Teraz tylko utrzymać poziom
Pogrom 62:28 nad faworytem PGE Ekstraligi Get Well Toruń nie śnił się nie tylko największym optymistom, ale przede wszystkim samym stalowcom.
- Obawiałem się tego meczu, bo torunianie to zespół zbudowany w oparciu o gwiazdy. Potencjał drużyny jest niesamowity. Oczywiście, chcieliśmy to spotkanie wygrać, ale nie przypuszczałem, że to zwycięstwo odniesiemy z takim przytupem - powiedział trener Stali Gorzów Stanisław Chomski, choć trzeba przyznać, że przed tym niedzielnym pojedynkiem niewielu było pesymistów wśród kibiców żółto-niebieskich. Większość oczekiwała zachowania miana niepokonanych w tym sezonie, zwłaszcza biorąc pod uwagę indywidualną postawę gorzowian w tygodniu poprzedzającym potyczkę z aniołami.
Nasi żużlowcy nie pozostawili żadnych złudzeń, kto był w tym starciu lepszy.
- Wymowny jest jedynie jeden indywidualny triumf w ekipie z Torunia Amerykanina Grega Hancocka. My tworzyliśmy zgrany kolektyw na torze. Zawodnicy nie przeszkadzali sobie, a wręcz odwrotnie, pomagali sobie nawzajem. Oby było tak dalej - zachwalał swoich podopiecznych gorzowski szkoleniowiec i dał do zrozumienia, że nie każde starcie będzie przebiegało jak to niedzielne: - Żużel jest nieprzewidywalny. Gdy przyjechał do nas MRGARDEN GKM, to niemal wszyscy mówili, że będzie mecz do jednej bramki, a tak się nie stało. Do połowy spotkanie było wyrównane, dopiero pod koniec odjechaliśmy grudziądzanom. Tym niemniej trzeba powiedzieć, że ścigaliśmy się w słabych warunkach, bo po opadach deszczu tor należało suszyć.
Pod sporym wrażeniem jazdy gorzowian był opiekun torunian Robert Kościecha:
- Stal wykonała świetną robotę. Ona jest w tym sezonie bardzo silna, tym bardziej w Gorzowie. Posiada bardzo dobrych zawodników, którzy mają znakomicie objechany tor na „Jancarzu”, zwłaszcza pierwszy łuk. Sami mieliśmy spore trudności po wyjściu spod taśmy i przy rozegraniu pierwszego wirażu. Odsuwaliśmy się od krawężnika i miejscowi żużlowcy w pełni to wykorzystywali. My na razie głowy mamy spuszczone, ale trzeba je podnieść i podjąć walkę w następnych kolejkach.
Zdanie prowadzącego Get Well podzielał Paweł Przedpełski, który w każdym wyścigu przyjeżdzał za plecami naszego zawodnika. - Zawiedliśmy. Nie wychodziliśmy odpowiednio ze startu przez co kibice po drugim okrążeniu mogli wpisywać punkty do programu - nie ukrywał junior „Aniołów”, który w niedzielę był w cieniu rewelacyjnego Zmarzlika. Co ciekawe, 21-latek drugi raz w historii jego występów zdobył tzw. czysty komplet.
Z niego wyszedł Matej Zagar. Słoweniec zdobył 14 punktów, dojeżdżając do mety jedynie raz jako drugi, za Hancockiem. Na konferencji prasowej dziennikarze nie szczędzili mu gratulacji. - Dziękuję, to moje pierwsze w tym sezonie - rzucił i dodał: To był bardzo trudny dla mnie początek. Do tej pory wiele nerwów było w moim teamie, ale są postępy. Bardzo się z nich cieszę, tak jak i z postawy kolegów.
Równie z bardzo dobrej strony zaprezentował się Krzysztof Kasprzak, który zgromadził na koncie 11 „oczek”.
- Get Well ma bardzo dobrych zawodników, startowców, więc nie było łatwo. Ja spod taśmy najszybciej nie wychodziłem, ale do pary miałem najszybszego dziś żużlowca na świecie Bartka Zmarzlika, więc musiałem go gonić i robić wszystko, by dotrzymać mu kroku. To się udało. Na treningu nie mogłem być, przyleciałem prosto z Włoch, miałem jedynie próbę toru, ale to wystarczyło. Testowałem też nowy silnik, który bardzo dobrze chodził - powiedział gorzowianin i dodał: - Każdy daje z siebie wszystko, nie tylko ja. Każdy z nas pracuje na to całą zimę. Przecież nikt nie chce przywozić zer.
Trener „Stalowców” w pełni zdaje sobie sprawę z tego, że gorzowianie rozbudzili nadzieje wśród kibiców. Tym niemniej sam ostrożnie podchodzi do jakichkolwiek deklaracji. - Teraz musimy utrzymać ten wysoki poziom. Jednakże weźmy pod
uwagę to, że torunianie męczyli się na „Jancarzu” - zwraca szczególną uwagę Chomski.