W weekend straż aż trzy razy wyjechała do pożaru, który okazał się fałszywym alarmem. Wczoraj trzy wozy znów pędziły na starówkę.
W niedzielę wczesnym wieczorem na nogi strażaków postawił alarm pożarowy w restauracji przy ul. Szczytnej. Jak się na miejscu okazało, sygnał był fałszywy. Klienci w ogródku zaskoczeni patrzyli, jak dwa wozy na sygnale, w tym jeden z wysięgnikiem, wjeżdżają od ul. Szerokiej i zatrzymują się przy restauracji.
Dym z papierosa
- Jeden z klientów wewnątrz lokalu zapalił papierosa. Czujka systemu sygnalizacji pożarowej zareagowała poprawnie, tak, jakby się paliło, automat dał nam sygnał - tłumaczy Andrzej Seroczyński, rzecznik komendy miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Toruniu.
W tym roku strażacy wyjeżdżali do 91 podobnych fałszywych alarmów systemu sygnalizującego pożar, średnio co trzeci dzień.
Scenariusz jest zwykle podobny. Czujka reaguje na dym np. z papierosa, ale też na parę wodną.
Tak jak w innej toruńskiej restauracji, gdzie czujkę zainstalowano dokładnie nad okapem. To ukrop w kuchni sprowadził strażaków w weekend pod lokal w samym sercu starówki. - Właściciel ma jak najszybciej wprowadzić poprawki w systemie - informuje rzecznik Seroczyński.
Pomyłka pracownika
Prawie 300 instytucji i firm w tym restauracji i barów w mieście posiada system sygnalizacji pożarowej, z czego ponad połowa ma automatyczną łączność z toruńską strażą pożarną. Czujka wykrywa dym (bywa, że i kurz), daje sygnał. Straż jedzie.
Bywa i tak, że w lokalu klient „pomyli” pstryczek światła z czerwonym przyciskiem (za szybką) ręcznego uruchamiania alarmu przeciwpożarowego.
W ostatni weekend w jednej z toruńskich knajp doszło do takiej „pomyłki”. Strażacy przyjechali na miejsce, okazało się, że żadnego pożaru nie ma. Dlaczego straż pożarna nie weryfikuje tego typu zgłoszeń.
Jadą bez sprawdzania
- Były przypadki, że po telefonie odwoływaliśmy wyjazd, a potem okazywało się, że człowiek na miejscu coś przeoczył i w obiekcie trwa pożar.
Jest alarm to jedziemy - informuje rzecznik Seroczyński.
Straż pożarną obowiązuje generalna zasada, nie sprawdzać, tylko jechać na miejsce.
- Każdy tego typu wyjazd to dla nas okazja do doskonalenia umiejętności, ale przede wszystkim rozpoznania obiektu, przypomnienia dróg dojazdowych do budynku - stwierdza rzecznik Andrzej Seroczyński.
Kilkukrotne, fałszywe alarmy z tego samego miejsca zdarzają się rzadko, ale i takie bywają. Jak dotąd nikogo nie trzeba było obciążać kosztami interwencji straży pożarnej. - Z reguły wystarczy rozmowa właścicielem w komendzie straży pożarnej - podkreśla rzecznik toruńskich strażaków.
Również wczoraj w godzinach przedpołudniowych trzy wozy strażackie wjechały na starówkę, tym razem na ulicę Żeglarską. Alarm uruchomił się w Zajeździe Staropolskim - restauracji należącej do Hotelu Gromada. - Pożaru nie było. Fałszywy alarm wywołało złe działanie techniczne czujnika - informuje Andrzej Seroczyński.
Od początku tego roku straż pożarna w Toruniu wyjeżdżała do 1621 różnych interwencji
Z tego prawie sto to były fałszywe alarmy z systemów sygnalizacji pożarowej budynków.
Z zasadą „nie sprawdzać tylko jechać” strażacy w Toruniu nie dyskutują. - Takie są wytyczne Komendy Wojewódzkiej PSP - informuje rzecznik toruńskich strażaków.
Autor: (ACB, jm)