Dzisiaj (piszę te słowa 22 kwietnia) mój 80-letni Czytelnik, zgodnie z planem, zgłosił się na „pilny zabieg” groźnego guza. To było… czwarte podejście. Miał być operowany w maju zeszłego roku, po wykryciu cholerstwa, ale zmarł lekarz. Potem przyszła jesienna fala zarazy, szpital zmienił się w covidowy i termin wypadł. 20 kwietnia emeryt, zgodnie z instrukcją szpitala, spakował się i pojechał taksówką ponad 30 km. Na miejscu usłyszał, że „dziś tylko badanie na covid, proszę przyjechać pojutrze”. Przybity mężczyzna, z rozrusznikiem serca, cukrzycą, chorobami żołądka i wątroby - oraz większym guzem – stawił się w czwartek punkt ósma. Czekał godzinę, po czym usłyszał, że… nie ma miejsc. Prawda, że dobry materiał do TVN24? Ale mam też taki w sam raz do TVP Info. Równie świeżutki.
Otóż na początku kwietnia (kiedy po nocnym odpaleniu nowych zasad rejestracji na szczepienia, o których nie wiedział nawet minister Niedzielski, zaszczepili się wszyscy znani mi działacze PiS – i to każdy pfizerem) odebrałem – jak wielu rówieśników - telefon od Narodowego Programu Szczepień. Automat zaproponował mi iniekcje w egzotycznych miejscach na krańcach województwa, średnio 250 km od domu, w końcu udało mi się utrafić astrę – jedyne 75 km jazdy w jedną stronę. Mógłbym tu kontynuować tefałenowską narrację, zadając głupie pytania typu: dlaczego w mym powiecie i okolicy nie ma ani jednego terminu do końca kwietnia, a w Krakowie trzy placówki mają gigantyczny nadmiar szczepionek i błagają ludzi, żeby się zgłaszali? Przecież władzuchna twierdzi, że sterowanie wszystkim z Nowogrodzkiej pozwala fajnie ogarnąć państwo, a tu się okazuje, że g… ogarnia. Ale nie, nie będę brnął w tę narrację. Pochwalę.
Kilka dni po rejestracji na tę astrę dostałem cynk, że bez problemu można się dodzwonić na infolinię szczepień i wybrać termin, miejsce i szczepionkę. Okazało się to (drugą) prawdą. Dodzwoniłem się po 15 sekundach. Przemiły pan nie miał wprawdzie pojęcia o topografii naszego regionu, ale był wybitnie cierpliwy i uczynny: pozwolił mi rzucić kilkanaście nazw gmin, w których chciałbym się zaszczepić. Dzięki temu udało mi się skrócić dystans do zaledwie 65 km, a termin do tygodnia i załapać – jak koledzy z PiS - na pfizera. Organizację pracy punktu szczepień (Uniwersytecki Szpital Dziecięcy w Krakowie) oceniam na szóstkę. Bardzo szybko, sprawnie, profesjonalnie, z wielką dozą życzliwości.
Możemy tu zatem opowiedzieć dwie różne historie o organizacji polskiej służby zdrowia – i to tego samego dnia. I generalnie w czasach głębokiego podziału politycznego i społecznego te dwie – skrajnie odmienne – narracje dominują w mediach tradycyjnych i społecznościowych oraz tzw. debacie publicznej, która dawno przestała być debatą. Tymczasem my, Polki i Polacy, winniśmy pilnie taką debatę odbyć. Bo - ujmując rzecz brutalnie - w przeciwnym razie wielu z nas niepotrzebnie umrze i mnóstwo rodzin przeżyje tragedię, której naprawdę można uniknąć.
Wprawdzie w szczepieniach na covid jesteśmy nieźli (ze wskaźnikiem 23,4 iniekcji na 100 mieszkańców daleko nam do Brytyjczyków z ich 64,5, lecz lokujemy się w połowie globalnej stawki, niedaleko za Włochami, Francją, Grecją i Szwecją), ale w statystykach zgonów na covid zajmujemy już koszmarne 13. miejsce na świecie (choć pod względem liczby mieszkańców – 39.). Co gorsza, wedle raportu brytyjskiego GUS (Office for National Statistics) Polska miała w 2020 r. najwyższy wskaźnik tzw. nadmiernej śmiertelności w Europie: zmarło aż o 90 tys. Polek i Polaków więcej niż przeciętnie w poprzednich latach. Covid odpowiada „tylko” za 28 tysięcy.
Ugrupowania chcące wrócić do władzy - PO i PSL oraz lewica - przez kilkanaście lat swych rządów nie wzniosły polskiej ochrony zdrowia na przynajmniej średni poziom europejski, a jedyne, co dziś potrafią, to głosić prawdę o zaniedbaniach PiS. Podobnie Zjednoczona Prawica – jedyną jej reakcją na krytykę jest wskazywanie prawdy o zaniedbaniach „totalnej opozycji”.
Sorry, ale zwalać na poprzedników to można przez rok, może dwa po objęciu władzy, a nie w połowie drugiej kadencji. Reasumując: obie strony zawziętego sporu polsko-polskiego odpowiadają za tragiczną sytuację, choć PiS bardziej, bo aktualnie rządzi. Dalsza nienawistna naparzanka, epatowanie wyłącznie własną prawdą, nijak tej sytuacji nie poprawi, a spowoduje tylko kolejne niewysłowione tragedie. Przez polityczny jazgot musi się pilnie przebić trzecia prawda: że wszyscy jesteśmy odpowiedzialni za obecny stan i wspólnie musimy wyprowadzić z owej opresji Polki i Polaków. Mej idealistycznej głowie marzy się, by dotyczyło to większości kluczowych obszarów funkcjonowania Rzeczpospolitej. Zacznijmy jednak od zdrowia.
Wszakże, jak często mówimy sobie w życzeniach, zdrowie jest najważniejsze. Jest?