To będzie bardzo trudna reforma
Z Ewą Dumkiewicz-Sprawką, dyrektor Wydziału Oświaty i Wychowania Urzędu Miasta Lublin, rozmawia Aleksandra Dunajska
Jak Lublin jest zaawansowany w przygotowaniach do zmian w oświacie?
Ratuje nas, że rozpoczęliśmy prace jeszcze kiedy procedowanie nad ustawą było w początkowej fazie. Złożoność zagadnienia jest tak duża, że gdybyśmy czekali, sytuacja byłaby nerwowa. Tymczasem mamy już wyznaczone główne kierunki zmian.
Wiemy, że powstanie osiem nowych podstawówek na bazie obecnych samodzielnych gimnazjów, w jednym będzie liceum, jedno zostanie włączone do szkoły podstawowej.
W przypadku jednego prowadzimy jeszcze rozmowy. Oczywiście proces konsultacji trwa, chodzi m.in. o spotkania z rodzicami w szkołach. Wstępnie opracowaliśmy sieć szkół podstawowych, pozostało to samo zadanie w zakresie szkół ponadgimnazjalnych i specjalnych.
Przed nami przeniesienie ustaleń na papier. I dalsze procedury. Musimy m.in. opracować nowe kryteria przyjęć do szkół i przedszkoli.
Niełatwy proces.
Reforma będzie bardzo trudna do przeprowadzenia. Wymaga zaangażowania wielu stron, współpracy całego środowiska: rodziców, nauczycieli, dyrektorów szkół, radnych.
Jak wygląda to współdziałanie?
Jestem pełna uznania dla chęci współpracy dyrektorów szkół. Mamy w tej chwili w zasadzie jedną niewiadomą - chodzi o Gimnazjum nr 9. Dyrekcja i pracownicy tej szkoły chcieliby, żeby powstała tam podstawówka. Z tym, że tego typu szkół nie potrzeba więcej w śródmieściu. Dlatego zaproponowaliśmy, żeby w 2018 r. włączyć gimnazjum do III lub V LO albo do SP nr 7. Szkoła może też wystartować jako samodzielne liceum.
Nowa sieć szkół musi uwzględniać demografię, ale też fakt, że w 2019 r. dwa roczniki uczniów - absolwenci III klas gimnazjów oraz pierwsi z ośmioletnich podstawówek - będą się starały o miejsca w liceach czy technikach. A te szkoły nie są z gumy.
- Ratuje nas, że przygotowania rozpoczęliśmy z wyprzedzeniem - mówi Ewa Dumkiewicz-Sprawka
Reforma oświaty budzi duże kontrowersje wśród rodziców. Ci, którzy mają dzieci w trzeciej lub szóstej klasie, są zaskoczeni, że ci uczniowie mają być częściowo przenoszeni do szkół tworzonych na bazie gimnazjów.
Emocje pozwala nam nieco ograniczyć poprawka do ustawy, którą wprowadzono z inicjatywy lubelskiego samorządu. Pierwotna wersja ustawy zakładała, że przenoszone mają być całe klasy, a decyzja należy do organu prowadzącego, czyli gminy.
To nie było dobre, bo np. ze względu na odległość dwóch szkół od domu dla niektórych rodziców uczniów danej klasy przeniesienie może być korzystne, dla innych nie.
Znaczenie ma też np. uczęszczanie drugiego dziecka do tej samej szkoły. Poprawka umożliwia przenoszenie niektórych uczniów na wniosek ich rodziców.
Być może zdecydują się na taki krok m.in. ci, którym będzie bliżej do nowej szkoły w gimnazjum. Brane pod uwagę będą też na pewno godziny, w jakich odbywają się lekcje, infrastruktura i oferta edukacyjna różnych szkół. Wybór będzie należał wyłącznie do rodziców, nie będzie żadnego przymusu.
A co jeśli żaden lub niewielu rodziców zdecyduje się na przeniesienie z obecnej do nowo tworzonej podstawówki?
Wówczas do tego gimnazjum pójdą tylko pierwszoklasiści z nowo utworzonego obwodu dla tej szkoły.
Może też dojść do sytuacji odwrotnej - do niektórych nowych podstawówek może być tłum chętnych. Przykład - obecne Gimnazjum nr 16 z basenem.
Na pewno będą takie sytuacje. I powtórzę - podporządkujemy się woli rodziców.
Co z przedszkolami? Czy w związku z większą ilością dzieci w podstawówkach nie zabraknie miejsc w oddziałach przedszkolnych?
Będziemy się starali tworzyć tyle miejsc w przedszkolach i oddziałach, ile będzie potrzeba. Np. w gimnazjach przekształconych w podstawówki w kolejnych latach będą powstawać oddziały przedszkolne lub zespoły szkolno-przedszkolne.
przyszłego roku na pewno musimy przenieść Przedszkole nr 4, dla którego wynajmujemy dziś pomieszczenia w SP sióstr urszulanek przy Narutowicza (placówka chce wykorzystać pomieszczenia przedszkola na sale dla VII i VIII klas - dop. red.).
Najprawdopodobniej przedszkole będzie działało od przyszłego roku w SP nr 24.
Reforma oznacza nie tylko dodatkową pracę urzędników czy dyrektorów szkół, ale też potrzeby finansowe. Koszty reformy w Lublinie wyliczono na 17,3 mln zł.
Ok. 7 mln zł z tej kwoty potrzebujemy „od zaraz”. Chodzi m.in. o pokrycie kosztów związanych z funkcjonowaniem większej liczby oddziałów klas VII niż klas I w gimnazjach. A także zakup krzeseł, stołów, pomocy dydaktycznych do 25 sal lekcyjnych dla uczniów klas pierwszych w szkołach podstawowych, które powstaną na bazie gimnazjów.
Trzeba również utworzyć i wyposażyć osiem świetlic, przygotować pomieszczenia do wydawania posiłków i na jadalnie, dostosować sanitariaty do potrzeb najmłodszych uczniów.
Wydatek pozostałych 10 mln zł na dostosowanie i wyposażenie pracowni chemicznych i fizycznych w podstawówkach, a także budowę placów zabaw, może być zrealizowany później, np. w drugiej połowie roku. Ale nie można tego dowolnie odkładać.
Projekt nowej podstawy programowej do chemii i fizyki obliguje szkoły do prowadzenia doświadczeń. Co nauczyciele zrobią bez pracowni? Pokażą eksperymenty na filmie?
MEN zapewnia, że na przekształcenia szkół są pieniądze - w 2017 r. 300 mln zł z subwencji, a także 168 mln zł z rezerwy subwencji.
Środki dodatkowe, z których będą mogły korzystać samorządy, to de facto wspomniane 168 mln zł. Kwota 300 mln zł wchodzi do ogólnej puli części oświatowej subwencji podlegającej rozdziałowi algorytmem między samorządy na bieżące utrzymanie szkół. Ale pamiętajmy, że mamy w 2017 r. także zwiększone wydatki, m.in. waloryzację płac nauczycieli o 1,3 proc. i inne skutki finansowe, np. dotyczące awansu zawodowego nauczycieli. Póki co na środowym posiedzeniu rady miasta ma być głosowana autopoprawka do budżetu rezerwująca 7 mln zł na koszty zmian w oświacie.