Trudno w to uwierzyć, ale Robert Lewandowski kiedyś naprawdę mógł być piłkarzem Izolatora Boguchwała [CZĘŚĆ 2]
Kontynuujemy opowieść o piłkarskich idolach „made in Poland”. Akurat głównie tych, którzy klubów z naszych stron nie reprezentowali, ale... mieli reprezentować, albo też rywalizowali z drużynami z dzisiejszego Podkarpacia i są w życiorysach tych zasłużonych postaci „smaczki” dotyczące naszego regionalnego futbolu.
Piechniczek i spółka uratowali Stal
Antoni Piechniczek, który w 1982 roku poszedł w ślady Kazimierza Górskiego i jako selekcjoner doprowadził Polskę do 3. miejsca w mundialu, wcześniej sam dosyć wprawnie kopał piłkę. Trzy razy wystąpił w reprezentacji Polski, z Legią Warszawa sięgnął po Puchar Polski, był mistrzem kraju w barwach Ruchu Chorzów.
Koszulkę Legii po raz ostatni założył 30 czerwca 1965 roku, kiedy to wojskowi grali w Szczecinie z Pogonią. Gospodarzom groził spadek z 1 ligi (obecna ekstraklasa) i przeciwko stołecznej ekipie walczyli o „być albo nie być”. Na zwycięstwie Legii bardzo zależało Stali Rzeszów, która konkurowała z Pogonią (choć nie tylko z nią) o pozostanie w lidze. Przed meczem Pogoń - Legia trener Stali, Kazimierz Trampisz, usilnie prosił legionistę Henryka Apostela, swego kolegę z czasów wspólnej gry w Polonii Bytom (w latach 1993-95 Apostel był selekcjonerem reprezentacji Polski), by Legia w Szczecinie dała z siebie wszystko. Apostel, Piechniczek i inni legioniści widocznie wzięli sobie te błagania do serca, bo pokonali portowców 3:1. Dzięki temu rzeszowska Stal, która zdegradowaną już Unię Racibórz rozbiła 5:0, rzutem na taśmę utrzymała się w ekstraklasie kosztem Pogoni. Zdecydował korzystniejszy bilans bramkowy.
Paweł Czado i Beata Żurek w książce „Piechniczek. Tego nie wie nikt” informują też, że urodzony w 1942 roku Antoni Piechniczek już w wieku 30 lat planował zawiesić piłkarskie buty na kołku i zostać trenerem. Posadę trenerską jako pierwsi zaoferowali mu działacze Stali Stalowa Wola (grała na trzecim szczeblu ligowym). Piechniczek przyjechał do hutniczego grodu omówić szczegóły współpracy, finalnie jednak odrzucił propozycję. Powód? Stalowowolscy działacze planowali, że Piechniczek przez rok będzie prowadził „Stalówkę” w duecie z ciut młodszym szkoleniowcem Jerzym Kopą. Późniejszemu opiekunowi kadry narodowej taka formuła nie pasowała, chciał samemu odpowiadać za zespół. Po fiasku rozmów w Stalowej Woli postanowił pograć jeszcze w piłkę, ale już za granicą, we francuskim Chateauroux.
„Lewego” przymierzano do Izolatora
Niedoszły trenerski debiut Piechniczka w Stalowej Woli to i tak „pikuś” wobec faktu, że do Izolatora Boguchwała niegdyś mógł trafić Robert Lewandowski. Tak, tak, ten sam jegomość, którego wybrano na najlepszego piłkarza świata za miniony rok.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień