Takie parkowanie grozi tragedią
Do niebezpiecznej sytuacji doszło w czwartek na basenie w Opolu. Samochody zablokowały wjazd karetki i straży jadących na pomoc. Podobnych sytuacji nie brakuje i w innych miastach Opolszczyzny.
Około 16.30 ani samochody straży pożarnej, ani karetka pogotowia nie mogły wjechać na teren basenu „Błękitna Fala” przy placu Róż w Opolu. Wjazd blokowały osobowe auta. Tymczasem 27-letni mężczyzna doznał prawdopodobnie ataku epilepsji na szczycie zjeżdżalni. I to było powodem wezwania dwóch zastępów strażaków i pogotowia, które z konieczności zostały za bramą.
- Samochody ustawione przed wjazdem na basen na szczęście tym razem nie miały bezpośredniego wpływu na sytuację osoby poszkodowanej - mówi kpt. Łukasz Olejnik, oficer prasowy komendanta wojewódzkiego PSP w Opolu. - Strażacy weszli na zjeżdżalnię i sprowadzili mężczyznę na dół. Został zabrany do szpitala.
Ale problem parkowania w stylu „byle mi było wygodnie” istnieje i dotyczy przede wszystkim blokowisk. Kapitan Olejnik nie ukrywa, że zwłaszcza na osiedlach w większych miastach regionu - Opolu, Kędzierzynie-Koźlu, Nysie - nierzadko strażacy jadący do pożaru z powodu zatarasowania osiedlowych dróg przez parkujące samochody albo nie mogą dojechać do miejsca akcji, albo nie mają miejsca, żeby rozstawić drabinę, podnośnik czy inny sprzęt.
- To oznacza, że musimy na przykład podjeżdżać do budynku z drugiej strony albo dowozić więcej węży, żeby sięgnąć do bloku z większej odległości. Im więcej takich dodatkowych czynności musimy wykonać, tym później docieramy do poszkodowanych.
- Apelujemy do kierowców, by zwracali uwagę na pionowe i poziome znaki informujące o drodze przeciwpożarowej - mówi starszy sierżant Dariusz Świątczak z biura prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Opolu. - Kto zostawia samochód w takim miejscu, musi się liczyć z konsekwencjami w postaci mandatu lub orzeczenia sądowego. W dodatku taki samochód może zostać odholowany.