46-letni mężczyzna umierał na rękach siostry. Zarzuty usłyszał znany i utytułowany kick bokser.
To ciąg dalszy sprawy, o której pisaliśmy już we wczorajszym wydaniu „GL” – dla Czytelników z południowej części naszego
regionu. Przypomnijmy. W nocy z soboty na niedzielę w lokalu koło ratusza w Zielonej Górze ochroniarz wraz z kolegami pobił 46-letniego klienta, który zasnął przy stoliku. Mężczyzna nie przeżył. Umierał na rękach swojej siostry, z którą m.in. przyszedł do klubu i która próbowała go reanimować. Napastnicy uciekli.
Po przesłuchaniu świadków zdarzenia i zabezpieczeniu monitoringu policja zatrzymała trzech mężczyzn w wieku 21-28 lat. Wczoraj zostali oni przesłuchani. – Usłyszeli zarzuty i przyznali się do nich – informuje Zbigniew Fąfera, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze. Jeden z mężczyzn odpowie za spowodowanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, którego wynikiem był zgon, a także za udział w bójce, w której naraża się człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia. Drugi – za udział w bójce, w której naraża się człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia. – Prokurator wystąpi do sądu z wnioskiem o tymczasowe aresztowanie obu mężczyzn – dodaje Fąfera. Trzeci z zatrzymanych nie brał udziału w pobiciu, więc będzie występował w charakterze świadka.
Zawodnik i instruktor
Najpoważniejsze zarzuty ciążą na Jakubie K. To wieloletni kick bokser Gwardii Zielona Góra, a ostatnio zawodnik i instruktor sportów walki w Funfit II Boxing Team Zielona Góra. Medalista mistrzostw świata, Europy i Polski. Wszystko wskazuje na to,
że śmiertelny cios zadał ofierze kopnięciem w krocze.
– Pojawił się u mnie jako 14-latek. Był skromnym chłopakiem, pracowitym. Jego trzeba było raczej motywować do tego, żeby walczył. Pamiętam, jak robił to jego trener na Pucharze Świata w Turcji. Mówił mu: „Jesteś za grzeczny i za spokojny. Jak już wychodzisz, to musisz uderzyć” – opowiada Tadeusz Duda, który przez wiele lat trenował Jakuba K. w Gwardii. Odnosi się także do tego, co zaszło w nocy z soboty na niedzielę.
– Z tego, co mi wiadomo, ofiara to 46-letni mężczyzna, który przeżył dwa zawały, miał wszczepione bajpasy. Ktoś taki, mając we krwi alkohol, o drugiej w nocy bawi się w lokalu? Nie wiem, czy jest to właściwe miejsce dla takiej osoby... Patolog wypowiedział się, że przyczyną zgonu było kopnięcie w jądra. W podręcznikach do samoobrony pisze się, że jest to jeden z głównych środków zapobiegających agresji. Zatem ja rozpatruję to raczej jako kopnięcie obronne.
– To bardzo dobry człowiek i sportowiec – stwierdza Patryk Proszek, przyjaciel Jakuba K.
Razem trenowali i pracowali.
– Po prostu zdarzył się wypadek i wynikła taka sytuacja. Ciężko mi o tym mówić, pojawiają się skrajne emocje. Wiemy, co się stało, a ludzie opisują Kubę jako mordercę. Wcale tak nie jest...
Tomasz Pasek, trener sportów walki: Jestem w wielkim szoku, bo znam Kubę wiele lat. Pamiętam, jak rozpoczynał karierę sportową w Gwardii. To skromny chłopak, nierzucający się w oczy, nieagresywny. Roz-mawialiśmy dwa tygodnie temu na mistrzostwach Polski, gdzie gratulowałem mu zdobycia złotego medalu. Bardzo fajny gość, dobry sportowiec. Ta sytuacja nie mieści mi się w głowie. Współczuje rodzinie zmarłego, a także samemu Kubie. Uważam, że był w nieodpowiednim czasie w nieodpowiednim miejscu. Teraz rozstrzygnie to sąd. Chciałbym wierzyć w wersję, że był to nieszczęśliwy wypadek.
Radni mówią, że..
.
O sprawie śmiertelnego pobicia mówili też radni podczas wczorajszej sesji. Andrzej Brachmański przypomniał, że nie jest to pierwszy taki wypadek w mieście. – Ochroniarze czują się dość swobodnie, a właściciele lokali zdają się przymykać na to oczy. Wiem, że ten problem był wcześniej zgłaszany policji. Czyżby funkcjonariusze go nie zauważali? – zastanawiał się. Zdaniem Brachmańskiego tragedia powinna dać wszystkim do myślenia. I wszelkie służby powinny dokładnie skontrolować kluby, puby i restauracje przed otwarciem sezonu letniego.
– Policja boi się reagować
– uważa radna Eleonora Szymkowiak. – A co się dzieje przez weekendy na deptaku? Wystarczy popatrzeć w poniedziałek, ile krwi jest na ul. Krawieckiej. Potrzeba więcej patroli. Nie wystarczy, że raz na jakiś czas przejedzie samochód policyjny. To nie zdaje egzaminu. Kłania się tu także brak nowoczesnego monitoringu. On jest konieczny.
Wczoraj byliśmy też w klubie, gdzie doszło do tragedii. Od jednego z pracowników usłyszeliśmy, że właściciela nie ma, a do Zielonej Góry wróci dziś. I wtedy będzie mógł odnieść się do tej sprawy.