Tomasz Maleta: Nihil novi
W zasadzie to już tradycja, że od kiedy PiS ma większość w radzie miasta, to wnioskuje, by prezydentowi Tadeuszowi Truskolaskiemu nie dać absolutorium za poprzedni rok.
Tak było w 2015, 2016 i zapewne tak będzie dzisiaj. Podobnie jak dwanaście miesięcy temu możemy spodziewać się kolejnej batalii postabsolutoryjnej, jak nie przed Regionalną Izbą Obrachunkową, to przed sądem administracyjnym. I w tym chyba najpełniej widać ducha partyjnej polityki, który unosi się nad samorządem.
A przecież , gdy ponad ćwierć wieku temu reaktywowano gminną samodzielność, w gospodarowaniu finansami wymyślano mechanizm zabezpieczający. Była nim pozytywna opinia RIO z wykonania budżetu. Ocena przez profesjonalny organ kontrolno-nadzorczy miała zobiektywizować (odpolitycznić) procedurę absolutoryjną. Bo jej kwestionowanie w takim przypadku byłoby równoznaczne z tym, że 2+2 nie równa się cztery. Tyle że nikt wtedy nie przypuszczał, że nadejdą czasy, gdy logika i matematyka nie będą szły w parze. Na dodatek będzie to powodem do dumy. Nawet wtedy, gdy RIO w swojej opinii nie pozostawia suchej nitki na wniosku komisji rewizyjnej o nieudzielenie absolutorium.
Teoretycznie rada miasta, czyli większościowy klub PiS, może nie zgodzić się z wnioskiem komisji rewizyjnej. Tyle że to będzie znacznie gorsze niż negacja sumy z równania 2+2, bo obnaży postawę własnych rewizorów z komisji. To zaś dla nich, w tym szefa klubu, oznacza wotum nieufności. I to z własnych szeregów. W tak karnej i pokornej partii jak PiS takie rzeczy się nie zdarzają. I dlatego zamiast zdroworozsądkowej refleksji możemy spodziewać się dalszego brania się za bary z logiką.