Tu pieniądze pachną lawendą

Czytaj dalej
Fot. Sławomir Kowalski/Polska Press
Grzegorz Kończewski

Tu pieniądze pachną lawendą

Grzegorz Kończewski

- Nigdy nie byłam we Francji ani Chorwacji, więc pomyślałam sobie, że skoro na własne oczy nie było mi dane zobaczyć lawendowego pola, to lawendowe pole zrobię u siebie - mówi Agnieszka Majewska z Grębocina, która wraz z mężem Zbigniewem prowadzi jedną z nielicznych w Polsce plantacji lawendy.

To, że z malutkiego gospodarstwa przejętego po rodzicach nie da się wyżyć, pewne było jak amen w pacierzu. No bo jaki zysk w dzisiejszych czasach mogło przynieść tradycyjne obsiewanie półtora hektara ziemi - na dodatek położonej w trzech miejscach - jęczmieniem czy pszenicą? Bywały lata, że do takich „inwestycji” trzeba było dopłacać. Nic dziwnego, że i żaden z dużych gospodarzy w okolicy nie był zainteresowany dzierżawą - na takie poletka nie dałoby się nawet wjechać ciężkim sprzętem.

- Szukaliśmy pomysłu na tę swoją ojcowiznę - wspomina Agnieszka Majewska. - Zastanawialiśmy się, czy nie postawić na uprawę malin, porzeczek albo borówek amerykańskich. Niestety, okazało się, że nasza ziemia tym akurat krzakom nie za bardzo odpowiada. W końcu w podjęciu decyzji pomógł nam los, bo kompletnie przez przypadek w 2014 roku kupiłam w supermarkecie (akurat była promocja!) jeden krzaczek lawendy. Był klasycznie fioletowy, naprawdę piękny - to jedyne, co wówczas mogłam o tej roślinie powiedzieć. A jednak to właśnie wtedy w głowie zaświtała myśl, że to może być to, czego wraz z mężem tak intensywnie szukamy.

Sąsiedzi pod wrażeniem

Zaczęło się wspólne przeczesywanie internetu, z każdą godziną dające coraz większe nadzieje. Okazało się, że tym razem gleba pasuje wręcz idealnie. Mało tego, wyszło na to, że samo usytuowanie przydomowego poletka Majewskich jest niemal stworzone pod tę śródziemnomorską, ciepłolubną roślinę. Grunt wyeksponowany na słońcu, bez żadnego cienia, lekko spadzisty, co z kolei gwarantowało szybkie odprowadzenie deszczówki, no i położony - to bardzo ważne ze względu na ewentualne zagrożenie różnymi chorobami - w przewiewnym miejscu. Jakby kawałek Chorwacji w swojskim Grębocinie.

Do rozkręcenia lawendowego biznesu zachęcał również fakt, że w promieniu kilkudziesięciu kilometrów nikt na podobny pomysł nie wpadł, a bliskość Torunia gwarantowała zbyt. No i decyzja zapadła.

- Tata bardzo się zdziwił - przyznaje Zbigniew Majewski. - Przyzwyczajony był, że z pokolenia na pokolenie siało się u nas zboże. Z tą lawendą to tak nie bardzo wiedział, o co chodzi, ale ostatecznie zaakceptował.

Pozostało jeszcze 65% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Grzegorz Kończewski

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.