Jeśli Maciej Biernacki mówi o uszanowaniu tradycji, że każdy klub w radzie miasta ma swojego wiceprzewodniczącego, to zakrzywia rzeczywistość.
Bo stronnictwo Tadeusza Truskolaskiego takiego fotela nie posiada. Od czasu, gdy Marcin Szczudło porzucił prezydenta i powrócił do macierzy spod szyldu PiS. Na zdrowy rozum, honor i przyzwoitość powinien ustąpić z prezydium rady, ale te akurat cechy polskim politykom różnych szczebli - w odróżnieniu od tych z zachodnich demokracji - są całkiem obce.
Z drugiej strony, skoro radny Konrad Zieleniecki ironizuje, że nie ma serca odwołać swojego obecnego kolegi, to warto mu przypomnieć, że jako szef komisji skrutacyjnej ogłosił, że radnego Szczudłę nie wybrano na wiceszefa, choć otrzymał wymaganą liczbę głosów.
Takie to mamy ancymonki w naszej radzie. Dlatego nie zdziwiłbym się, by w poniedziałek trzecim wiceszefem został nie radny PO czy KTT, ale kolejny z PiS. Bo gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta.