Taniec na "grobie" Ameryki
Ukraina podzieli los Afganistanu, bo może przyjść taka chwila, że „Biały Dom nie będzie pamiętać o swoich sprzymierzeńcach w Kijowie” - straszy Ukrainę Nikołaj Patruszew, sekretarz rosyjskiej Rady Bezpieczeństwa i czołowy doradca Władimira Putina.
Bez wątpienia upadek proamerykańskiego rządu w Kabulu i dantejskie sceny, jakie rozgrywają się na lotnisku w stolicy Afganistanu przypominają podobne wydarzenia, które miały miejsce 46 lat wcześniej w wietnamskim Sajgonie (obecnie Miasto Ho Chi Minha). Starsi koledzy Putina i Patruszewa też wówczas zacierali ręce i głosili koniec amerykańskiej hegemonii.
Przeszłość
Tamte czasy nie były łatwe dla USA i dla tych, którzy w Stanach pokładali wielkie nadzieje. Rewolucja hipisowska, nagły wzrost cen ropy naftowej i związany z tym długotrwały kryzys gospodarczy (stosunkowo wysoka stopa inflacji i stagnacja) oraz kryzys amerykańskiej waluty dawały wszelkie podstawy do siania czarnych proroctw.
Druga połowa lat 70-tych ubiegłego wieku to czasy prezydentury Jimmy Cartera, czyli pasmo porażek na scenie międzynarodowej na czele z upadkiem szacha w Iranie i wzięciem zakładników w Teheranie. Zwycięstwo wyborcze Ronalda Reagana w listopadzie 1980 r. przyniosło radykalną odmianę na światowej arenie. W ciągu jednej dekady rozpadł się Mur Berliński, a z nim „Imperium zła”.
Dysproporcja potęgi gospodarczej USA i ZSRR była bardzo poważna. Szacunki wykazują, że w roku 1980 całkowite PKB USA było 2,5 razy większe od sowieckiego. Od tamtych czasów, na skutek rozpadu ZSRR i trudności w transformacji ekonomicznej, różnica w potencjałach gospodarczych USA i Rosji jeszcze bardziej się powiększyła. Według danych Banku Światowego, licząc według parytetu siły nabywczej dziś stosunek PKB USA i Rosji wynosi 5 : 1, natomiast według cen rynkowych aż 14 : 1.
W trakcie ostatniej dekady Rosja zanotowała niezwykle powolny wzrost gospodarczy. Krach w 2009 r., gwałtowny spadek cen ropy i gazu ziemnego, których eksport stanowi lwią część rosyjskiego wywozu, i sankcje, które Zachód nałożył na Rosję w wyniku aneksji Krymu w 2014 r. podcięły skrzydła rosyjskiej gospodarce. Jeśli rok 2010 przyjąć za 100, to dekadę później rosyjskie PKB wyniosło tylko 113 (czyli wzrosło zaledwie o 13%), podczas gdy amerykańskie wzrosło do 118, a polskie do 134. Trzeba podkreślić, że gospodarki zacofane, niejako na mocy definicji (na skutek tak zwanego efektu doganiania) powinny się rozwijać szybciej od tych, które są bardziej rozwinięte, ale z powodów strukturalnych efekt ten nie ma miejsca w przypadku Rosji.
Suchoj Superjet
Doskonałym przykładem zupełnej niewydolności rosyjskiej gospodarki była próba wskrzeszenia cywilnego przemysłu lotniczego. W 2012 r. samolot Suchoj Superjet SSJ 100 rozbił się podczas próbnego lotu w Indonezji i od tego czasu rosyjski koncern nie był w stanie sprzedać swych maszyn zagranicznym odbiorcom. Dla porównania, brazylijski Embraer sprzedał ponad 1500 samolotów podobnej klasy, a wśród nabywców jest także nasz „Lot”. To nie amerykańska gospodarka ledwo zipie, ale rosyjska.
Tak jak w minionej epoce, jedynie w zakresie broni atomowej Rosja jest światowym mocarstwem. SIPRI (Sztokholmski Międzynarodowy Instytutu Badań nad Pokojem) ocenia, że całkowita liczba głowic nuklearnych przez nią posiadana (6255) jest nawet większa od amerykańskiego arsenału (5550). Z tym że Amerykanie mają więcej głowic gotowych do użytku, 1800 wobec 1625.
Całkowita wartość wydatków na zbrojenia obu krajów jest jednak zbliżona do różnicy w potencjałach gospodarczych. Według SIPRI w 2020 r. USA wydały na wojsko 776,6 mld. dolarów, a Rosja zaledwie 66,8 mld., czyli mamy do czynienia ze stosunkiem 11,5 : 1. Dla porównania dodajmy, że wydatki brytyjskie wydatki w tej dziedzinie wyniosły 58,5 mld., a Francji i Niemiec po 51,5 mld. To nie USA i Zachód są w fazie schyłkowej, ale Rosja.
Tak, jak pół wieku temu ZSRR, tak dziś Rosja jest krajem zacofanym technologicznie. Towary rosyjskie, z wyjątkiem uzbrojenia, nie cieszą się popytem na rynkach światowych. Wysoka pozycja Rosji na światowym rynku broni jest w niemałym stopniu statystyczną anomalią, ponieważ dotyczy eksportu głównie do krajów, które są objęte embargiem na wywóz broni z USA i krajów z nim zaprzyjaźnionych.
Wbrew rozsiewanym pogłoskom, amerykańska zgoda na dokończenie gazociągu Nordstream II nie była wyrazem odwilży pomiędzy Waszyngtonem i Moskwą, ani tym bardziej „zdradą” naszej części Europy. Ta decyzja to z jednej strony było pogodzenie się z istniejącym stanem rzeczy, ponieważ pomimo nadzwyczaj ostrych kroków podejmowanych przez administrację Donalda Trumpa inwestycja ta została wykończona w 95%, a z drugiej była ukłonem w kierunku Berlina, a nie Moskwy.
Doskonale świadczy o tym nałożenie nowych sankcji na Rosję przez administrację Joe Bidena w dniu 20 VIII. Ten gazociąg, jak i jego pierwsza nitka, to jest koło ratunkowe, które Niemcy rzucają tonącej gospodarce rosyjskiej.
Konflikt
Rywalizacja pomiędzy USA i Rosją raczej nie grozi wybuchem wojny konwencjonalnej, bo Rosja jest w stanie wygrać taki konflikt z malutką i zupełnie nieprzygotowaną do tego Gruzją, natomiast już w przypadku znacznie większego przeciwnika, Ukrainy, natrafiła na ogromne kłopoty, zaś o wygraniu zmagań z USA nie może nawet marzyć. Przy pomocy posiadanego arsenału nuklearnego Rosja jest w stanie obrócić świat w perzynę i z tego powodu Zachód odnosi się do niej z szacunkiem, ale Rosja nie jest w stanie wygrać wojny konwencjonalnej z poważnym przeciwnikiem.
Nie ma gwarancji, że tak jak po nieudolnym Carterze władzę objął skuteczny Reagan, tak i po obecnej administracji rządy przejmie ktoś, kto doprowadzi do renesansu Ameryki. Niemniej jest pewne, że Rosja nie jest w stanie wyrządzić wielkiej szkody amerykańskim interesom.
Rozgrywka pomiędzy USA i Rosją odbywa się w sferze gospodarczej, technologicznej i finansowej i w tych zakresach Rosja nie ma nic światu do zaoferowania. Analizując ostatnie 30 lat można dojść do wniosku, że prawdopodobieństwo, że coś tutaj może się zmienić jest nikłe. Rosja jest bowiem krajem, w którym panuje powszechna korupcja, zaś państwa tego typu są skazane na wegetację, jeśli nie upadek.
Patruszewowi wydaje się, że tańczy na grobie Ameryki, ale jego wypowiedź ma tyle wspólnego ze stanem faktycznym, ile z rzeczywistością mają kreskówki dla dzieci, w których niezwykle sprytne myszy wygrywają wszystkie zmagania z niebywale głupim i skrajnie nieporadnym kotem.
Prof. Kazimierz Dadak, profesor ekonomii w Hollins University w stanie Wirginia w USA