Targowisko za milion, a wygląda jak za grosze
- Po co był ten remont?! - pytają handlarze w Kostrzynie nad Odrą. Oblodzone alejki, błoto i woda kapiąca za kołnierze to „atrakcje”, jakie mają tu na co dzień.
- Niech pan zobaczy, między alejkami jest lodowisko. Zbity śnieg, którego nikt nie raczył odśnieżyć. Klienci się na nim przewracają - mówią kupcy.
- Sami na własną rękę rozbijamy lód przy naszych stoiskach. Trzy kilo soli musiałam tu rozsypać, żeby ten lód puścił - żali się jedna z kobiet, które handlują na ryneczku.
Handlarze skarżą się, że targowiska nikt nie odśnieża
Kupcy twierdzą, że targowisko w takim stanie to tylko wstyd dla miasta. - Jeśli są warunki, to handlujemy tu okrągły rok. Przychodzą nie tylko miejscowi, ale też sporo Niemców. Jak to wygląda? Kałuże, błoto, woda kapie nam na głowy - załamują ręce handlarze.
Przypomnijmy, ryneczek przy ul. Mickiewicza nie był remontowany od lat. Stare, zardzewiałe stragany aż kłuły w oczy. Trzy lata temu miasto postanowiło to zmienić. Udało się nawet dostać dofinansowanie. Na remont potrzeba było prawie 1 mln zł, ale większość kosztów (85 proc.) pokryła dotacja. Prace trwały dwa lata. Przez ten czas wywieziono stare stragany, część miejsca zagospodarowano na chodnik, trawniki i ławki, w drugiej części powstały boksy, przeznaczone do handlu. Zrobiono też oświetlenie i uporządkowano teren. Ale już na początku września pojawiły się pierwsze poważne sygnały, że na rynku nie wszystko jest tak, jak życzyliby sobie handlarze (miasto twierdzi, że przed remontem organizowało spotkania z kupcami, na których mogli oni zgłaszać swoje uwagi, ale zainteresowanie było znikome).
Jeszcze większym problemem jest woda, która nie ma tutaj odpływu
Już po remoncie na targowisko wybrali się przedstawiciele miasta i troje radnych: Monika Sądej, Piotr Dziekan i Bartłomiej Suski. Kupcy już wtedy nie milczeli, a lista zastrzeżeń do targowiska była długa. Część rzeczy poprawiono. Przy szalecie pojawiły się barierki, uniemożliwiające parkowanie, naprawiono zepsutą studzienkę, ustawiono ławkę. - Ale nie zrobiono nic, żeby poprawić warunki pracy - żalą się kupcy.
Zabiegali o rynny, które by odprowadzały wodę z dachów pawilonów. - Woda kapie nam na towar, na nas, na klientów, na kasy fiskalne - mówią handlarze. Tam, gdzie kapie woda, a nie ma kostki brukowej, tworzy się błoto. Kupcy ratują się więc kartonami, rzucanymi na ziemię. - Jak to wygląda?! - mówią.
Radny Bartłomiej Syski zapowiada, że rynny i drenaż odprowadzający wodę zostaną zrobione w tym roku. Szczegóły kupcy mają poznać wiosną, na kolejnym spotkaniu.