Tragedia w Korytowie. Bardzo kochał siostrę. Coś lub ktoś kazał mu zrobić jej krzywdę

Czytaj dalej
Mariusz Parkitny

Tragedia w Korytowie. Bardzo kochał siostrę. Coś lub ktoś kazał mu zrobić jej krzywdę

Mariusz Parkitny

Na kilku stronach zeznań zawarł, to co gryzło go od pewnego czasu. Wyjaśnił, dlaczego chwycił za nóż kuchenny i zaczął go wbijać w ramię 6-letniej Darii. Potem spokojny wrócił do pracy w piekarni.

W ostatnim półwieczu małe Korytowo było świadkiem trzech zabójstw. Wszystkie były koszmarne. Ale to ostanie wstrząsnęło mieszkańcami wsi szczególnie. Ofiarą była 6-letnia Daria. Domniemanym zabójcą - jej brat Adrian.

Spotykam się z mieszkańcami Korytowa przy sklepie w centrum wsi. Patrzymy na żółty budynek, który lata temu był pijalnią piwa, a potem został wyremontowana na ładny dom. Tu do niedzieli mieszkał Adrian ze swoją matką, ojczymem, dwoma młodszymi siostrami i dziadkami.

- Do głowy by mi nie przyszło, że mógł to zrobić. Był normalny. Miał czasem odpały jak każdy, ale Darię bardzo kochał. Niedawno zresztą poznał dziewczynę. Był z tego powodu bardzo dumny. W niedzielę był w kościele. Nic nie wskazywało, że ma jakiś problem - mówi znajomy Adriana R.

To ponoć dziewczyna Adriana jedenaście lat temu przeżyła koszmar. Zamordowano jej matkę. Sprawca wsiadł na motor i popełnił samobójstwo, wjeżdżając w autobus pełen dzieci. Cud, że ofiar nie było więcej.

Niedziela

W nocy z soboty na niedzeilę nie śpi. Siedzi przy komputerze. Sześć minut po północy wrzuca na swój profil kolejną piosenkę w stylu rap. Robi to często. Wszystkie teksty traktują o trudnym życiu, zmaganiu się z problemami. Ostatni utwór wrzuca na profil kilka minut przed południem. To popularny kawałek pod tytułem „Oddalam się” zespołu Polka Wersja.

Ja oddalam się, nie ma mnie nic, nie widzę tego, chcę poczuć, że przekraczam granice, to co złe, wszystko w tle za sobą zostawiam, byle tylko z wami być tam, reszty nie pozdrawiam, coraz częściej o tym myślę, jednak bez ciśnień, wszystko w swoim czasie przyjdzie.

Tragedia w Korytowie. Bardzo kochał siostrę. Coś lub ktoś kazał mu zrobić jej krzywdę

Przed południem idzie do kościoła. Widzi go wiele osób. Jego siostrę też. Nie wiadomo, co zdarzyło się do godziny 19, kiedy zjawił się w pracy.

- Wyglądał normalnie. Nie zauważyłem, aby był zdenerwowany, czy dziwnie się zachowywał. Ceniłem go, bo był dobrym pracownikiem. Na tyle, że po praktykach jakie u nas odbył, zaproponowałem mu pracę - mówił Mariusz Kamiński, właściciel piekarni.

Po godzinie 19 Adrian R. wybiegł z pracy, wsiadł na motor i pojechał do domu. Między pracą a domem jest sześć kilometrów.

- Nic nie powiedział, że wychodzi. Po prostu pojechał. Wrócił za jakiś czas. Był brudny, ale w ogóle nie wyglądał na zdenerwowanego. Powiedział, że przewrócił się na motorowerze - dodaje Kamiński.

Z dotychczasowych ustaleń wynika, że podejrzany przyjechał do domu i tam zabił swoją siostrę. Wcześniej zawołał ją do kuchni. Zadał jej co najmniej kilka ciosów prawdopodobnie nożem kuchennym, który potem wyrzucił w zarośla. Policja narzędzia zbrodni nie znalazła.

Krzyki dziewczynki usłyszeli domownicy. Wezwali karetkę, ale zdecydowali, że sami zawiozą dziecko do szpitala.

- Dziecko zmarło w drodze lub jeszcze w domu - mówi dr Krzysztof Szczucki ze szpitala w Choszcznie.

Do szpitala na pobranie krwi trafił też podejrzany. Według osób, które go wtedy widziały, zachowywał się nienaturalnie, jakby był po zażyciu dopalaczy.

- Nie wykluczam, że był pod wpływem dopalaczy, ale musimy poczekać na wyniki - dodaje dr Szczucki.

Do piekarni Adrian R. wrócił ok. godziny 20. Pół godziny później przyszli po niego policjanci. Nie stawiał oporu. Trafił do policyjnego aresztu.

Głosy

Od poniedziałku w mediach zaczęły się pojawiać spekulacje do motywów zbrodni. Podobno po zatrzymaniu mężczyzna mówił, że słyszał głosy, które kazały mu zabić siostrę, aby ona nie zabiła jego.

Przez wiele godzin powtarzana jest wersja o dopalaczach.

- Ale wyników badań jeszcze nie ma. Nie wiemy więc, czy mężczyzna zażywał jakieś używki - studzi emocje prokurator Małgorzata Wojciechowicz z Prokuratury Okręgowej w Szczecinie.

W poniedziałek o godzinie 18. policjanci przywożą Arkadiusza R. do prokuratury na przesłuchanie. Mężczyzna spędza tam długi czas.

- Złożył obszerne wyjaśnienia. Przyznał się do winy - mówi prokurator Daniel Kordykiewicz z Prokuratury Okręgowej w Szczecinie.

Ze względu na dobro postępowania prokuratura nie będzie udzielać informacji o szczegółach wyjaśnień podejrzanego. W mediach wciąż powtarza się wersja o głosach i dopalaczach. Ale we wtorek pojawia się nowa wersja - choroba.

Oddalam się, nie ma mnie po prostu znikam. Świat nie ma wad to tylko moja psychika. Nucąc z Krawczyka tak dogonię horyzont. Bo nie poczuję z życia nic jak zostanę za szybą . I niech się dziwią dlaczego wybieram pasje. Oddalam się od syfu tych narkotykowych następstw - śpiewa Polska Wersja.

Dr Ewa Kramarz, szczecińska psychiatra nie wyklucza, że Adrian R. może cierpieć na schizofrenię.

- To podstępna choroba, która atakuje osoby w młodym wieku. Nie wiemy, czy tak było w przypadku tego podejrzanego, ale objawy, o którym piszą media są bardzo podobne jak w schizofrenii. Chory może być bardzo spokojny zarówno prze zabójstwem jak i po. Ale niewykluczone, że w grę mogą też wchodzić dopalacze, bo przy nich pacjenci też mówią, że słyszą głosy - wyjaśnia dr Kramarz.

Biorę to, co kocham nie obchodzi mnie co dalej. Odczuwam stale na skórze jak mi przemija kolejny z życia urywek co wiele cierpienia skrywa. Tak mi jest dobrze tak ma zostać chyba. Ta wizja mnie porywa olać troski. Ta wizja to hipnoza Kaszpirowski, wyciąga wnioski, piszę o nim Dobroń boski i słyszę ciszę; im bardziej się stąd oddalam i chyba poczułem spokój choć zawsze się mieć go staram.

Tragedia w Korytowie. Bardzo kochał siostrę. Coś lub ktoś kazał mu zrobić jej krzywdę

Prawda

Gdy w poniedziałek wieczorem policjanci prowadzili Adriana R. do prokuratury, na podejrzanego czekał młody mężczyzna z Choszczna.

- Zobaczysz, jak dadzą ci popalić w więzieniu - krzyczał z wyraźną satysfakcją.

Kilka miesięcy temu obaj panowie mieli spięcie pod barem w Choszcznie.

- Uderzył mnie wtedy. Często był agresywny. Nie wiem, czy brał narkotyki, ale podejrzewam, że dopalacze to na pewno. Kilka razy mieliśmy spięcia - mówił o Adrianie R.

Podobno Adrian R. miał drugą twarz, o której nie wszyscy wiedzieli. Według nieoficjalnych informacji Adrian R. mimo, że nie był karany miał na koncie kilka wybryków, które nie były zgłaszane policji. Np. zniszczył figury sarenek sąsiadce, miał zatarg z mężczyzną na przystanku.

Ale według mieszkańców Korytowa, z którymi rozmawialiśmy, Adrian R. nie sprawiał większych kłopotów. Nie był do tej pory karany. Pracował w piekarni i pracodawca ma o nim dobrą opinię.

Tragedia w Korytowie. Bardzo kochał siostrę. Coś lub ktoś kazał mu zrobić jej krzywdę

W mediach pojawiły się też relacje anonimowych mieszkańców, że mężczyzna był agresywny, miał konflikt z ojczymem, zażywał dopalacze i od dwóch tygodni był jakiś dziwny. Nie wiadomo, które z tych opinii są prawdziwe. Kluczowe będą badania krwi na obecność środków odurzających.

Dziś ma się odbyć sekcja zwłok Darii. Prokurator chce powołać biegłych psychiatrów i psychologa, którzy zbadają Adriana R. Dopiero wtedy będzie naprawdę wiadomo, czy głosy, które słyszał mężczyzna rzeczywiście zagnieździły się w jego głowie.

Mariusz Parkitny

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.