Toruń. Nie marnujemy! Dzielimy się, wymieniamy, oddajemy za grosze
W Toruniu coraz chętniej dzielimy się i wymieniamy jedzeniem, ubraniami, książkami, przedmiotami. To nie okresowa moda, tylko styl życia. Świadoma konsumpcja, dawanie rzeczom drugiego życia zamiast ich wyrzucania - wchodzą nam w krew. Obok jadłodzielni działają szafodzielnie, "wędrujące książki", Pchli Targ i givebox.
Siódme przykazanie: nie śpij w szafie! Czy to jakiś żart? Nie, to po prostu punkt numer 7 instrukcji obsługi szafodzielni, która działa na placu św. Katarzyny w Toruniu. Ta całkiem spora szafa stanęła kilka miesięcy temu pod murem X Liceum Ogólnokształcącego. Każdy może tu niepotrzebną mu odzież oddać, każdy może potrzebną mu rzecz zabrać. Grunt, by ubrania, torebki i buty wędrowały między ludźmi, a nie trafiały na śmietnik.
A siódme przykazanie? Jest potrzebne tak samo, jak inne z szafodzielnego dekalogu. Choćby te mówiące o tym, by ubrań nie zostawiać tutaj w workach, a wieszaków nie zabierać do domu. Instruktaż stowarzyszenie "Wędka" wywiesiła na szafie. Owszem, są tacy, którzy przykazania łamią. - Większość ludzi jednak szybko załapała, o co tutaj chodzi - podkreśla pani Monika, wolontariuszka.
Od wieszaka Wymiany Ciepła do boksu z rozmaitościami
Pani Monika jest wolontariuszką stowarzyszenia "Wędka" w Toruniu, które ma pod opieką szafodzielnię (pełna nazwa to Stowarzyszenie Dzieciom i Młodzieży "Wędka" im. Każdego Człowieka). W lipcowy poranek spotykam ją tutaj z córeczką w wózku i komórką w ręku. Maluch jest do towarzystwa, a telefon - do pracy. Bo oprócz systematycznego doglądania szafy i porządkowania ubrań zadaniem wolontariusza jest też robienie fotek, które potem np. trafią na facebookowy profil szafodzielni.
- Mam z tej opieki nad szafą zadowolenie - nie kryje pani Monika. - Sama zawsze wzdrygałam się na samą myśl, że miałabym ubrania czy buty wyrzucić. Zawsze szukałam w otoczeniu kogoś, komu mogłyby się przydać. A z tej szafodzielni korzysta teraz tyle osób, że aż miło patrzeć. Niewiele się marnuje.
Zasady są proste. Potrzebujesz sukienki, spodni, butów, torby, pościeli? Przychodzisz na plac św. Katarzyny, wybierasz, zabierasz i nosisz. Nie potrzebujesz? Nie wyrzucasz, tylko tutaj dostarczasz. Nie muszą to być rzeczy wyprasowane, ale niech będą czyste. Worki zostawiasz przy szafie. Jeśli masz do oddania większą liczbę rzeczy lub coś wielkogabarytowego - przynieś do siedziby "Wędki" przy ul. Jęczmiennej w Toruniu. Tutaj społecznicy zajmą się dostawą i ułożą potem w szafie.
W "Wędce" czekają nie tylko na dostawy, ale i chętnych do współpracy wolontariuszy, których pięknie tytułują Szafowniczkami i Szafownikami. W trakcie roku szkolnego pomagali też uczniowie X LO. Stowarzyszenie chętnie pomoże uruchomić kolejne szafy. Grunt, by znaleźli się opiekunowie.
Warto przypomnieć, że zalążkiem szafodzielni "Wędki" był powstały w 2017 roku wieszak Toruńskiej Wymiany Ciepła. Ostatnim pomysłem stowarzyszenia natomiast, służącym niemarnowaniu rzeczy, stał się givebox. To spory pojemnik, który niedawno zawisł w oknie kamienicy przy ul. Sukienniczej. Jak objaśnia Wojciech Przybysz, szef "Wędki", daje drugie życie innym rzeczom niż ubranie i jedzenie. Już zapełnił się zabawkami i artykułami sportowymi.
Wędrujące kryminały i romanse na Dworcu Głównym
"Mam pociąg do Książnicy" - z tą akcją organizatorzy naprawdę trafili w dziesiątkę! Co się za nią kryje? Regał z książkami, który niedawno stanął w holu Dworca Głównego w Toruniu. Każdy pasażer może za darmo zabrać z półki upatrzony tytuł. Potem może go przekazać dalej lub zwrócić na dworcu. Może też w zamian zostawić książkę z własnego księgozbioru.
Zorientowani wiedzą, że to wcielona w życie idea bookcrossingu, czyli wędrujących książek. Daje drugie życie książkom, ale i po prostu zachęca do czytania. W Toruniu akcja wystartowała za sprawą spółki Urbitor, która zarządza dworcem, oraz Książnicy Kopernikańskiej, która dostarczyła pierwsze partie lektur. Znalazły się wśród nich powieści obyczajowe i historyczne, kryminały, fantastyka, reportaże, biografie i wspomnienia. Dalej akcja ma się kręcić także dzięki podróżnym, którzy będą coś brali i coś zostawiali. - Gorąco do tego zachęcamy - podkreśla Marek Ospalski z Książnicy.
Dodajmy, że bookcrossing i "uwalnianie książek" świetnie funkcjonują też pod Toruniem, np. w Złotorii czy Lubiczu Dolnym. Tutaj także wsparciem jest lokalna biblioteka.
Pchli Targ, czyli skarby z piwnicy za złotówkę
- No, na to naprawdę czekałyśmy! - nie kryją zadowolenia Martyna i Julia, które w minioną niedzielę pojawiły się na targowisku Manhattan. Odbył się tutaj pierwszy Pchli Targ, na którym każdy za darmo mógł zająć stoisko (setka miejsc w niedziele jest tutaj wolna, bo rubinkowski targ w te dni nie działa). Nastolatki sprzedały tutaj kilka fantów z pawlacza i upolowały dla siebie kryminały (okazyjnie!).
Pomysł, by spróbować tutaj swoje skarby z piwnicy, strychu czy pawlacza sprzedać za grosze, wymienić lub oddać przypadł do gustu dziesiątkom torunianom. Chyba nikt, łącznie z organizatorami, takiej frekwencji już przy pierwszej edycji akcji się nie spodziewał. Wici o Pchlim Targu rozpuszczano nienachalnie, a jednak wystawców i nabywców pojawiło się wiele.
Co było w ofercie? Książki, bibeloty, drobne sprzęty domowe, monety, kasety, ale i rękodzielnicze wyroby. Jedne używane, inne dopiero co handmade wyprodukowane. - Wpadłem na pomysł Pchlego Targu podczas... wiosennych porządków w piwnicy. Złapałem się na myśli, że naprawdę żal wyrzucać "takie skarby". Może komuś by się przydały? - mówi Michał Piszczek, toruński społecznik.
Piszczek to w Toruniu już prawie instytucja. To dzięki niemu i społeczniczce Sylwii Kowalskiej w mieście działa już pięć jadłodzielni, a idea zerowaste wprowadzana jest w życie na coraz to innych polach. Nie tylko dobrze wyczuwa ludzkie potrzeby, ale i ma dar organizacyjny. Pchli Targ "skazany został na sukces". Czy tak samo będzie w przypadku pewnej niecodziennej książki kucharskiej?
Jadłodzielnie pełne dobra. Ale czy potrafimy nie marnować także w domu?
W samym Toruniu szaf z lodówkami, które służą ratowaniu żywności, jest już pięć. Przypomnijmy, że lokalizacje jadłodzielni to: targowisko Manhattan na Rubinkowie, targi miejskie przy Szosie Chełmińskiej i na Bydgoskim Przedmieściu, ulica Waryńskiego (przy cmentarzu) oraz siedziba stowarzyszenia "Wędka" na starówce.
Kolejny już rok torunianie korzystają z tych szaf na jedzenie, oddając i biorąc. Wielu w mig zrozumiało, że ideą jest niemarnowanie żywności. Niektórzy krytykowali tych "bogatych, co to się rzucają na jogurty". Najwęższym marginesem zostali wandale, którzy zniszczyć potrafią wszystko: od wiaty przystankowej do jadłodzielni właśnie. Z tymi pewnie trudno będzie walczyć, ale to już tylko łyżka dziegciu w całym tym miodzie.
Najnowszy pomysł Michała Piszczka i współdziałających z nim Sylwii Kowalskiej oraz Wojciecha Przybysza to nadanie jadłodzielniom wspólnej szaty graficznej dzięki projektom dzieci (konkurs plastyczny trwa do końca lipca) oraz wydanie specjalnej książki kucharskiej.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień