Tego dnia nikt nie podniósł głosu, nawet podczas wydawania komend przewidzianych regulaminem. Sztab samodzielnego batalionu powietrznodesantowego był opustoszały, ponieważ pracownicy cywilni otrzymali od dowódcy jednostki wojskowej dodatkowy dzień wolny, a w sekcjach przebywało maksymalnie po dwóch oficerów lub podoficerów.
W pododdziałach ruch praktycznie zamarł, gdyż pozostawiono jedynie niezbędną ilość żołnierzy, z takim wyliczeniem, aby utrzymać nakazane instrukcjami wskaźniki gotowości bojowej. Śnieg delikatnie prószył, pokrywając białym całunem plac apelowy, jednak telefony służb dyżurnych uparcie milczały – nie padł zwyczajowy rozkaz wysłania wojska z łopatami w celu trzymania owego szczególnego miejsca w należytym porządku.
Generalnie, 24 grudnia życie wojskowe zwolniło tak, jak nie zwalnia w żadnym innym dniu roku. Wszystkich, począwszy od podpułkownika – najstarszego stopniem i stanowiskiem spadochroniarza, do ostatniego szeregowo – najmłodszego stażem służby osiemnastolatka, ogarnął podniosły nastrój. Nadszedł czas koszarowej Wigilii.
Koszarową Wigilię czuć było najbardziej w kuchni, skąd dobywały się smakowite zapachy. Odziani w białe kitle mistrzowie sztuki kulinarnej krzątali się energicznie pod czujnym okiem niezwykle surowego i wymagającego kierownika stołówki. Jednak nawet ów stary wiarus, który skakał ze spadochronem jeszcze pod Erfurtem podczas ćwiczeń „Burza Październikowa”, był jakiś zadumany i wyciszony. Jego podwładni doskonale wiedzieli, że zdają najważniejszy egzamin w roku, toteż nikt nie próbował nawet markować czynności i wszyscy działali z pełnym zaangażowaniem. Chcieli, aby z ich pracy byli zadowoleni wszyscy.
Wszyscy, przynamniej na baterii moździerzy, podziwiali technika pododdziału, który regulował zawzięcie jakiś mechanizm w 82 mm dziale 2B9 Wasilok, a sekundował mu przy tym dzielnie starszy kapral z plutonu remontowego. Wielu zachodziło w głowę, skąd ten ich nagły zapał do roboty, ale tylko nieliczni wiedzieli, że ci nieboracy poślubili dwie siostry i na czas przedświątecznej krzątaniny otrzymali kategoryczne polecenie opuszczenia domostwa, aby nie przeszkadzali swoim połowicom. No cóż – każdy w armii ma swojego przełożonego.
Przełożony wszystkich żołnierzy – oficer starszy dowodzący batalionem – siedział u siebie w gabinecie i leniwie przeglądał jakieś dokumenty. Utartym zwyczajem zasiądzie do wieczerzy ze swoim wojskiem, ale wcześniej złoży każdemu serdeczne życzenia i podzieli się opłatkiem. To była jego kolejna Wigilia na tym stanowisku, więc już wiedział, że niektóre młode oczy zaszklą się łzami, ale to naturalne – wzruszenie dosięgnie każdego serca, nawet tego starannie skrytego pod kurtką munduru.
Kurtki mundurów skrywają tysiące żołnierskich serc, które cknią za swoimi bliskimi podczas pełnienia służby na granicy polsko-białoruskiej. Jestem pewien, że z żadnych ust nie wydobędzie się słowo skargi na własny los, ale gdzieś tam w duszy będzie gościć tęsknota. To zrozumiałe i ludzkie, dlatego myślmy ciepło o obrońcach Ojczyzny chroniących nasze domostwa i bądźmy z nimi myślami zarówno w czasie, gdy będą ten szczególny posiłek spożywać w polu, jak i w trakcie koszarowej Wigilii.
Howgh!