Ty posprzątasz, a ja pooglądam mecz, czyli pora na wojnę płci
W jednej ręce kufel piwa, w drugiej... dłoń żony – idealny model! Niestety, sprawdza się u nielicznych. A to dlatego, że większość kibiców piłkarskich to wciąż mężczyźni.
Gol! Gooool! - z głośników dobiegają okrzyki uszczęśliwionych komentatorów sportowych, kibice przed telewizorami właśnie zdzierają sobie struny głosowe. W ruch idą kolejne butelki alkoholu – w końcu trzeba uczcić zdobytą bramkę. Tak będą wyglądały przez najbliższy miesiąc wieczory w polskich domach. I tylko kobiety kibicujących mężczyzn nie wiedzą jeszcze, jak przetrwać ten czas. Tym bardziej, że piłka nożna to jednak przeważnie męska domena. Na szczęście z roku na rok przybywa także i kobiet, które interesują się tym sportem, chodzą ze swoimi partnerami na mecze, i to nie tylko na mecze reprezentacji, rozgrywane przy takich okazjach jak mistrzostwa, ale także zwykłe mecze ligowe.
Futbolowa rewolucja?
Być może jesteśmy świadkami futbolowej seksmisji, bo są też pary, w których to kobieta, a nie mężczyzna, jest zagorzałym kibicem. Tak jak Kinga Konecka. - Pewnie będę się starała przełożyć choć część obowiązków na męża i zaszyję się gdzieś, by obejrzeć kilka meczów. Jeszcze rok temu na pewno nie dałabym się oderwać od telewizora, ale w związku z tym, że teraz jest z nami mały synek, będę zadowolona, jeśli czasami uda mi się coś obejrzeć – mówi. – Mecze są raczej w godzinach popołudniowych, więc liczę na to, że mąż czasami pójdzie z synkiem na spacer, wykąpie go lub uśpi.
Według psycholog z Uniwersytetu SWPS Aleksandry Pogorzelskiej piłka nożna to w dalszym ciągu typowo męski sport. A w czasie mistrzostw, które trwają miesiąc, taka pasja wymaga umiejętnego zarządzania czasem. - Mistrzostwa to taki czas, który wprowadza zmianę w życiu każdej pary. Jeżeli mężczyzna jest zagorzałym kibicem, to kobieta musi liczyć się z tym, że harmonogram dnia będzie podporządkowany meczom. Miesiąc to dość długi czas dla każdej relacji, dlatego warto się do tych mistrzostw przygotować. Także psychicznie – twierdzi. – Mężczyznom zdarza się mówić, że mistrzostwa są raz na cztery lata, więc to ich przywilej, by w tym czasie byli wyłączeni z codziennych obowiązków, takich jak zmywanie czy wynoszenie śmieci.
Ale nie wszyscy kibice myślą o organizacji czasu przed mistrzostwami. - Póki nie ma dzieci, można sobie z tym jakoś poradzić
– twierdzi Grzegorz Małachowski. Jego żona, Marta, nie przepada za oglądaniem meczów piłki nożnej.
- Czuję się trochę pokrzywdzona ze względu na mistrzostwa. Nie jestem fanką tego sportu, a mój mąż przedkłada mecze nad możliwość spędzenia tego czasu razem bądź z przyjaciółmi – mówi pani Marta. - Jedyne, co może go powstrzymać od telewizora, to moje urodziny, bo przypadają 21 czerwca, a wtedy akurat Polska gra z Ukrainą – dodaje.
Marta nie ma nic przeciwko wspólnemu kibicowaniu, ale Grzegorz wybiera towarzystwo kolegów. I na przykład ogląda mecze z kumplem mieszkającym na tym samym osiedlu. - Chodzi o to, by kibicować z ludźmi, dla których piłka nożna rzeczywiście jest ważną częścią życia i którzy się na niej znają – twierdzi. – Teraz nawet w pracy z kolegami mamy powieszoną planszę i typujemy, kto wygra.
Według Grzegorza nie chodzi nawet o kulturę kibicowania, lecz po prostu o dobrą zabawę oraz dzielenie wspólnej pasji i zamiłowania do piłki nożnej. Czy jednak istnieje jakikolwiek sposób, by żona lub partnerka, która nieszczególnie lubi piłkę nożną, nie czuła, że znalazła się na drugim planie? I co, jeśli wspólne oglądanie spotkań rozgrywanych w ramach mistrzostw nie wchodzi w grę?
- Kobietom ten czas można zrekompensować wspólnym wyjściem do kina czy kawiarni w czasie, gdy nie ma meczu – sugeruje Aleksandra Pogorzelska. - Warto też wypracować sobie umiejętność pójścia na kompromis: oglądasz mecze, ale znajdziesz też czas, by poczytać dziecku bajkę na dobranoc.
Rozwiązania nie muszą szukać pary, w których oboje partnerzy interesują się piłką nożną w takim samym stopniu.
Baśka, pod bramką są!
Maja Korpalska, jak sama o sobie mówi, jest tzw. eventowym kibicem. W jej związku nie ma spięć z powodu mistrzostw, bo kibicowanie jest raczej okazją do spędzenia czasu razem z przyjaciółmi i dobrej zabawy. - Ja i mój chłopak, Przemek, jesteśmy bardziej kibicami do towarzystwa. Oczywiście, w przypadku, gdy znajomi też oglądają i oznacza to spotkanie przy piwku, to nigdy nie odmawiamy – przyznaje pani Maja. – Myślę, że w związku z tym część meczy obejrzę w domu, a na ważniejsze wybiorę się z chłopakiem gdzieś na miasto. Dla nas oglądanie meczów to dodatkowa atrakcja, bo, prawdę mówiąc, żadne z nas nie jest jakimś wielkim fanem futbolu.
Jeszcze łatwiej jest w przypadku, gdy oboje partnerzy są zagorzałymi kibicami. Tak jest w przypadku Krzysztofa i Barbary Małeckich. - Jesteśmy raczej zgodni, w końcu mistrzostwa są tylko raz na cztery lata. W takiej sytuacji można dostosować plan dnia do harmonogramu meczów. Pamiętam, jak w 2004 roku obejrzałam wszystkie, naprawdę wszystkie mecze rozgrywane w ramach mistrzostw – mówi Barbara Małecka.
Dzisiaj w dalszym ciągu jest zagorzałym kibicem, ale potrafi też oderwać się na chwilę od ekranu, żeby na przykład zaparzyć herbatę albo przynieść ciasto, które jedzą potem razem w czasie meczu.
A co, jeśli akurat w tym czasie ktoś strzeli gola? - Gdy jest jakaś sytuacja podbramkowa, Krzysztof woła mnie, a ja przybiegam z kuchni – przyznaje pani Barbara. – Na szczęście mam podzielną uwagę. Mój mąż, niestety, nie – on bardzo się skupia na tym, co dzieje się na boisku, jest całkowicie wyłączony. Nie mógłby na przykład w czasie meczu prasować koszuli. A mi się zdarza pracować przy komputerze czy odpisywać na mejle.
W małżeństwie Barbary i Krzysztofa kością niezgody okazują się natomiast zespoły, jakim kibicują. I dotyczy to nie tylko mistrzostw, w trakcie których Krzysztof jak najmocniej trzyma kciuki za Polaków, a Barbara chętnie obserwuje zmagania Włochów i Hiszpanów, lecz także meczów ligowych. I tak na przykład Barbara jest fanką Realu Madryt, natomiast Krzysztof ma słabość do FC Barcelony. - Nie znoszę Cristiano Ronaldo – to taki laluś. Ja lubię twardą grę – mówi nam Krzysztof Małecki. - Basia natomiast kibicuje hiszpańskim i włoskim piłkarzom, bo podobno są najprzystojniejsi.
Barbara przyznaje, że to po części prawda. W 2006 roku jej ulubionym piłkarzem był Fabio Cannavaro. - Co się dzieje, jeśli drużyna, której kibicuje Basia, przegrywa? Jest foch i sam muszę sobie robić kolację. A potem oczywiście się z tego śmiejemy – mówi pan Krzysztof. – Moja żona świetnie zna się na piłce, lepiej niż niejeden facet. To była jedna z tych rzeczy, na które w pierwszej kolejności zwróciłem uwagę, gdy się poznaliśmy. Taka żona to prawdziwy skarb!
Mistrzostwa jak narodowe święto
Dla Polaków rozpoczynające się dzisiaj mistrzostwa Europy w piłce nożnej to prawdziwe święto. Niemalże narodowe, bo choć to dopiero początek rozgrywek, puby i kluby oferujące transmisje meczów z udziałem Polaków mienią się już w biało-czerwonych barwach.
– Dla rasowego kibica mistrzostwa to ważne wydarzenie. Mężczyźni kupują niezbędnik kibica, przygotowują sobie rozkłady tabelowe itp. – zauważa Aleksandra Pogorzelska. – Zachęcałabym panie do tego, by były wyrozumiałe wobec futbolowej pasji partnera. W końcu mistrzostwa nie trwają wiecznie, a jedynie miesiąc - puentuje filozoficznie.
Autor: Kinga Czernichowska