To już tradycja - marszałek znowu nie dla Bydgoszczy
W Sejmiku kujawsko-pomorskim przez następne pięć lat rządzić będzie Koalicja Obywatelska z Polskim Stronnictwem Ludowym. Z Prawem i Sprawiedliwością nikt rozmawiać nie chce.
Wyjątkowo cicho zrobiło się wokół hasła „marszałek dla Bydgoszczy”? Dlaczego? Bo nikt w takie rozwiązanie nad Brdą już nie wierzy.
Najbliżej wyboru marszałka z Bydgoszczy było po wyborach samorządowych osiem lat temu. Jak wtedy głosowano nikt się już prawdopodobnie nie dowie, ale wiadomo że część samorządowców z regionu bydgoskiego wsparła kandydaturę toruńskiego marszałka. Cztery lata temu Bydgoszcz była naładowana negatywnymi emocjami, a walkę o przywództwo w regionie podjąć miał Zbigniew Pawłowicz. Powalczył tak, że nie znalazł się nawet w zarządzie województwa. Tam Bydgoszcz reprezentuje, uważany za polityka z kręgu marszałka, Zbigniew Ostrowski.
Marszałek chce i może
Marszałek Piotr Całbecki już skromnie zapowiedział, że jeśli dostanie taką propozycję jeszcze raz ciężar kierowania województwem weźmie na swoje barki, co niezwykle ucieszyć musiało wyborców z jego okręgu wyborczego. Bo istotnie - wyborców ma wręcz fanatycznych, ponad 68 tysięcy głosów robi wrażenie nawet na politykach w Warszawie. Co prawda - nie są to głosy bydgoszczan, ale takie dywagacje nikogo nie interesują.
Nie będzie w sejmiku koalicji z PiS. Nie wyobrażam sobie tego po tym, w jaki sposób ludzie tej partii wypowiadali się o PSL w ostatnim czasie.
Ambicja kontra realia
Dziś nawet najbardziej bojowi samorządowcy z Bydgoszczy nie zająkną się nawet o bydgoskiej kandydaturze na marszałka.
Przeczytaj dalszą część artykułu
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień