Taki pożar, jak w Londynie, u nas nie wybuchnie
Strażacy zapewniają, że bloki - nawet te starsze - są tak budowane, że nie grozi nam londyński scenariusz.
Co najmniej 58 ofiar śmiertelnych - taki jest najnowszy bilans pożaru, jaki w ubiegłym tygodniu wybuchł w 24-piętrowym wieżowcu w Londynie. Ogrom tragedii sprawił, że w Polsce rozgorzała dyskusja na temat stanu technicznego naszych bloków, których część budowana była w podobnym czasie, co londyński Grenfell Tower.
Inna technologia
W powiecie rzeszowskim jest ponad 120 budynków kategoryzowanych jako wysokie, czyli do 55 m wysokości. Strażacy uspokajają, że mieszkający w nich mogą się czuć bezpiecznie.
- Londyński wieżowiec płonął dosłownie jak pochodnia, ogień bardzo szybko obejmował kolejne piętra. Zupełnie tak, jakby blok był wykonany z drewna - mówi bryg. Kazimierz Witek, z-ca komendanta miejskiego PSP w Rzeszowie. - Ja w swojej ponad 30-letniej służbie nie widziałem takiego pożaru. Jeżeli ogień wybuchał w bloku, zatrzymywał się na jednej kondygnacji- opisuje.
W starszych blokach strażacy prowadzą regularne kontrole m.in. tego, czy klatki schodowe są właściwie izolowane, czy drogi dojazdowe umożliwią dotarcie na miejsce ciężkiego sprzętu, czy sieć hydrantowa jest sprawna, a budynek ma właściwe zabezpieczenia wewnątrz. Jak się okazuje, czasem sami mieszkańcy utrudniają strażakom akcje.
- Zdarza się, że w suszarniach, które są na ostatnich piętrach, mieszkańcy zakładają kłódki, tymczasem w razie pożaru można nimi przejść do sąsiedniej klatki i bez problemu się wydostać - zwraca uwagę komendant Kazimierz Witek.
Jest grupa wysokościowa
Jaki jest scenariusz na wypadek, gdyby pożar wybuchł na ostatnich piętrach 10-kondygnacyjnego wieżowca w Rzeszowie? Do dyspozycji strażaków byłyby wtedy 3 wozy z drabinami i podnośnikami o długości 25- 37- i 44- metry. Ponieważ nie sięgnęłyby najwyższych pięter, do akcji ratowania uwięzionych tam ludzi wkroczyłaby specjalistyczna grupa wysokościowa. To odpowiednio przeszkoleni strażacy wyposażeni w sprzęt alpinistyczny.
Po zewnętrznych ścianach wychodzą na górę i ewakuują stamtąd poszkodowanych. Reszta podawałaby środki gaśnicze zarówno z zewnątrz, jak i ze środka. Nasze komendy współpracują także ze strażą graniczną i policją, które mają do dyspozycji śmigłowiec. W wyjątkowo trudnych akcjach używa się do ewakuacji ludzi.
- W Londynie nie dało się tego zrobić, bo ogień szedł po zewnętrznych ścianach bloku. W Polsce się to nie zdarza, bo bloki wewnątrz mają stropy betonowe, są ocieplane trudno zapalną wełną mineralną, nie ma ciągów wentylacyjnych, które by umożliwiały tak szybkie przedostanie się ognia z piętra na piętro- opisuje komendant Witek. - Owszem, ogień może wydobywać się z kilku okien, ale na jednej kondygnacji.
W wysokich budynkach stawianych obecnie stosowane są dodatkowe rozwiązania, ułatwiające akcje gaśnicze. W tym osobne windy dla ratowników, drzwi przeciwpożarowe, blokujące ogień, a nawet oddzielne strefy pożarowe z opuszczającą się kurtyną, będącą w stanie wstrzymać ogień np. na godzinę. Jeżeli jakiś budynek już dopuszczony do użytku nie spełnia wymogów przeciwpożarowych, strażacy wydają odpowiednie decyzje.
- Na ich realizację dajemy sensowne, dłuższe terminy, bo czasem trzeba np. przebudować klatki, a to wiąże się z kosztami. Ale na pewno nikomu nie odpuszczamy - zapewnia komendant.