Żarska prokuratura bada sprawę obrażeń Małgorzaty Witki z Mirostowic Dolnych, uderzonej podczas imprezy z okazji Gminnego Dnia Strażaka.
We wtorek na stole operacyjnym wylądowała kopnięta prawie miesiąc temu podczas Małgorzata Witka z Mirostowic Dolnych. On i świadkowie twierdzą, że uderzył ją radny z Miłowic. Przeszła zabieg usunięcia rozległego krwiaka na udzie. - Nie mogłam siedzieć, ani spać, ból był nie do zniesienia-opowiada kobieta.- Początkowo sądziłam, że to minie, ale ból stawał się coraz silniejszy. Chodziłam od lekarza do lekarza, w końcu skierowano mnie na zabieg.
W poniedziałek do prokuratury trafiło zawiadomienie o uderzeniu kobiety.
- Na razie zakwalifikowaliśmy to jako naruszenie nietykalności cielesnej - wyjaśnia Robert Brzeziński, szef prokuratury rejonowej w Żarach. - W trakcie śledztwa wszystko może ulec zmianie.
O bijatyce na imprezie w świetlicy w Mirostowicach Dolnych z okazji Gminnego Dnia Strażaka GL pisała już dwukrotnie, 16 i 20 maja. Choć o zajściu głośno w całej gminie, w żadnym innym medium nie pojawiła się na ten temat nawet wzmianka.
Dziś nikt dokładnie nie wie o co poszło i kto zaczął. Większość mówi że gości poróżniły rozmowy o lokalnej polityce, a resztę doprawiła zbyt duża ilość alkoholu. Efektem były porozrywane koszule, strażackie mundury, stłuczone talerze, i co nigdy nie powinno się zdarzyć - poturbowana kobieta. - Zostałam uderzona przez radnego z Miłowic, nie wspomnę o siniakach na rękach ale do dziś nie mogę chodzić po tym, jak on kopnął mnie w krocze - opowiadała nam Małgorzata Witka - Gdy próbowałam uspokoić szarpiących się mężczyzn, ten człowiek wyzwał mnie od k... i szmat, i kazał mi „zamknąć mordę”, bo „mówię do przyszłego wójta”. Od tamtego zajścia nie przespałam żadnej nocy. Nie tylko z bólu, z żalu. Jako żony strażaków kilka dni stałyśmy w kuchni, by ugościć delegacje strażaków z całej gminy, w środowiskach OSP to normalna tradycja, a takie dostałam podziękowanie...To przykre...
Świadkami wszystkiego byli jej dwaj synowie, również ochotnicy z mirostowickiej jednostki. - Widziałem, jak ten radny odepchnął mamę, ale ona kazała nam odejść, żeby potem nie było, że komuś zrobimy krzywdę - opowiada Krzysztof Witka, jednocześnie prezes OSP w Mirostowicach Dolnych. - Dziś wiem, że zrobiłem źle, słuchając mamy. Powinienem był zachować się tak samo, jak ten facet wobec niej, po męsku.
Organizacja gminnego święta strażaków OSP co roku przypada na inną jednostkę. W tym roku gospodarzem imprezy były Mirostowice Dolne. Zbigniew Witka, mąż pani Małgorzaty od lat organizuje w świetlicy tego rodzaju imprezy. Zawsze jednak goście rozchodzili się pokojowo. Tym razem było inaczej. Wśród setki zaproszonych gości był również Marcin Sałandziak, radny Miłowic. Oficjalna impreza zakończyła się o 22.00 potem część osób poszła do domów, została tylko garstka. Radny miał ponoć skarżyć się że ktoś uderzył go w głowę. Ktoś inny powiedział, że dobierał się w damskiej toalecie do którejś z kobiet i pewnie ta mu przyłożyła. Mężczyźni pewnie załatwiliby sprawę po męsku. Pechowo do akcji wkroczyła M. Witka.
Radny Marcin Sałandziak zaprzecza, by uderzył panią Małgorzatę. - Być może przypadkiem została przeze mnie odepchnięta, gdy broniłem się przed atakiem strażaków z Mirostowic.- opowiadał dwa tygodnie temu. Twierdzi, że to on został zaatakowany. - Nigdy nie podniosłem ręki na żadną kobietę i nie uderzyłem też pani Małgorzaty. Zostałem sam, a ich był cały zastęp. Do żadnej z kobiet się nie przystawiałem. - Dostałem parę kopniaków w tyłek, w żebra z pięści, ale jeśli ta pani przypadkiem oberwała, to ją przepraszam - tłumaczy M. Sałandziak.
- To dziwne, bo dzień po imprezie dzwonił do mnie, że nic nie pamięta- podaje mąż pani Małgosi. - Nagle sobie przypomniał.
Do prokuratury trafiło też drugie pismo od strażaków, w sprawie zniszczonych mundurów. Zawiłości pamiętnego dnia wyjaśnią organy ścigania.