Ten mecz to takie nasze El Clasico
Drugiego takiego człowieka w tym środowisku nie ma. Czesław Czernicki specjalnie dla „GL” mówi ciekawostki o derbach i analizuje sytuacje obu drużyn
Niektórzy rozwodzą się nad wyjątkowością meczów pomiędzy zespołami z Zielonej Góry i Gorzowa. Większość fachowców zgadza się z opinią, że te spotkania są szczególne i cechują się nieco innym ciężarem gatunkowym. Nie inaczej uważa nasz ekspert, który podaje nawet dość oryginalne porównania. - To święto żużla na Ziemi Lubuskiej, za sprawą naszych dwóch czołowych zespołów. Nie jest to tylko moja diagnoza i ocena, ale również wybitniejszych postaci ze środowiska żużlowego w naszym regionie i kraju. Klasycy porównywali te pojedynki do tak wielkich wydarzeń sportowych, jak piłkarskie derby Londynu, Madrytu, a nawet El Clasico – zauważył Czesław Czernicki, który w swojej bogatej karierze trenerskiej prowadził zespoły z Zielonej Góry oraz Gorzowa. - Esencja i dodatkowy smaczek polega na tym, że oprócz zwykłych zmagań i zawodów żużlowych jest to coś mega dobrego. Coś, co powoduje, że zawodnicy oraz kibice tworzą od dłuższego czasu taki jednolity świat znakomicie rozumiejących się ludzi, przed tymi meczami i na trybunach. Jeszcze nawet po samym spotkaniu jest niesamowita ekscytacja. Ci fani, wracając ze stadionu do domu jeszcze „jadą” na żużlu – przekonywał doświadczony szkoleniowiec, którego ostatnim klubem była Stal (sezony 2010 oraz 2011).
To skąd jesteś ma w tym meczu znaczenie
Jak derby przeżywają sami szkoleniowcy? Czy wtedy odczuwają większe emocje? Fachowiec przekonuje, że w tym przypadku warto zwrócić uwagę na to, skąd pochodzi dany trener i czy jest od urodzenia związany z którymś z lubuskich miast. - Podzieliłbym to na dwa etapy. Po pierwsze Staszek jest rodowitym gorzowianinem, zaś Marka kojarzy się z Częstochową. Drugi przypadek należy do mnie: ja jestem zielonogórzaninem, a prowadziłem Stal. Serce było za Falubazem, bo tutaj się wychowałem i wiele zawdzięczam temu środowisku oraz klubowi. To takie rozerwanie szat, ale trzeba było wznieść się powyżej tych niuansów i tworzyć profesjonalne widowisko. Ma to dodatkowy smaczek, ale trener nie powinien okazywać tego i przenosić do zawodników – tłumaczył Czernicki. - Pewien znany działacz zwykł mawiać: „Historię trzeba znać, ale z niej się nie żyje”. Tworząc ten konglomerat profesjonalistów, którzy jeżdżą w tej, czy innej drużynie, zawodnicy bardziej wolą uciekać od tego tematu, ale nie da się tego całkowicie zrobić. Media wywierają taką presję, że zwyczajnie trzeba zainteresować się tymi derbami i tym czymś wyjątkowym, co wybiega także poza łamy sportu – komentował znany szkoleniowiec.
Kiedyś prezesi. Dzisiaj już tylko media...
Derby to nie tylko zawodnicy, trenerzy i kibice, ale także włodarze klubów. Oni swego czasu też byli powszechnie kojarzeni z meczami pomiędzy lubuskimi drużynami. Sami sobie na to zapracowali, bo podgrzewali i tak gorącą już atmosferę oraz dość mocno przypominali o swoim istnieniu. – W naszych klubach jest teraz spokojniej. Tworzą w nich klimat bardziej rodzinno-przyjacielski. Kilka lat temu bywało z tym różnie. Mieliśmy do czynienia z taką gierką PR-ową, medialną. Prezesi „brali się za łby”, szczypali się. To dodawało jeszcze kolorytu – zauważył trener Czernicki, którego dopytaliśmy: czy mu tego brakuje? - Zdzisław Tymczyszyn i Ireneusz Maciej Zmora są bardziej stonowani w swoich zachowaniach. Natomiast prezes Dowhan i Komarnicki pasowali do siebie jak bat do… nie chcę powiedzieć czego. Uwarunkowania psychofizyczne, temperament i tak dalej. Sądzę, że było to fajne zjawisko, ale tylko i wyłącznie jeżeli nie przenosiło się na kibiców. Obecnie, media same próbują dodać jeszcze trochę smaku temu widowisku – tłumaczył były opiekun drużyn z Zielonej Góry i Gorzowa.
„CzeCze” to miał swoje interesujące sposoby
Czernicki, który jest osobą znaną w żużlowym środowisku, swego czasu zasłynął, z być może nieco niekonwencjonalnego sposobu na diagnozowanie warunków torowych. Kiedy prowadził gorzowską Stal, to zielonogórscy kibice wypomnieli mu sprawdzanie nawierzchni za pomocą szprychy od tylnego koła żużlowego motocykla. Okazuje się, że to stara metoda. – Nie byłem jej prekursorem, bo podpatrzyłem to od Skandynawów i Anglików. To był taki mój techniczny atrybut, który stanowił sporą pomoc. Mogłem zbadać głębokość i przyczepność toru. Miałem odniesienie nie tylko do jednego meczu i sezonu, ale także na przełomie kilkunastu lat. Zbierałem notatki. Pomiaru dokonywałem na polu startowym, następnie 10 metrów za nim, na dojeździe do łuku, w miejscach jego szczytu oraz wyjścia – tłumaczył szkoleniowiec.
Kto jest w lepszej sytuacji przed tymi derbami?
Przejdźmy do spraw bieżących. Czernicki twierdzi, że gorzowscy juniorzy będą podbudowani udanym występem z Unią w Lesznie, na tle mocnych miejscowych młodzieżowców. W Wielkopolsce z dobrej strony pokazał się też Linus Sundstroem, który stał się ciekawą alternatywą dla Martina Vaculika. Fachowiec zwrócił także uwagę na zielonogórskich uczestników cyklu Grand Prix. W sobotę jadą w Szwecji, a dzień później na W69. Po ostatnim The World Games Patryk Dudek słabo wypadł kolejnego dnia w Częstochowie...
W zeszłym roku nie udało się, ale nasz ekspert wierzy, że w tym odbędzie się lubuski finał
– Falubaz to pewna niewiadoma. Przeciwnik z Rybnika nie dał nam pewnej odpowiedzi. ROW w pełnym składzie mógłby pozwolić sprawdzić i przygotować pewną koncepcje przygotowania toru i ustalenia taktyki na Stal. Gorzów? Po czterech „wakacyjnych” meczach okraszonych porażkami zdecydowanie się zerwali. Jestem zbudowany faktem, że wygrali w Lesznie. Dali sygnał, że mocno będą się liczyć w tej stawce. Gwarantuje, że będzie to dobre widowisko. A o tym, aby nie spotkać się finale, zadecydują ostatnie mecze – zaznaczył Czernicki.
Wakacje rozprężają. Czy będzie finał na jubileusz?
Eksperta poprosiliśmy o analizę obecnej sytuacji w ekstralidze. –Z mojego doświadczenia wynika, że ten okres wakacyjny, kiedy mamy Drużynowy Puchar Świata i przerwę w lidze powoduje, że należy jakby od nowa budować morale techniczne i fizyczne drużyny, bo następuje delikatne rozprężenie. Trzeba praktycznie na nowo przygotować się do drugiej części sezonu, co nie jest łatwą sztuką. No i utrzymanie formy z maja i czerwca to też ciężka sprawa – tłumaczył Czernicki. – Teraz pytanie: „ Jak kalkulują zespoły?”. Czołowa „czwórka” jest już praktycznie znana. Jeżeli nasze ekipy pozostaną na dotychczasowych miejscach, to spotkają się już w półfinale. Dlatego najlepiej jakby Stal i Falubaz „rozbiły” się na pozycję pierwszą oraz czwartą... Wtedy staniemy przed szansą rozegrania wielkich derbów – zasugerował fachowiec.
Dlaczego miałoby to nastąpić? Przypomnijmy, że nasze oba kluby mogą szczycić się piękną historią i tradycją. Jakże idealnym zwieńczeniem 70 urodzin Falubazu i Stali byłby finał żużlowej ekstraligi i walka o tytuł mistrzowski. W zeszłym roku nie udało się, ale nasz ekspert wierzy, że w tym jeszcze nie wszystko stracone.
Awizowane składy
Ekantor.pl Falubaz: 9. Jason Doyle, 10. Jacob Thorssell, 11. Patryk Dudek, 12. Jarosław Hampel, 13. Piotr Protasiewicz, 15. Alex Zgardziński.
Cash Broker Stal: 1. Krzysztof Kasprzak, 2. Martin Vaculik, 3. Przemysław Pawlicki, 4. Niels Kristian Iversen, 5. Bartosz Zmarzlik, 6. Rafał Karczmarz. Sędziuje: Remigiusz Substyk (Solec Kujawski). Początek meczu w niedzielę o godz. 19.00. Transmisja w nSport+.