Termos, herbata, odzież. Jak pomóc wrocławskim bezdomnym?
Czasem wystarczy drobna rzecz, jak termos, by pomóc. Takich darów miało być 20, a jest już kilkaset. Dzięki temu wrocławscy bezdomni mogą się rozgrzać.
Siedzi na ławce, zmarznięty do tego stopnia, że nie może odpalić papierosa. Ręce zgrabiały, nogi jak z waty. Wtedy jednak wyciąga z plecaka termos z gorącą herbatą. Jeden łyk, drugi, organizm się rozgrzewa. Po chwili jest już lepiej.
Termos dla Brata
- Ręce i nogi zaczynają mnie słuchać. W myślach dziękuję temu komuś, kto wpadł na ten pomysł. Za termos i za serce - mówi w spocie promującym akcję „Termos Dla Brata” jeden z wrocławskich bezdomnych. Dziękuje Przemysławowi Wilczyńskiemu, bo to on jest pomysłodawcą inicjatywy.
- Pomysł na akcję, w której ludzie przekazywaliby termosy dla osó bezdomnych, pojawił się spontanicznie: policja zaapelowała na Twitterze o to, by w czasie mrozów zwracać szczególną uwagę na bezdomnych, którzy mogą potrzebować pomocy - mówi Przemysław Wilczyński. - Zobaczyłem tego twitta i przypomniałem sobie sytuację sprzed kilku tygodni, kiedy w jednej z wrocławskich restauracji widziałem, jak kelner podał bezdomnemu plastikowy kubek z gorącą herbatą.
To nie była pierwsza akcja społeczna zorganizowana przez Przemysława Wilczyńskiego - wcześniej pomagał zebrać pieniądze na pomoc rodzinie, której w Jelczu-Laskowicach spalił się dom. Mimo doświadczenia we współpracy z organizacjami pozarządowymi, nie spodziewał się jednak tak dużego zainteresowania akcją. Uważał, że 20 termosów to już i tak będzie dużo. Dobrych serc było ponad 20 - doszło do setki. Potem pojawił się apetyt na więcej.
Ostatecznie Towarzystwo Pomocy im. Świętego Brata Alberta rozdało już prawie 300 termosów.
- Akcja trwa. Dopóki jest zimno i są potrzebujący, to czekamy na kolejne gesty ze strony wrocławian. Zapotrzebowanie jest ogromne, w czasie największych styczniowych mrozów w naszych ośrodkach przebywało około 630 osób. Ale termosy trafiają także do bezdomnych, którzy nie szukają u nas noclegu. Nasi streetworkerzy rozdają je również osobom, które znajdują schronienie we wnętrzach dworca czy na działkach - mówi Anna Olbryt z Towarzystwa Pomocy im. św. Brata Alberta.
Darczyńcami są najczęściej ludzie anonimowi. Termos to wydatek rzędu kilkudziesięciu złotych. Ale tego gestu nie powinno się przeliczać na pieniądze. Dla kogoś, kto stracił dach nad głowę gorąca herbata może oznaczać przetrwanie.
- Dobrych serc nie brakuje, o czym świadczy ogromne zainteresowanie akcją. Dostaliśmy dwa kartony termosów od Szkoły Podstawowej im. Michaliny Stasiukowej w Ochojnie i około 40 od jednej ze wspólnot parafialnych we Wrocławiu - dodaje Olbryt.
Przemysław Wilczyński obejrzał spot i twierdzi, że dziś te podziękowania rozgrzewają go prawie tak samo, jak gorąca herbata z termosów rozgrzewa osoby bezdomne.
Z akcji „Termos Dla Brata” skorzystał także 64-letni Zenon, który stracił dom po rozwodzie.
- Wszystko przez alkohol. Teraz łapię się każdej pracy. Czasem robię na dworze. Sprzątam albo pracuję na budowie. Wiadomo, zimno. Mój opiekun w Towarzystwie Pomocy im. św. Brata Alberta zapytał, czy chciałbym termos. Wziąłem, zawsze to trochę cieplej w ciągu dnia - opowiada. Na noc wraca do noclegowni. Przynajmniej na razie, dopóki nie uda mu się związać końca z końcem.
Jak inaczej rozgrzać bezdomnych?
Pomóc może jednak nie tylko ciepły posiłek czy gorąca herbata.
- Być może warto rozejrzeć się, czy w pobliżu naszego miejsca zamieszkania lub pracy nie koczuje bezdomny, który jest już odrętwiały z zimna. Wystarczyłoby przekazać mu ciepłe ubrania. Dla nas to niewiele. Niejednokrotnie nasze szafy pękają w szwach od ciuchów, których już nie używamy - mówi Paulina Boruc, psycholog z Uniwersytetu SWPS.
Dostrzeżenie bezdomnego w najbliższym otoczeniu nie zawsze jest łatwe, bo nie wszyscy rzucają się w oczy.
Ekspertka przekonuje jednak, że ciepłe ubrania, które zalegają nam w szafach, warto dostarczyć bezpośrednio do rąk osoby potrzebującej. Dlaczego? Na łamach „Gazety Wrocławskiej” pisaliśmy już, że w okresie zimowym niejednokrotnie dochodzi do kradzieży ubrań z pojemników Polskiego Czerwonego Krzyża. Kontenery to łakomy kąsek dla złodziei. Tylko w jednym może się zmieścić od 100 do 150 kg ubrań. Skradziona odzież trafia potem do second handów, w których za kilogram złodziej może zarobić nawet 900 złotych.
Tu pojawia się jednak problem: nie każdy ma odwagę podejść do osoby bezdomnej. Wynika to z krzywdzących stereotypów, wedle których to właśnie bezdomny jest „potencjalnym złodziejem”.
- Nie popadajmy w skrajności. Oczywiście, podchodzimy do osób, których nie znamy. I naturalną reakcją człowieka jest strach przed nieznanym. Warto jednak pamiętać, że bardzo często bezdomni znaleźli się w sytuacji bez wyjścia. To nie zawsze jest kwestia uzależnienia od alkoholu czy braku chęci do pracy - przekonuje Paulina Boruc. - Jestem pewna, że osobie potrzebującej cieplej zrobi się na sercu, gdy podejdziemy do niej z życzliwym nastawieniem, otwartym sercem, uśmiechem.
„Mam swój honor, nie chcę pomocy”
Przełamać stereotypy próbują już m.in. przedstawiciele Ośrodka Charytatywnego Tylko z Darów Miłosierdzia, znajdującego się przy ul. Żytniej w Warszawie. Organizują wydarzenia, które mają na celu integrować osoby bezdomne i okolicznych mieszkańców. Dzięki temu warszawiacy mają szansę zmierzyć się z problemem bezdomności, zmienia się również ich nastawienie do osób potrzebujących.
Ale i to nie zawsze skutkuje, bo - jak wynika z prowadzonych przez Paulinę Boruc badań - nie każdy bezdomny chce pomocy.
- Są i tacy, którzy odmawiają. Mówią o honorze, o dumie. Wolą sobie radzić sami. Nie możemy nikogo do niczego zmuszać. Nie powinniśmy się jednak zrażać jedną odmową. Być może ktoś inny właśnie potrzebuje pomocy, być może jeden ciepły posiłek pomoże mu przetrwać dzień - przekonuje badaczka.
A nawet jeśli nie ciepły posiłek czy kurtka, to chociaż termos. Z gorącą herbatą.
Bezdomni we Wrocławiu. Liczba osób korzystających z pomocy
Jak podaje Anna Olbryt, w styczniu pod opieką instytucji działających w ramachTowarzystwa Pomocy im. św. Brata Alberta było 630 osób, z czego do schroniska w Szczodrem trafiło 163 osoby, do schroniska przy ul. Strzegomskiej - 55 osób, do noclegowni - 200 osób, w ogrzewalni przebywało 98 osób, a w schronisku przy ulicy Bogedaina - 113 (to dane z 9 stycznia 2017 roku).