Tarcza antyrakietowa w Redzikowie. Co przyniosła wizyta pani wójt w Rumunii?
Przedstawiciele gminy Słupsk pojechali do Deveselu w Rumunii, gdzie od maja funkcjonuje amerykańska baza tarczy antyrakietowej.
Rozmowa „Głosu Pomorza” z Barbarą Dykier, wójt gminy Słupsk.
Po co pojechaliście do Rumunii?
Chcieliśmy nawiązać kontakt z tamtejszym samorządem. Na terenie Deveselu powstała baza bliźniacza do tej, która jest właśnie budowana w Redzikowie.
Jakieś owoce tej wizyty?
Tak. Przyjęto nas bardzo życzliwie. Podczas rozmów z tamtejszymi samorządowcami zapadły konkretne decyzje co do formalnego nawiązania współpracy. Teraz przygotowujemy projekt porozumienia między gminami. Oczywiście musi on zostać zatwierdzony przez obie rady. Umówiliśmy się, że w pierwszym kwartale 2017 roku samorządowcy z Deveselu przyjadą do nas i to tutaj nastąpi podpisanie porozumienia. Pierwszym krokiem ma być wymiana dzieci szkolnych. Postaramy się, aby już na te wakacje grupa dzieci z Rumunii przyjechała do gminy Słupsk.
Co mówili tamtejsi samorządowcy? Jak odczuwają sąsiedztwo bazy? Mają obawy, szczególnie przy okazji ostatnich doniesień o wycelowanych w nas rosyjskich Iskanderach?
To było pierwsze nasze pytanie. Z tego, co przekazał nam burmistrz, oni są do tego przyzwyczajeni. W tej miejscowości, która liczy około 3,5 tys. mieszkańców, funkcjonowała wcześniej lotnicza jednostka wojskowa. Podobnie jak w Radzikowie obok niej wybudowano bloki i powstało małe miasteczko wojskowe. Jest tam nawet pomnik samolotu podobny do tego w Redzikowie. Im jednak było łatwiej. Nie zastanawiali się jeszcze na negatywnymi skutkami lokalizacji bazy, choć ograniczenia w budowie w promieniu 4 i 35 km są analogiczne do tych u nas. Dla nich czas budowy bazy był jednak okresem docenienia mieszkańców. W tym czasie ze środków rządowych wybudowano im pełną infrastrukturę: od dróg po kanalizację. Ze środków ambasady USA sfinansowano modernizację szkoły i wybudowano przedszkole. Odczucie mieszkańców na razie są więc pozytywne.
Tymczasem my na razie mamy jedynie deklarację o wsparciu remontu drogi 21.
Oczywiście tam są inne potrzeby niż naszego samorządu czy regionu. Chodzi jednak o fakt, że tam budowa tarczy szła równolegle ze wsparciem ze strony rządu. To, co podkreślano, to wzrost cen wynajmu mieszkań przy okazji budowy. Również udział rumuńskich firm w budowie.
Dlaczego do Rumunii pojechaliście sami? Do tej pory na przykład w sprawie rekompensat za instalację elementów tarczy występowaliście razem z przedstawicielami powiatu i miasta?
Dlatego, że pojechaliśmy nawiązać współpracę z tamtejszym samorządem. Nie ma zwyczaju, że gdy jakiś samorząd podejmuje takie kroki, to zaprasza włodarzy sąsiednich gmin. Gdyby nasza wizyta miała na celu jakiekolwiek negocjacje w sprawie tarczy, skład delegacji na pewno byłby inny.
Rozmawiał Alek Radomski.