Tomasz Szymczak - „Szaleniec“ z Samociążka
Tomasz Szymczak przepłynął samotnie kajakiem pod prąd rzekę Brdę z bydgoskiego Czerska Polskiego do Świeszyna.
To prawie cały kajakowy szlak Brdy (231 z 233 km). Rejs zajął mu niecałe 3 dni, dokładnie 63 godziny i 55 minut.
Wypłynął w czwartek o 3.05. Tego dnia przepłynął bez problemu 97 km, zatrzymując się na noc przed Woziwodą. W piątek było znacznie gorzej, bo po południu rozpętały się nawałnice.
- Zaczęło się na jeziorze Dybrzk, na którym musiałem walczyć z załamującymi się falami - opowiada kajakarz. - Najgorzej było na Charzykowskim, gdzie sztorm był niewiarygodnie silny i targany falami kajak stawał dęba. Obawiałem się, że ktoś mnie zauważy i zadzwoni na policję z informacją, że jakiś szaleniec znajduje się na wodzie i potrzebuje pomocy...
Drugiego dnia dopłynął do mostu w Płaszczycy i schronił się w śpiworze pod wiatą. Wichura nadal szalała. - Niestety, trzeciego dnia, im dalej, tym w Brdzie było mniej wody - relacjonuje pan Tomasz. - Za osadą Stara Brda było jej już tyle, co kot napłakał. To tylko kilkucentymetrowa warstwa. Odcinki rzeki były zarośnięte. Do tego nawałnica zwaliła trochę drzew. To wszystko sprawiło, że zamiast przewidywanych 5 km na godzinę płynąłem może 2.
51-letni kajakarz płynął ze sprzętem biwakowym na pokładzie i bez eskorty z brzegu. Jest z pochodzenia bydgoszczaninem, mieszka w podkoronowskim Samociążku.