Tego roku Polacy będą się zmagali w wielu konkurencjach. Politycy znowu spróbują zrobić skok na kasę. a "Kowalscy" ochronić swoje portfele
Jedni wylądują w tym wyborczym roku na dobrze płatnym politycznym podium. Za to twarde lądowanie może czekać - jak zwykle - „szarych Kowalskich”, którym przyjdzie więcej płacić za odbiór śmieci lub sfinansować z własnej kieszeni kolejne polityczne wyskoki
Wskoczyliśmy w ten nowy 2019 rok jak zwykle w rozmaitych kondycjach. Jedni byli już lub jeszcze są „na fazie”. Niektórych dopadł kac - może już nie ten fizyczny, ale głównie psychiczny, bo znów przybył nam roczek, więc trzeba było ogłosić wszem i wobec jakieś noworoczne postanowienia, których zapewne i tak nie spełnimy...
Ale zacznijmy dynamicznie, zimowo, patriotycznie i ludowo, czyli na sportowo.
Turniej Czterech Skoczni zdominował na razie jeden Japończyk, co innym latającym narciarzom nieco podcięło skrzydła, ale naszym orłom kibicom wręcz chyba ich dodało, co widać w telewizyjnych transmisjach. Biało-czerwonej kadrze - mam nadzieję - przybyło w związku z tym sportowej pozytywnej złości przed kolejnymi turniejami.
Polskie plotkarskie portale internetowe twierdzą wręcz, że jednemu z naszych słynnych i swoiście kiedyś roześmianych skoczków pomógł „skok w bok”, czyli rozstanie z byłą partnerką. Ale ten temat może właśnie zostawmy na boku...
Z kolei na skoczni politycznej trwa na razie rozgrzewka przed tegorocznymi wyborami do parlamentów - tego europejskiego i tych naszych polskich izb niższej i wyższej, czyli Sejmu i Senatu. Tutaj skok jest głównie po wpływy. Z nich tryska zazwyczaj prestiż i kasa. Im dalej taki polityk zaleci, tym na mecie zgarnie więcej - trochę tak jak u sportowców. Tyle, że polityk musi się jeszcze podzielić z tymi ważniejszymi, którzy go wypuścili z belki startowej oraz dołożyć do ekipy swoich pomocników z kampanii wyborczej.
To będzie też rok kolejnych „skoków” po patriotyczną pamięć. W 2018 dominowała liczna 100, czyli okrągła rocznica odzyskania przez Polskę niepodległości. W 2019 będzie to natomiast 80, czyli tragiczny jubileusz wybuchu II wojny światowej.
Na skoczni „ludycznej”, jeśli wierzyć statystykom, Łódź czeka w tym roku rekordowy nalot turystów. Przylecą być może samolotami, może nawet na Lublinek, który ostatnio w konkurencji z innymi lądowiskami dołował, ale ma niezłe rokowania. W każdym razie władze Łodzi oszacowały właśnie, że stolicę naszego województwa nawiedzi w 2019 roku aż milion przyjezdnych - z kraju i z zagranicy. A jeszcze w 2017 było ich 121 tysięcy, a w ubiegłym roku około 750 tysięcy.
Podskoczyć ma też zainteresowanie łódzkimi nieruchomościami, w tym głównie biurowcami i halami produkcyjnymi, ale też innymi inwestycjami. No bo w końcu jesteśmy na styku autostrad, a do Warszawy nie jest tak daleko. Utrudnieniem może być wprawdzie plan poszerzenia odcinka A2 między Łodzią a stolicą o trzeci pas, ale i to jakoś przebolejemy.
Za to być może jakoś bardziej poszybują przy okazji nasze pensje, bo łódzkie zarobki w polskiej skali plasują się w „dolnej strefie stanów średnich”.
A kogo czeka twarde lądowanie?
Jak zwykle pewnie nas, czyli statystycznych Kowalskich, których wkrótce zdołują choćby podwyższone opłaty za odbiór śmieci...