Temida w czasach pandemii. Prawnicy balansują na krawędzi
Kiedy czasy są dobre, prawnik zarabia, bo jest dobrze. Kiedy czasy są złe, zarabia, bo... jest źle. Adwokaci, notariusze i sędziowie mają szansę sprawdzić w praktyce, ile prawdy jest tym starym powiedzeniu. Już teraz wiadomo, że nie wszyscy prawnicy wyjdą suchą nogą z tego potopu.
Są kancelarie, w których ruch zatrzymał się dosłownie z tygodnia na tydzień. Klienci przestali pukać do drzwi. Zamiast nich pojawiło się widmo poważnych problemów.
- Są tacy, którzy radzą sobie lepiej, są i tacy, którzy zwyczajnie boją się utraty płynności finansowej. A nawet już jej doświadczają - mówi adwokat Sławomir Meger z Bydgoszczy. - W szczególnie złej sytuacji są kancelarie jednoosobowe, które opierały praktyki na usługach publicznych, np. udzielając porad prawnych w jednostkach samorządu.
17 marca Naczelna Rada Adwokacka przyjęła specjalną uchwałę, której treść skierowano do rządu. Znalazły się w niej propozycje rozwiązań, które mają uchronić z jednej strony tok postępowań, z drugiej zaś zwyczajnie pomóc ratować kancelarie prawne przed bankructwem.
Adwokaci NRA postulują, między innymi „opracowanie systemu pomocy finansowej przeznaczonej dla profesjonalnych pełnomocników procesowych i obrońców, którzy z racji podejmowanych już działań popadną w kłopoty finansowe”.
Kancelaria jak biznes
W praktyce miałoby to polegać - jak wskazują adwokaci naczelnej rady - na „zwolnieniu z obowiązku terminowego regulowania należności publicznoprawnych (podatków i składek na ubezpieczenie społeczne) poprzez przesunięcie terminów ustawowych na okres po ustaniu stanu zagrożenia, rozkładaniu na raty tych należności czy też ich umarzaniu” oraz „jednoznacznym przesądzeniu, iż wyłączona zostaje odpowiedzialność karno-skarbowa za nieterminowe nierealizowanie należności publicznoprawnych z uwagi na skutki społeczno-gospodarcze wywołane wirusem SARS-CoV-2”
- Z informacji, które do mnie docierają, wynika, że niektórzy koledzy już odczuli kryzys gospodarczy będący konsekwencją epidemii - mówi z kolei Michał Bukowiński, z Okręgowej rady Adwokackiej w Bydgoszczy. - Sądy odwołały rozprawy i posiedzenia, poza tymi w sprawach pilnych, wstrzymane zostało doręczanie części korespondencji sądowej. To sprawia, że nie wszystkie powierzane nam zlecenia mogą być sprawnie zrealizowana. Epidemia powoduje też, że klienci bardziej koncentrują się na innych problemach życiowych, a spory sądowe wszczynają tylko, gdy dotyczą spraw nie cierpiących zwłoki. Jest wielu prawników, którzy funkcjonują w oparciu o umowy zlecenia i rozliczają się godzinowo. Niektórym wstrzymano projekty z dnia na dzień i nie mają podstaw do wystawiania faktur. Nie jest to sytuacja łatwa, bo jak wszyscy inni przedsiębiorcy musimy płacić ZUS, regulować czynsze, wynagrodzenia pracowników, opłacać ubezpieczenia i inne koszty prowadzenia kancelarii.
To jedna strona medalu. Jest też druga i w niej pokładają nadzieje adwokaci, radcy prawni, notariusze. - Specyfiką zawodów prawniczych jest, że w dobrych czasach zarabiamy dlatego, że czasy są dobre. W złych, bo czasy są złe - przyznaje mec. Bukowiński. - W wielu przedsiębiorstwach szybko pojawiły się zatory płatnicze. Nasi klienci wyrażają większe obawy, co do możliwości sprawnego odzyskania należności. Wyraźna jest tendencja do szybszego zlecania prowadzenia spraw dotyczących zaległych płatności. W ostatnim czasie skierowałem do sądu kilka pozwów, w sytuacji dosłownie kilkudniowego przeterminowania faktur. Firmy chcą jak najszybciej zabezpieczyć swe interesy, bojąc się utraty płynności.
Okoliczność nadzwyczajna
Od problemów aż kipi rynek pracy i spraw pracowniczych. - Myślę, że w najbliższym czasie pojawi się też dużo spraw opartych na pochodzącej z prawa rzymskiego instytucji „rebus sic stantibus” - mówi Bukowiński. - Jeżeli już po zawarciu umowy doszło do nadzwyczajnej zmiany okoliczności, powodującej, że wykonanie umowy jest nadmiernie trudne albo grozi jednej ze stron rażącą stratą - sąd może w umowę zaingerować. Uwzględniając zasady współżycia społecznego sąd ma prawo na nowo ustalić, jak umowę należy wykonać, a nawet orzec o jej rozwiązaniu. Nie mam wątpliwości, że stan pandemii to nadzwyczajna zmiana okoliczności.
Przykłady można mnożyć. Jeden z nich: przedsiębiorca prowadzący sklep w galerii handlowej traci płynność, bo galeria została zamknięta. Nie z winy zarządzającego centrum handlowym. - Pojawia się szereg problemów dla prawników, jak choćby: czy i jak umowę renegocjować, czy właścicielom przysługuje roszczenie odszkodowawcze od państwa z tytułu zamknięcia galerii handlowej - zauważa Michał Bukowiński.
Akurat w przypadku takich spraw niezwykle ważne jest - co podkreślają prawnicy - jakimi drogami państwo wprowadzało w ostatnich tygodniach ograniczenia, które odbiją się na gospodarce. Okazuje się, że dochodzenie roszczeń przez przedsiębiorców, którzy znaleźli się w podobnej sytuacji, byłoby o wiele prostsze, gdyby w Polsce wprowadzono... stan wyjątkowy.
- Mamy wszystkie przesłanki, które przemawiają za wprowadzeniem stanu nadzwyczajnego, a jego się nie wprowadza. Dlaczego? Niestety odpowiedź wydaje się oczywista, a dotyczy wyborów. Te nie mogą się odbyć ani w czasie obowiązywania stanu nadzwyczajnego, ani w ciągu 90 dni po jego odwołaniu. A jest ustawa, która na wypadek stanów wyjątkowych przewiduje odszkodowania specjalne - mówi sędzia Jakub Kościerzyński z Sądu Rejonowego w Bydgoszczy, zrzeszony w Stowarzyszeniu „Iustitia”. - Każdy poszkodowany na skutek działań związanych z działaniem tego stanu, może się domagać odszkodowań, ale nie w tej sytuacji. Oczywiście, może dochodzić roszczeń w pozwie przeciwko, np. ministrowi zdrowia z tytułu, że jego firma upadła, ale musi w procesie wykazać, że zaistniały wszystkie przesłanki do wprowadzenia stanu nadzwyczajnego klęski żywiołowej, a mimo to jego nie wprowadzono.
Bez rozpraw
W sądach zniesiono większość spraw, pozostawiając tylko pilne, czyli na przykład posiedzenia aresztowe czy w sprawie przemocy wobec dzieci. - Mam sprawę klienta, któremu policja zatrzymała prawo jazdy. Czekaliśmy pół roku na posiedzenie, na którym sąd miał rozstrzygnąć, czy prawo jazdy zostanie zwrócone - podaje przykład mecenas Bukowiński. - Posiedzenie zostało zniesione. Sytuacja jest dramatyczna, osoba ta za chwilę straci pracę, a bez prawa jazdy nie znajdzie nowej. Dzisiaj nie wiemy nawet, kiedy wyznaczone zostanie nowe.
- Nie wyznaczamy nowych spraw w ogóle, natomiast te, które teraz wpłyną, będą czekały, aż to wszystko minie. Terminy będziemy wyznaczać na jesień, może na przyszły rok. Poczta działa, więc list z pozwem można nadać. Ten pozew jednak nie uruchomi postępowania, będzie czekał na półce na rozwój wypadków.
Sędziowie pracują głównie w domach, dokąd mogą zabierać akta postępowań. - Możemy czytać akta, przygotowywać się do prowadzenia spraw i pisać uzasadnienia - mówi sędzia Kościerzyński. - Oczywiste jednak, że żaden sędzia nie będzie przygotowywał uzasadnienia przed zakończeniem postępowania.
Z tygodnia na tydzień
- W moim wydziale w sprawach, w których rozprawy zostały zniesione, staramy się wyznaczać nowe terminy na pierwsze wolne w maju - mówi z kolei sędzia Justyna Kujaczyńska-Gajdamowicz, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Toruniu. - Sprawy wyznaczone na kwiecień są odwoływane tydzień po tygodniu, bowiem wymagają analizy - czy są pilne, czy też nie.
Sędziowie zaznaczają, że wymiar sprawiedliwości był w katastrofalnym stanie jeszcze przed wybuchem pandemii korona wirusa. - Sądy były przeciążone z powodu politycznych decyzji ministra sprawiedliwości, który wstrzymywał świadomie etaty - dodaje Kościerzyński. - Nadal ok. 700 jest nieobsadzonych. To miliony spraw, które nie mogą być rozpoznane. Bo minister zdecydował, że nie będzie ogłaszanych konkursów o nowych stanowiskach, więc nikt się do nich nie zgłasza. Abstrahuję już od tego, że wszelkie konkursy, które by się toczyły przed upolitycznioną Krajową Radą Sądownictwa i tak toczyć się nie powinny. Sytuacja jest absolutnie patowa.
Kiedy zostanie odwołany stan epidemiczny, a obecnie nikt nie wie, kiedy to nastąpi -sądy zostaną dosłownie zatkane nowymi sprawami. - To nie oznacza przecież, że sędziowie będą pracować siedem dni w tygodniu. Mamy ograniczoną wydolność organizmu. Sam mam w tej chwili około 270 postępowań. Te sprawy po prostu będą odsunięte w czasie.
Epidemia Covid-19 dotknęła pośrednio również notariuszy. Jednym z powodów jest choćby gwałtowny spadek inwestycji na tynku nieruchomości.
- Obecna sytuacja oznacza gwałtowne pogorszenie sytuacji ekonomicznej kancelarii -przyznaje Wacław Jankowski, prezes Izby Notarialnej w Gdańsku. - Notariusze ponoszą wysokie koszty działalności, m.in. czynsz wynajmu lokalu , wynagrodzenia pracowników, obowiązkowe ubezpieczenia oraz wszelkie daniny publiczne, które płacą jako przedsiębiorcy.