. - Rodzic nigdy nie wynegocjuje z ubezpieczycielem takiej stawki, jaką negocjowano np. dla 300 uczniów. Będzie drożej i w efekcie wiele dzieci zostanie bez ubezpieczenia - dodaje. Sprawdziliśmy, jak sytuacja wygląda w bydgoskich szkołach.
Pismo dostali
- Owszem, dostaliśmy z kuratorium pismo. Przypomina ono, że zgodnie z przepisami prawa, umowa ubezpieczenia od następstw nieszczęśliwych wypadków uczniów jest dobrowolna i może być zawarta wyłącznie z woli rodziców - mówi Arletta Popławska, dyrektor SP nr 32. - Poinformowano nas, że do MEN trafił Raport Rzecznika Finansowego dotyczący ubezpieczeń szkolnych. U nas ubezpieczeniami grupowymi zawsze zajmowała się rada rodziców i nawet jeśli udało się jej wynegocjować korzystne warunki, to z tego tytułu żadne pieniądze na rachunek szkoły nie wpływały. W naszej szkole możliwość ubezpieczenia grupowego nadal będzie, bo tak zdecydowała rada rodziców.
Podobnie jest w Zespole Szkół nr 8. - Rodzice tak postanowili. Składki wyniosą 37 zł w przedszkolu i 45 zł w podstawówce - mówi dyrektor Eugeniusz Sobieraj.
To jest dobrowolne
- Oferty przekazaliśmy radzie rodziców i to ona podejmie decyzję - informuje z kolei Lukrecja Trzemżalska-Naganowska, dyrektor SP nr 46 w Bydgoszczy. - Bywało, że w ubiegłych latach radzie z ubezpieczycielami udało się też wynegocjować polisy dla tych uczniów, których rodzice nie płacili składek. To był taki bonus. Szkoła z tego nic nie miała.
Jak podkreśla bydgoski ratusz, zgodnie z obowiązującymi przepisami prawa, w szkole nadal jest możliwość ubezpieczenia grupowego uczniów. - Na dyrektorach szkół spoczywa obowiązek doręczenia ubezpieczonemu Ogólnych Warunków Ubezpieczenia i zarazem poinformowanie, że ubezpieczenie ma charakter dobrowolny - mówi Marta Stachowiak, rzeczniczka prezydenta Bydgoszczy. - Szkoła nie może mieć korzyści w związku z oferowaniem możliwości skorzystania z ochrony ubezpieczeniowej i dyrektorzy zostali o tym poinformowani.
Część rodziców i tak ubezpiecza dzieci indywidualnie. -W ub. roku córka zwichnęła na WF stopę, musiała mieć założony gips - mówi pani Ewa, mama gimnazjalistki. - Do wypłaty odszkodowania trzeba było złożyć obszerne oświadczenie, zebrać kontakty świadków i pójść na wizytę u orzecznika. Wypłacono nam śmieszną kwotę... 120 zł. Teraz ubezpieczam dziecko sama.