TK? Wszyscy o jeden krok do tyłu
Dziś kolejne orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego. Niezależnie od jego treści, do rozwiązania konstytucyjnego węzła daleka droga.
- Całe nieszczęście polega na tym, że Trybunał podejmuje ważne rozstrzygnięcia konstytucyjne w wyjątkowo niedobrej sytuacji politycznej, gdy trwa spór polityczny dotyczący nie tylko obsady Trybunału Konstytucyjnego, ale sposobu rozumienia konstytucji - ubolewa prof. Mariusz Jagielski, konstytucjonalista z Uniwersytetu Jagiellońskiego. - Chodzi o sprawę zasadniczą - jak będzie wyglądało państwo, a przede wszystkim czy zasada państwa prawa będzie respektowana i jak będzie rozumiana.
Dwa, czyli pięć
Tym, którzy pogubili się w konstytucyjnym labiryncie, przypominamy. W ubiegłym tygodniu Trybunał uznał, że przeforsowany przez PO przepis o Trybunale Konstytucyjnym z czerwca jest częściowo niekonstytucyjny. Sędziowie podważyli go w części dotyczącej wyboru dwóch sędziów. Wybór trzech pozostałych sędziowie przyklepali. Trybunał uznał też, że niezgodny z konstytucją jest przepis dotyczący zaprzysięgania sędziów (powinni być zaprzysiężeni niezwłocznie).
Z kolei w ubiegłym tygodniu Sejm przyjął nowelę umożliwiającą wybór 5 sędziów Trybunału na nowo (unieważniając poprzedni wybór w całości).
Nowelizacja przewiduje, że w ciągu trzech miesięcy wygaszone zostaną kadencje obecnego prezesa i wiceprezesa TK. O tej ustawie, zaskarżonej przez posłów PO i rzecznika praw obywatelskich, Trybunał wypowie się dziś.
Najważniejsze już wiemy
Z formalnego punktu widzenia dzisiejsze rozstrzygnięcie ma mniejsze znaczenie od poprzedniego: - Trybunał już się wypowiedział i wiemy, że prezydent powinien odebrać przyrzeczenie od trzech sędziów wybranych w czerwcu - przekonuje dr Antoni Rost z Uniwersytetu Adama Mickiewicza. - Te stanowiska są już obsadzone, choć sędziowie nie mogą sprawować mandatów bez przyrzeczenia. Problem polega tylko na tym, w jakim trybie powinny być obsadzone pozostałe dwa stanowiska sędziowskie.
W przypadku dzisiejszego orzeczenia problemem jest nawet skład orzekający. Powaga sprawy wymaga, aby Trybunał debatował w pełnym składzie, z udziałem 9 sędziów.
- Ale nie wiemy, którzy z sędziów mogą być brani pod uwagę - przyznaje prof. Jagielski. - Należałoby się też zastanowić, czy prezes Trybunału powinien brać udział w tym rozstrzygnięciu, w sytuacji, gdy nowelizacja bezpośrednio go dotyczy. Gdyby uznał, że powinien się wyłączyć, to oznaczałoby, że nie ma odpowiedniej liczby sędziów, żeby Trybunał mógł rozstrzygać w pełnym składzie.
Kwadratura Trybunału
Zdaniem prof. Jagielskiego droga do przełamania kryzysu konstytucyjnego jest tylko jedna: - Rozstrzygnięcie może zapaść obecnie tylko na gruncie politycznego consensusu. Wszyscy uczestnicy sporu konstytucyjnego musieliby się wycofać o jeden krok. To jedyne rozwiązanie, które pozwoliłoby wybrnąć z tej sytuacji z zachowaniem standardów konstytucyjnych. Ale nie jestem pewny, czy jest taka wola polityczna .
Dr Rost widzi tylko jedno rozwiązanie: - Należy przywrócić stan zgodny z konstytucją. Cel ten można osiągnąć poprzez uchwalenie ustawy stwarzającej przesłankę do utraty mandatu przez dwóch sędziów wybranych na podstawie ustawy niekonstytucyjnej. Co do tych dwóch sędziów można albo uznać wybór grudniowy, albo go powtórzyć.
A co będzie jeśli PiS i prezydent zignorują decyzję Trybunału?
- Mielibyśmy do czynienia z ewidentnym złamaniem konstytucji - uważa dr Rost. - Prezydent powinien liczyć się z pociągnięciem go przed Trybunał Stanu. Nie dziś, bo jego formacja dysponuje większością, ale w przyszłości.
Nieważne orzeczenia?
Zakładając, że Trybunał orzekałby w składzie ustalonym przez nowy Sejm, mogłoby okazać się, że wszystkie jego orzeczenia mogą zostać podważone.
Tymczasem PiS trzyma swoje asy w rękawie. Wczoraj prezydencki doradca, prof. Andrzej Zybertowicz ujawnił, że kancelaria dysponuje ekspertyzą, według której Trybunał orzekając w sprawie czerwcowej ustawy złamał procedury (m.in. orzekał w niezgodnym z przepisami składzie).